Słuchasz strumieniowanej muzyki? Jeden serwis może nie wystarczyć

Zarówno w Polsce, jak i na świecie, serwisy oferujące strumieniowanie utworów stają się coraz popularniejszą formą dystrybucji muzyki. Konkurencja na tym polu jest ostra, jednak już wkrótce może się okazać, że branża przejdzie gruntowną metamorfozę. Możliwy jest scenariusz, w którym konkretne serwisy będą miały wyłączność na udostępnienie danych utworów czy nawet całych dyskografii.

Słuchasz strumieniowanej muzyki? Jeden serwis może nie wystarczyć

08.04.2015 | aktual.: 08.04.2015 15:26

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Przykład, który skłania do takich wniosków dotyczy Jaya Z i jego serwisu Tidal. W założeniach przedsięwzięcie ma konkurować z najpopularniejszymi usługami, jak Spotify i Deezer, skupiając się na wysokiej jakości przesyłanego dźwięku. Najprawdopodobniej, gdyby nie stojące za Tidalem największe postaci światowej sceny muzyki rozrywkowej, szybko byśmy o nim zapomnieli. Jay Z jest jednym z najlepiej zarabiających muzyków na świecie, laureatem 15 nagród Grammy, a jego płyty sprzedano w liczbie około 50 mln. Taka pozycja na rynku muzycznym pozwala mu jednak nie tylko konkurować z największymi, ale także wyznaczać standardy. Nie zawsze są to standardy korzystne dla słuchaczy.

Największe serwisy oferujące strumieniowanie muzyki często organizują sesje nagraniowe z mniej lub bardziej znanymi artystami. Efekty są następnie publikowane na zasadach wyłączności. Na popularność danego serwisu może zatem wpłynąć nie tylko poziom oferowanych usług, ale też fakt, że czyjś ulubiony wykonawca nagrał materiał dostępny tylko i wyłącznie w Spotify czy WiMPie.

Jay Z. Źródło: Wikimedia
Jay Z. Źródło: Wikimedia

W zeszłym tygodniu Jay Z został zapytany, czy istnieje możliwość, aby w przyszłości wybór danego serwisu przez użytkownika był podyktowany współpracą firmy z konkretnymi artystami. Raper odpowiedział, że to jak najbardziej możliwe. Jest to o tyle interesujące, że lakoniczna odpowiedź może mieć w praktyce wpływ na cały rynek fonograficzny. Staje się prawdopodobne, że w przyszłości wykonawca, podpisując umowę z określoną wytwórnią, automatycznie będzie godził się na udostępnianie swojej muzyki na wyłączność tylko jednego serwisu.

Konsekwencje takiego stanu rzeczy będą miały zdecydowanie negatywny wpływ na wygodę użytkownika. Już dziś często zdarza się, że konkretny album jest dostępny tylko w jednej usłudze, a wygląda na to, że zjawisko będzie eskalować. Użytkownik, chcąc wysłuchać konkretnego utworu, będzie zmuszony do migracji. Zapisane listy odtwarzania czy albumy nie są i najprawdopodobniej nigdy nie będą w żaden sposób synchronizowane pomiędzy usługami.

Kwestia jest tym bardziej istotna, że chodzi także o pieniądze użytkowników. Konieczność logowania się do danego serwisu, aby posłuchać tylko kilku utworów oferowanych dzięki przywilejowi wyłączności, będzie frustrująca szczególnie w przypadku osób wykupujących konta premium. Jeżeli w wyniku ostrej konkurencji, czy wręcz już monopolistycznych praktyk, będą oni zmuszeni do opłacania abonamentu w kilku serwisach, to można się spodziewać, że rosnąca popularność strimingów zacznie wkrótce topnieć.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (40)