Rządowy projekt e‑podręcznik wprowadzi monopol, zaszkodzi szkołom?
Ceny podręczników szkolnych od lat są bolączką rodziców w całym kraju. Ponadto interaktywne, zawierające animacje i dźwięki podręczniki mają być wybawieniem dla szkół, które mają problem z zatrzymaniem uwagi coraz bardziej niecierpliwych dzieci i młodzieży na dłużej na jednej stronie. Oba problemy miał rozwiązać rządowy projekt e-podręcznik, który towarzyszy programowi Cyfrowa szkoła. W ramach projektu w ciągu 3 lat ma powstać 18 dostępnych na wolnej licencji (na przykład Creative Commons z uznaniem autorstwa) cyfrowych podręczników i ponad 2 tysiące pozycji uzupełniających, które zgodnie z założeniami dotrą do minimum 40% uczniów w całym kraju.
19.07.2012 10:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Projekt budzi jednak sporo kontrowersji. Zdaniem wydawców z Porozumienia Nowoczesna Edukacja może on doprowadzić do złamania prawa antymonopolowego. Obawy budzą również doświadczenia z innych krajów, gdzie darmowy i „jedynie słuszny” podręcznik bezpośrednio zaszkodził edukacji.
Wydawnictwa Nowa Era, Wydawnictwo Szkolne i Pedagogiczne, Wydawnictwo Szkolne PWN oraz Gdańskie Wydawnictwo Oświatowe apelują do partnerów rządowego projektu, m.in. do Politechniki Łódzkiej i Uniwersytetu Wrocławskiego. Małgorzata Duszyńska-Walczak, prezes Nowej Ery, zaznacza, że nie jest to protest przeciwko cyfryzacji edukacji, ale ostrzeżenie przed złamaniem prawa. Jej zdaniem darmowy podręcznik wprowadzi monopol państwa, a stosowane w przetargu praktyki łamią prawo antymonopolowe.
Stawiając sobie za cel dotarcie do 40% uczniów rząd chce wyeliminować z 40% rynku innych wydawców podręczników dla uczniów i nauczycieli. Zdaniem Duszyńskiej-Walczak niejasne są również przepisy dotyczące kryteriów doboru partnerów merytorycznych oraz partnerów odpowiedzialnych za platformę dystrybucji elektronicznej. Przez takie przeprowadzenie konkursu nauczycielom i dzieciom odgórnie ograniczany jest dostęp do materiałów edukacyjnych.
Po wielu publikacjach, w których prawnicy wyliczali nieprawidłowości, a wydawnictwa zapowiadały nawet bojkot projektu, Ministerstwo Edukacji Narodowej rozpoczęło kontrolę w odpowiedzialnym za nabór Ośrodku Rozwoju Edukacji.
Osobnym aspektem są perspektywy powodzenia takiego projektu. W Norwegii i RPA elektroniczne podręczniki narzucone przez państwo zwyczajnie się nie sprawdziły. Zdaniem Duszyńskiej-Walczak rozwiązania cyfrowe, które odnoszą sukcesy, zawsze połączone są z wydaniami papierowymi i dodatkowymi pomocami, ale na tym też się nie kończy. Nie samym podręcznikiem żyje edukacja, potrzeba jeszcze różnych pomocy i materiałów przygotowanych specjalnie dla nauczycieli. Trzeba sobie zadać pytanie, co z tym e-podręcznikiem będzie robił nauczyciel, co z tym podręcznikiem będzie robił uczeń — mówi.
Wydawcy swoje wątpliwości przekazali Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Najwyższej Izbie Kontroli i Komisji Europejskiej.