Secret Service albo secret przekręt
11.12.2014 | aktual.: 15.01.2015 21:12
30 września 2014 roku w pamięci wielu graczy lat 90‑tych zapisze się jako dzień, w którym wrócił kultowy magazyn poświęcony grom komputerowym - Secret Service. Czasopismo to w latach 90‑tych dla wielu młodych ludzi było tym, czym dla współczesnej młodzieży jest Facebook. Niejeden z nas nerwowo biegał od kiosku do kioski wypatrując charakterystycznej, czerwonej okładki. Nieoczekiwanie w atmosferze drobnego skandalu, magazyn zniknął w 2001 roku z rynku wydawniczego. Skandalu, gdyż sama redakcja wysyłała sprzeczne informacje dotyczące zawieszenia działalności pisma oraz pojawiły się poważne wątpliwości kto tak naprawdę ma prawa do nazwy - Secret Service. Podjęte próby wskrzeszenia Secret Service w postaci elektronicznego magazynu, zakończyły się klęską oraz kolejnymi wątpliwościami związanymi z prawami do tytułu czasopisma.
24 czerwca 2014 roku byłych czytelników Secret Service zelektryzowała wiadomość o tym, że członkowie starej redakcji postanowili reaktywować magazyn w wersji papierowej, zachowując klimat i wszystkie charakterystyczne cechy magazynu sprzed trzynastu lat. Oczywiście wznowienie wymagało całkiem sporych nakładów finansowych i te postanowiono pozyskać poprzez publiczną zbiórkę pieniędzy na ten cel. Renoma magazynu lat 90‑tych, sentyment i nostalgia zachęciły wiele osób do sięgnięcia po swoje portfele i w zaledwie 20 godzin od rozpoczęcia zbiórki zebrano niezbędne do reaktywacji 93 tys. złotych. Ponieważ zbiórka pieniędzy, która odbywała się za pośrednictwem serwisu PolakPotrafi.pl zaplanowana była na kilka dni, ostatecznie redakcja pozyskała 282 tys. złotych, która to suma umożliwiła wydawanie magazynu w dwumiesięcznym cyklu wydawniczym, a nie kwartalnym jak pierwotnie zakładano. Sama akcja zbiórki pieniędzy okazała się największym sukcesem polskiego crowdfundingu, a redakcja twierdziła, że na wiernych czytelników nadal można liczyć.
Trzeba przyznać, że Secret Service bardzo dbał o to, by informacje o postępie prac nad wznowieniem czasopisma ukazywały się regularnie. I choć pojawiały się także plotki o tarciach wewnątrz redakcji, związanych głównie z roszczeniami finansowymi sprzed trzynastu lat, nie przeszkadzało to jednak przyszłym czytelnikom cieszyć się ze zdjęć pierwszego numeru, paczek przygotowanych do wysyłki do salonów prasowych, a nawet półek na których znalazł się wyczekiwany i wskrzeszony Secret Service.
Niestety także i premiera pierwszego numery odbyła się w cieniu skandalu, gdyż redakcja została oskarżona o plagiat okładki. Pierwotnie jej projekt powierzono krakowskiemu studiu graficznemu Ollestudio, które zgodnie z założeniami redakcji przygotowało i przedstawiło taki projekt. Nie został on jednak zaakceptowany przez redakcję, która postanowiła samodzielnie taką okładkę zaprojektować. Ollestudio otrzymało wynagrodzenie za przygotowanie projektu, lecz redakcja nie zakupiła praw do niego i pierwszy numer Secret Service otrzymał okładkę zaprojektowaną przez redakcje, ale czy na pewno ?
Wiele osób stwierdziło, iż okładka autorstwa redakcji jest łudząco podobna do projektu Ollestudio, który został opublikowany na ich stronie wraz z informacją o świetnej współpracy z Secret Service i sugerowało, że redakcja magazynu dopuściła się plagiatu. Przedstawiciel Ollestudio stwierdził, że zapłacono za projekt lecz nie zapłacono licencji umożliwiającej dokonywanie modyfikacji w projekcie i choć obydwie okładki mają wiele cech wspólnych, studio nie będzie wstępowało w spór dotyczący ewentualnej kradzieży projektu. Nieoficjalnie mówiło się jednak o tym, że Ollestudio nie chciało wchodzić w spory z Secret Service w nadziei na przyszłą współpracę lub sugerowano, że cała sytuacja została sztucznie stworzona i nagłośniona co mogło stanowić element promocji magazynu. Sprawa niby została wyjaśniona, ale wśród części czytelników niesmak pozostał.
O ile problemy związane z okładką uznano za pewne niedomówienia, kolejną aferę jaka pojawiła się kilka dni temu, ciężko uznać już za niedomówienie. Wszystko zaczęło się od oświadczenia Roberta Łapińskiego - wydawcy Secret Service z którego wynika, że redakcja utraciła prawa do nazwy Secret Service gdyż wygasła umowa licencyjna na nazwę, która wróciła do jej prawnego właściciela - spółki Bronwald, z którą powiązany jest Waldemar "Pegaz" Nowak, który był redaktorem naczelnym starego Secret Service, a obecnie ciężko powiedzieć jaką rolę odgrywał w odnowionej redakcji SS. Redakcja przedstawiała go jako pracownika redakcji podczas trwania zbiórki funduszy, on sam natomiast twierdzi, że nie był członkiem zespołu redakcyjnego, jedynie współpracownikiem służącym "dobrą radą.
Jak wynika z dalszej części oświadczenia, wydawca nie wie jakie będą dalsze losy nazwy Secret Service, czasopismo jednak będzie nadal się ukazywać tylko pod innym szyldem. Na osłodę zapowiedziano, że forma nieco się zmieni nadążając za obecnymi trendami, a magazyn będzie wydawany jako miesięcznik. Czary goryczy dopełniło zdanie mówiące o tym, że skład redakcji będzie ten sam lub zbliżony...co jest określeniem wielce enigmatycznym. Jak ustalili czytelnicy, kolejny numer Secret Service który miałby się pojawić w styczniu 2015 roku, może nosić już nazwę Pixel. Nazwa ta została zarezerwowana kilka tygodni po premierze pierwszego numeru i choć nikt z redakcji oficjalnie nie potwierdził, że Pixel będzie kontynuacją Secret Service, wszystko wskazuje właśnie na taką kolej rzeczy.
Jak nie trudno się domyślić, czytelnicy poczuli się oszukani, a swoje słuszne żale wylewają zwłaszcza ci, którzy uczestniczyli w składce na rzecz wskrzeszenia Secret Service. W końcu przekazywali oni pieniądze na Secret Service, a nie jakąś tam gazetę o tematyce gier komputerowych.
W tym miejscu warto się zastanowić, o co chodzi w całym tym zamieszaniu. Wydaje się, że ktoś wpadł na świetny pomyśl stworzenia pisma za cudze pieniądze, a więc bez ryzyka. Wydawca Idea Ahead, który wskrzesił Secret Service wypożyczył nazwę kultowego czasopisma tylko po to, by zachęcić starych czytelników do wsparcia finansowego przedsięwzięcia. Można by tu nawet pokusić się o stwierdzenie, że dokonano celowej manipulacji, gdyż jeszcze w wakacje, przed premierą pierwszego numeru poinformowano, że uregulowano od strony formalno-prawnej wszelkie kwestie związane z przywróceniem Secret Service na rynek prasowy. Nie trudno się domyślić, że zbiórka na nowe czasopismo o grach nie zakończyłaby się tak spektakularnym sukcesem jak miało to miejsce w przypadku magazynu o nazwie Secret Service.
Podczas rozmowy z jednym z kolegów, pamiętającym czasy Secret Service dosyć sceptycznie odnosił się on do idei wskrzeszenia magazynu. Twierdził, zresztą słusznie, że wówczas panowały nieco inne realia i dobre wówczas założenia co do magazynu nie koniecznie muszą się sprawdzać w świecie wszechobecnego dziś internetu. Stwierdził on także, że adresatem czasopisma są głównie osoby dorosłe, które w latach 90‑tych były nastolatkami, a teraz będą one kupować SS tylko przez sentyment. To jednak nie wystarczy by magazyn długo mógł pociągnąć na sentymencie i musi on zdobyć nowych, młodych czytelników. Aby jednak ich pozyskać, musi przestać być starym Secret Servicem i stać się zupełnie nowy tytułem na miarę naszych czasów.
Atmosfera wokół redakcji Secret Service jest bardzo ciężka i jednak większość czytelników jest przekonanych o celowej manipulacji dokonanej podczas zbierania funduszy. Nikogo też nie uspokajają kolejne oświadczenia Roberta Łapińskiego, który usiłuje obarczyć winą za zaistniałą sytuację atmosferę panującą wewnątrz redakcji i zapewnia, że nie było to celowe działanie.
Sytuacja "wewnętrzna" zaczęła się mocno psuć już na jakiś czas przed wydaniem pierwszego numeru. Sytuacja w pewnym momencie była bardzo poważna, samo wydanie magazynu było zagrożone. Zagryzaliśmy zęby i walczyliśmy z nadzieją, że się wszystko uda nam poukładać. Awaryjne wyjścia były w naszych głowach od jakiegoś czasu, myśleliśmy o tym, co się może wydarzyć gdyby nastąpiła zmiana tytułu. Wymyśliliśmy nazwę, domenę. Mieliśmy naprawdę nadzieję, że dmuchanie na zimne. Nie udało się, a pamiętne oświadczenie Pegaza podczas PGA to był wybuch... Wiemy, że mamy zobowiązanie. Chcemy też robić czasopismo o grach wideo, to się nie zmieniło. I będziemy je robić, a wspierający otrzymają należne im wydania oraz najbliższy numer gratis. Wkładamy w to tyle pracy i serca, że więcej się nie da. OSTATNIA rzecz jaka by mi przyszłą do głowy to przekręt. Nie ma takiej opcji.
Ciężko dziś jednoznacznie stwierdzić jak było naprawdę, bo zapewne zna ją tylko niewielka grupa osób wewnątrz redakcji SS. Fakt jest jednak taki, że czytelnicy odwracają się już nie tylko od rozdmuchanej jak widać idei wskrzeszenia Secret Service, ale mają wątpliwości co do prowadzenia jakichkolwiek dalszych działań związanych z otoczeniem redakcji Secret Service a jak wiadomo, bez czytelników nie ma pisma.