Samoprowadzące się auta też będą musiały zdawać egzamin na prawo jazdy?
Samosterujące się auta budzą coraz większe emocje. Można tobyło zobaczyć po ostatniej aktualizacjioprogramowania słynnego Modelu S Tesli, kiedy to produkowane wkońcu seryjnie auto elektryczne nagle zaczęło samo się wozić,przynajmniej po San Francisco i okolicach. Minie dobrych parę lat,zanim samochody takie upowszechnią się też na ulicach innych miastcałego świata, ale może i tym lepiej, dostaniemy już modelebezpieczniejsze i tańsze. Kto wie, może w następnej dekadzie autatakie będą tak dobre, że jedynie hobbyści będą robili prawajazdy i sami sterowali swoimi pojazdami? Póki co jednak specjaliściod ruchu drogowego zaczynają się zastanawiać, czy aby tooprogramowanie sterujące autami nie powinno się samo o prawo jazdystarać.
28.10.2015 21:08
Gdy psychologowie i filozofowie zastanawiają się nad etycznymiimplikacjami wyborów oprogramowania prowadzącego do śmiercilub kalectwa ludzi, panowie Michael Sivak i Brandon Schoettle zUniversity of Michigan przyjrzeli się kwestii znacznie bardziejbanalnej, ale w praktyce ważniejszej: jak oceniać oprogramowaniesamosterujących się aut, szczególnie takich, które uczą się odsiebie wzajemnie zachowań na drodze? Ich zdaniem, samoprowadzącesię auta powinny zdawać egzamin na prawo jazdy, a same uprawnieniapowinny być przyznawane selektywnie, dla określonych warunkówdrogowych.
Ich argumenty wydają się brzmieć bardziej sensowniej, niż to,co opowiada Google i inne firmy IT, które weszły w tematykęsamoprowadzących się aut. Przede wszystkim Sivak i Schoettlezauważają, że jakość sensorów i oprogramowanie do budowy mapprzestrzennych będą różniły się między producentami tak jakludzie różnią się w swoich zdolnościach – tak więc różnabędzie ich sprawność na drodze. Twierdzą też, że póki jeżdzimypo słonecznym San Francisco, to jest dobrze, ale w gorszej pogodziejuż tak dobrze nie jest, a w niektórych warunkach, takich jakśnieżyce, samosterujące się auta nigdy nie były porządnietestowane. Co więcej, wciąż komputerowe rozpoznawanie obrazudaleko ustępuje możliwościom człowieka – sensory aut nierozpoznają zerwanych linii energetycznych na drodze ani zalanychjezdni.
Ludzie mają też przewagę w uniwersalności ich rozwojuumiejętności. Samoprowadzące się auta albo będą miałyoprogramowanie i osprzęt do poradzenia sobie z daną sytuacją, albonie. Nie ma sensu więc stosowanie tutaj ograniczeń takich, jak dlapoczątkujących kierowców, którzy z czasem uczą się coraz lepiejjeździć, i ta rosnąca sprawność przekłada się na wszelkiedrogowe sytuacje. Tutaj lepiej by było, by producenci bystrych autotwarcie blokowali działanie tych pojazdów w pewnych warunkach,przynajmniej do czasu, gdy nie pojawi się ulepszone oprogramowanie,pozwalające np. sprawniej poruszać się w nocy czy podczasśnieżycy.
Jeśli takie regulacje zostaną w przyszłości przyjęte, tonależy się spodziewać, że auta pozbawione kierownicy i innychelementów sterujących długo jeszcze nie zostaną dopuszczone doruchu drogowego. Co bowiem z pasażerami Google Carów, gdy naglezałamie się pogoda? Kierowca Tesli Model S wciąż przynajmniejbędzie mógł wziąć kierownicę w dłonie i bezpieczniepoprowadzić pojazd w trudnych warunkach.