Blog (31)
Komentarze (132)
Recenzje (0)
@SiplasMuzeum ośmiu bitów

Muzeum ośmiu bitów

Sprzątając strych lub piwnicę znalazłeś stary komputer? Nieznaną kartę rozszerzeń? A może leciwe materiały promocyjne któregoś ze światowych potentatów? Zanim przeznaczysz je do utylizacji chwilę się zastanów - może trafiłeś na jeden z cennych eksponatów technologicznego muzeum. Szansa jest co prawda nikła, ale i tak warto choćby dla tych kilku chwil emocji, jakich doświadczysz sprawdzając w Sieci wartość swojego znaleziska. Jednak uprzedzam, nie nastawiaj się na jakieś kolosalne wartości. Szansa na to, że choćby zbliżysz się do wartości osiągniętej niedawno przy sprzedaży jednego z pierwszych egzemplarzy komputera Apple I (670.000 $) są chyba nawet mniejsze, niż szansa na szóstkę w Lotto.

Zbieraczy znaczków i hodowców kaktusów są na świecie dziesiątki, a może i setki tysięcy. Poważnych kolekcjonerów sprzętu komputerowego jest zdecydowanie mniej. I co ciekawe, raczej nie będzie ich przybywało. To taka kolekcjonerska elita jak kolekcjonerzy sztuki. Dlaczego? Tak naprawdę powód jest tylko jeden. Anglicy mają na to określenie o dwojakim znaczeniu:

„Rarity” - rzadkość albo... rarytas

Takim rarytasem nie musi być wcale wyjątkowo stary i unikalny komputer. 16 lat temu Steve Emery z Winter Park na Florydzie podczas konwencji radioamatorów w Orlando za 15$ kupił od jednego z nich ciekawy przycisk do papieru. Mały przedmiot kilkucentymetrowej wielkości wart jest dzisiaj 4000 zielonych banknotów. Okazało się, że został wytworzony na początku lat 60‑tych przez jedną z pionierskich firm Krzemowej Doliny, Fairchild Semiconductors International Inc. Był jednym z gadżetów promujących księżycową misję Apollo i zawierał model jednego z pierwszych czipów, jakie były stosowane w komputerze kosmicznego pojazdu. Dzisiaj Steve Emery może pochwalić się kolekcją ponad 45.000 komputerowych eksponatów o szacunkowej wartości 300‑500 tys. USD.

W epoce przed-internetowej kolekcjonowanie czegokolwiek było hobby zdecydowanie absorbującym. Tylko osobiste, fizyczne zaangażowanie dawało jako taką nadzieję na znalezienie ciekawego eksponatu. Dzisiaj - przede wszystkim w krajach, w których dokonywały się technologiczne przełomy - poszukiwania są zdecydowanie prostsze. Internet podobnie, jak w wielu innych dziedzinach zmienił radykalnie sytuację. Współczesny kolekcjoner przede wszystkim przegląda serwisy aukcyjne i strony dedykowane podobnym jemu zapaleńcom. Co prawda nadal nie ma żadnej gwarancji sukcesu, ale szanse wzrosły niepomiernie. Popularność tych poszukiwań stała się na tyle duża, że największy na świecie serwis aukcyjny ebay.com utworzył w swoich zasobach oddzielną kategorię - Vintage Computing. Tylko pobieżne przejrzenie oferowanych tam przedmiotów daje obraz popularności informatycznych staroci.

Idziemy do kasy

Okazuje się, że zdecydowana większość wcale nie kosztuje jakichś astronomicznych kwot. Bez problemu znajdziemy Macintosha Classic za 20$, Apple II za 50$, a różne Commodore, Atari i Timex’y występują w ilościach pozwalających na wybrzydzanie. Jednak nie ta oferta jest atrakcyjna dla wytrawnego kolekcjonera, to raczej propozycja dla początkujących „leszczy”, którzy z niewielkim budżetem rozpoczynają swoją przygodę z komputerową archeologią. I popełniają przy tym błędy wynikające z braku doświadczenia.

Przykładem niech będzie komputer Commodore PET 2001. U nas praktycznie nieobecny, za Oceanem w drugiej połowie lat 70‑tych wyznaczał standardy komputerów dla szkół, ale też dla biznesu. Od niego zaczął się niekwestionowany sukces firmy Jacka Tramiela. Produkowane po nim kolejne modele pod symbolem CBM sprzedawane były na całym świecie przy już dość silnej konkurencji Apple i Atari. Konstrukcja ciekawa, solidna i kompletna - w jednej obudowie komputer, monitor, klawiatura i (we wczesnych modelach) magnetofon - ostatecznie przegrała walkę przede wszystkim na polu grafiki. Dzisiaj każdy szanujący się kolekcjoner musi mieć w swoim posiadaniu przynajmniej jeden taki model.

Commodore PET 2001
Commodore PET 2001

Przeglądając zasoby Ebay znajdziemy ich całkiem sporo i to w cenach wcale nie wysokich. Przeciętnie kosztują od 50$ do 300‑500$. Jednak kryterium „rarity” spełniają tylko modele PET 2001 z pierwszej serii, wyposażone w magnetofon i małą niezgrabną klawiaturę. Od 1977 roku przez trzy lata wyprodukowano ich ok. 10 tys. sztuk. Do dzisiaj zachowało się ich bardzo niewiele, co może być zrozumiałe, ponieważ trafiały częściej do szkół i firm, niż do osób prywatnych. A w firmach nikt nie magazynował starych maszyn przy ich wymianie na nowe modele, po prostu trafiały do utylizacji. Dlatego dzisiaj działający (ale niekoniecznie) model z tej pierwszej serii komputerów Commodore PET 2001 może osiągnąć cenę nawet w okolicach 2000$.

Altair 8800
Altair 8800

Jeżeli tyle może kosztować maszyna z produkcji wielkoseryjnej, to ile będzie kosztować naprawdę unikalna jednostka?! Historycznie za protoplastę współczesnych komputerów uchodzi Altair 8800 i oczywiście znajdziemy te modele na aukcjach. Cena? Zaskakująca - najdroższe „chodzą” po 3000-4000$. Jak na blisko 50‑letni unikat cena nie powala, paradoksalnie zachowało się ich dosyć sporo i są dostępne z różnych źródeł.

Więc co jest prawdziwym „białym krukiem”?

Jednym z najbardziej pożądanych jest komputer zaprojektowany jeszcze w latach 60‑tych i wyprodukowany raptem w ok. 40 egzemplarzach. Kenbak-1 z dzisiejszej perspektywy nie jest pełnoprawnym komputerem, nie ma elementu kluczowego z naszego punktu widzenia - procesora (CPU) w postaci czipu. Logika urządzenia opierała się na układach cyfrowych TTL czyli prezentowała poziom, jaki dzisiaj w ramach ćwiczeń prezentują studenci elektroniki. Ale w swoim czasie była to konstrukcja naprawdę innowacyjna. Nie wiadomo, ile tych urządzeń się zachowało, na pewno niewiele. Jeżeli ktoś chciałby w swojej kolekcji mieć taką perełkę, to musi być gotowy na wydatek co najmniej 5000$, ale oferowane są też modele w cenie bliższej 20.000$. O jego unikalności niech świadczy fakt, że nie ma go wśród ofert na Ebay-u.

Kenbak-1
Kenbak-1

Szczęśliwym posiadaczem jednego z tych unikatów jest Erik Klein z San Jose w Kalifornii, jeden z poważniejszych kolekcjonerów i posiadacz kilku naprawdę unikatowych maszyn. Na co dzień Erik prowadzi stronę http://www.vintage-computer.com, na której szczegółowo opisane są wszystkie jego eksponaty, strona jest świetnym źródłem informacji nie tylko technicznych, ale też statystyczno-finansowych. Poprosiłem Erika o odpowiedź na kilka pytań.

S: Jak wielu jest kolekcjonerów w USA?

EK: W Stanach Zjednoczonych jest bardzo dużo osób zainteresowanych starym sprzętem komputerowym, ale większość z nich zwykle nie ma czasu, wolnej przestrzeni lub po prostu wystarczającej determinacji do budowania swoich kolekcji. Forum, które prowadzę na swojej stronie ma oczywiście charakter międzynarodowy, ale widać tam, że dominującą grupą są ludzie z USA, którzy kolekcjonują, odbudowują i wystawiają stare maszyny.

Gdzie kupujesz swoje eksponaty? Tylko w Internecie? Tylko w USA? A może są to wyprzedaże garażowe?

Pozyskuję ciekawe obiekty z bardzo wielu źródeł. Oczywiście Internet jest jednym z najlepszych miejsc z powodu swojego globalnego zasięgu. Strony takie jak eBay, Craiglist czy Marketplace na mojej stronie są używane przez ludzi z całego świata. Dlatego tylko tam można znaleźć rzeczy, których np. nigdy nie znajdziesz na swoim podwórku. Oprócz tych miejsc Internet daje możliwość bezpośredniego kontaktu z ludźmi, którzy np. przez moją stronę chcą się pozbyć różnych ciekawych urządzeń. Dodatkowym źródłem są wspomniane już lokalne wyprzedaże, ale akurat tam dosyć trudno jest znaleźć coś naprawdę interesującego.

Lepszym rozwiązaniem są organizacje typu Goodwill albo Armia Zbawienia oraz lokalne firmy recyklingowe. Ci ostatni zwykle mają oczy szeroko otwarte na trafiające do nich wraz z odpadami stare urządzenia. W tym przypadku zawsze jest szansa, że kolekcjoner zapłaci za to więcej, niż dostaliby za zwykły szmelc. Wadą tych źródeł jest to, że złomiarze zwykle dysponują okazami niekompletnymi, pozbawionymi oprogramowania i dokumentacji.

Najbardziej wartościowy eksponat w swojej kolekcji? Wiąże się z nim jakaś szczególna historia?

Moim najcenniejszym systemem w kolekcji jest Kenbak-1. Ta maszyna trafiła do mnie przez forum na mojej stronie, gdzie jeden z użytkowników zapytał, co może zrobić z takim właśnie sprzętem. Przeprowadziliśmy prywatną rozmowę o możliwej cenie maszyny i zgodziliśmy się, że trochę jest warta. Niestety, w tamtym momencie nie mogłem sobie pozwolić na jej zakup.

Człowiek ten zamilkł i zniknął na kilka miesięcy, po których w mailu przesłał mi informację, że wystawił ten komputer na eBay’u. Natychmiast odnalazłem tę aukcję i okazało się, że jego cena „Kup teraz” jest zdecydowanie poniżej wartości, jaką oszacowałem podczas naszych rozmów. Po szybkiej konsultacji z żoną i za jej zgodą kupiłem komputer na tej aukcji i zapłaciłem za niego praktycznie natychmiast.

Ile czasu poświęcasz swojej kolekcji?

Majstrowanie przy maszynach, które mam, przygotowania do różnych imprez, zarządzanie stroną i forum oraz sprzedaż i kupno zajmują mi co najmniej 50 godzin miesięcznie. A bywa, że i dużo więcej. Dodatkowo jestem też przewodnikiem w Muzeum Historii Komputerów w Mountain View i zajmuje mi to kolejne 15‑20 godzin w miesiącu.

Jakie stosujesz kryteria przy poszukiwaniach i zakupie nowych eksponatów do kolekcji?

Zwracam uwagę na bardzo wiele czynników. Szczególnie dużo czasu poświęcam, gdy zaczyna mi brakować miejsca. Wtedy poszukuję urządzeń, które już mam, ale w lepszym stanie lub bardziej kompletnych. Szukam też podzespołów, oprogramowania, dokumentacji albo peryferiów, które pozwalają rozbudować już posiadane urządzenia. Poszukuję także szczególnie rzadkich obiektów, nawet wtedy, gdy już je posiadam tylko dlatego, że są tak trudne do pozyskania.

Generalnie moje podstawowe kryteria to:

  • stan: czy urządzenie jest czyste, nieuszkodzone, działające i oryginalne?,
  • kompletność: czy urządzenie ma wszystkie części, czy jest oprogramowanie, dokumentacja i peryferia?,
  • rzadkość: czy urządzenie jest trudne do zdobycia, czy w przyszłości będę mógł je kupić z innego źródła?,
  • chęć posiadania: czy jestem faktycznie zainteresowany tym urządzeniem, czy chcę je mieć? Jest bardzo dużo ciekawych rzeczy, które jednak kompletnie mnie nie interesują.,
  • pochodzenie: czy urządzenie ma ciekawą historię, czy ma dokumentację od pierwszego dnia, itd? Posiadam w swojej kolekcji urządzenia z oryginalnymi rachunkami sprzedaży, pełną udokumentowaną historią napraw i w oryginalnym opakowaniu. Podobnie, jak w motoryzacji wszystkie te elementy podnoszą wartość eksponatu.

Nawet jeżeli nie planujecie tworzenia własnej kolekcji, ale interesujecie się takim komputerowymi wykopaliskami, to w Sieci jest sporo miejsc, które mogą być źródłem informacji. Strona Erika Kleina jest jednym z nich, eBay daje obraz rynku i wartości, a strony hobbystyczne pozwolą poznać historię praktycznie każdego urządzenia jakie powstało od chwili wyprodukowania pierwszego tranzystora. Kto wie, może warto posiadany w tej chwili sprzęt zachować w piwnicy lub na strychu z nadzieją, że za 40‑50 lat okaże się wyjątkowo unikalnym przedmiotem pożądania?

PS 1: Już po napisaniu tego tekstu doszło do jednej z ciekawszych transakcji - za blisko 23.000 USD sprzedano prototyp komputera Commodore 65. Model, który praktycznie nie zaistniał na rynku i nawet w wersji fabrycznej jest rarytasem, tutaj osiągnął rewelacyjną cenę w wydaniu prototypowym.

PS 2: Korzystam z okazji i w imieniu Erika Kleina przekazuję czytającym ten tekst jego prośbę:

"I'd love to find a nice, clean ZX‑80. If you've got any leads I'm interested. Another European machine on my wish list is the French Micral N."

Jeżeli ktokolwiek gdzieś w swoich szpargałach dysponuje jednym z tych komputerów i zechciałby przekazać go w ręce prawdziwego pasjonata, to proszę o kontakt ze mną lub bezpośredni z Erikiem.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)