Samsung wydaje na marketing równowartość PKB Islandii lub wydatków na ubiegłoroczną Olimpiadę
Rząd wielkości kwot, jakimi obracają międzynarodowe koncerny, nierzadko powoduje zawrót głowy. Samsung znany jest z ogromnych nakładów na marketing i można było domyślać się, że wydaje ogromne kwoty na umieszczanie produktów w strategicznych miejscach w mediach czy wymyślnych reklam w kluczowych punktach miast. O jakiego rzędu pieniądzach mówimy?
W tym roku koreański gigant wydał na reklamowanie swoich produktów, bagatela, 14 miliardów dolarów. Mniej-więcej na tym poziomie znajduje się Produkt Krajowy Brutto Islandii, Gruzji czy Jamajki, albo koszt zorganizowania Igrzysk Olimpijskich w Londynie w ubiegłym roku. Dzięki temu produkty Samsunga znajdują się (aż w nadmiarze) w brytyjskim X-Factor, na pokazach mody (Galaxy Gear), na Super Bown, w kinach, na billboardach, w telewizji, radiu i… nawet w lodówce. Szykowana z okazji sponsorowanych przez Samsunga przyszłorocznych Mistrzostw Świata w piłce nożnej w Brazylii kampania reklamowa linii Galaxy to mecz reprezentacji Ziemi z obcymi (pamiętacie Kosmiczny Mecz?). Naszej planety bronić ma 11 gwiazd piłki.
Reklamy Samsunga potrafią być świetne, jak choćby seria naśmiewająca się z czekających w kolejce na kolejnego iPhone'a hipsterów, budząca nadzieję reklama Note 3, koreańska parodia Harry'ego Pottera, niedźwiedź robiący pranie czy powyższy, czerpiący z kultury popularnej, film promujący Galaxy Gear. Za niektóre reklamy jednak gigantowi się oberwało: czy to za „aparat zbyt mądry dla Amy” (Amy Childs), za różowego Galaxy S Femme, sprzedawanego z zestawem kosmetyków czy biurową reklamę Galaxy Note'a II. W tym roku najwięcej szumu zrobiła premiera Samsunga Galaxy S4 w Nowym Jorku („Paznokcie jeszcze mi nie wyschły!”). Podobnie odebrana została reklama dysków SSD 480 EVO, gdzie kobieta jako jedyna nie wie, co to SSD, siedzi w kuchni i nie wie jak. Podobnie zdegustowani byli dziennikarze po premierze produktów Samsunga w Kapsztadzie, pełnej tancerek w bikini, za którą gigant przeprosił. Facetów z kolei zdenerwowała w założeniu humorystyczna reklama Evolution Kit dla Smart TV. Polski PR Samsunga na szczęście nie jest tak barwny.
Na promocję Samsung wydaje 5,4% swoich dochodów, podczas gdy Apple 0,6%, a niedawny rekordzista — General Motors — 3,5%. Jest to jednak, w oczach niektórych, oznaka braku tożsamości Samsunga. Moon Ji-hun z Interbrand Korea, cytowany przez Reutersa, zaznacza, że jeśli firma nie jest w stanie się określić, jedynym dobrym wyjściem jest pompowanie pieniędzy w różne rodzaje reklam, ale na dłuższą metę nie przyniesie dobrych efektów. W międzyczasie z dobrego naśladowcy Samsung stara się wyrosnąć na wielkiego wynalazcę i staje na głowie, aby wprowadzić różne urządzenia na rynek jako pierwszy (po piętach depcze mu LG), nawet jeśli mają kosztować absurdalne pieniądze (zakrzywiony telewizor za 10 tysięcy dolarów).
Strategia wydaje się działać, choć proporcja wydatków do dochodów jeszcze nie jest zadowalająca. Marka Galaxy jest, według analityków, silniejsza niż Android i ustępuje tylko iPhone'owi, do tego co trzeci smartfon sprzedawany na świecie nosi logo koreańskiego koncernu. Problemem jest jeszcze skojarzenie z marką — plastik i w miarę dobry stosunek jakości do ceny. Samsung ma dużo wyższe ambicje. Chce konkurować z najlepszymi, wyróżniać się i być pionierem.