Linux zamiast Windows cz.3 — to już koniec...
Czas biegnie nieubłaganie. Dobiliśmy do końca eksperymentu, szybko zleciało. W poprzednich moich dwóch wpisach (cz.1 i cz.2 ) można było przeczytać o migracji, jaką postanowiłem urządzić domownikom na system Linux. W międzyczasie zmieniłem komputer (laptopa) na inny, więc żonka odziedziczyła po mnie Acera. Stacjonarka dorobiła się „normalnej” karty graficznej i trochę pamięci RAM (jest 6GB). Czy migracja się powiodła? Zapraszam do lektury.
Płeć piękna
Udało mi się zakupić w dobrych pieniądzach inny laptop dla siebie, z matrycą, która „normalnie świeci”, więc mój Acerek poszedł do żonki. Jej laptop, leciwa już Toshiba, po prostu muliła, no i środowisko graficzne LXDE Ubuntu (choć dużo poprawiło w szybkości) nie do końca jej przypadło do gustu po czasie użytkowania. Podobało jej się to które ja miałem, czyli Unity. Tak więc stała się posiadaczką Acerka z Unity.
Największą wygraną w tej „ewangelizacji” jest moja małżonka, to właśnie ona po tym czasie nie chce już słyszeć o Windows. Przyzwyczaiła się (po małych trudach), do Ubuntu. Na „nowym” laptopie ma Ubuntu z interfejsem Unity i tak jej mocno przypadł do gustu, że o zmianie na Windows nie ma mowy. Na końcowe pytanie o to, co zostaje, „Ubuntu, czy wracamy do Windowsa?”, odpowiedź była mniej więcej taka:
Jak zainstalujesz mi Windowsa, to spotkamy się na sali rozwodowej:-)
Oczywiście żartowała (chyba, tak myślę). Żona za zalety wymienia rzeczy takie jak:
- szybkość pracy aplikacji
- nie mieli dyskiem bez sensu
- Centrum Oprogramowania
- jak nie wie, gdzie coś zapisała, to „szukajka” jej pomaga bardzo szybko
- bo po prostu działa
Tutaj spisałem się na medal, tak sądzę.
Urwisy moje kochane
Tutaj niestety już tak różowo się nie przedstawia. Wprawdzie system im się podoba, lubią na nim robić różne rzeczy, ale... No właśnie. Zakupiłem wreszcie kartę graficzną do mojej stacjonarki GTS 450, no i wzrósł apetyt na gry wszelakie. Wiele gier niestety nie wypada dobrze pod Ubuntu. Święta i Mikołaj dobiły sytuację kompletnie. Otóż rodzice chrzestni moich dzieci zakupili im kilka gier pod choinkę, a te nie bardzo miały ochotę współpracować z Ubunciakiem. No i zaczął się trochę lament (jak to u dzieci, bo kolega może u siebie grać). Co ciekawe, dzieci nie chciały zmiany systemu, tylko możliwość grania w te gry.
Tata, no zrób coś...
Niestety...
Poszliśmy więc na kompromis: na drugim dysku Windows do grania. W kompie są dwa dyski, więc poszła oddzielna instalacja. Dzieci chętnie grają (w dotychczasowe gry) i bawią się na Ubuntu, a tego, czego „nie da się” robią na Windows. Zawsze, kiedy widzę, to odpalony jest Ubuntu, rzadko Windows. Nie wiem, jak potoczy się używanie tych systemów razem, czy z czasem częściej nie będą „tylko na windowsie”, nie wiem. To tylko dzieci, więc nawet jak używać będą częściej Windows, to i tak wiem, że zaszczepiłem im coś innego i może po jakimś czasie (jak dojrzeją do takiej decyzji) wrócą do linuksa. Stosując zasadę „wolność wyboru”, niech zostaną dwa. Tutaj wynik „ewangelizacji” plasuje się jak na razie, pół na pół.
No a co ze mną?
Ja również postawiony mam Windows 7 na drugiej partycji na laptopie, specjalnie pod kilka programów, których ni w ząb nie mogę zmusić do działania, a potrzebne mi do pracy. Drugą zaletą są gry, w które czasem gram. Po zmianie laptopa na trochę mocniejszy graficznie, nadal wiele rzeczy jest tak samo nie grywalnych pod Ubuntu, nawet ze sterownikami i kernelem od NeteXt'73. Pod Windows problemu karta nie robi. Poza graniem i użytkowaniem, w pracy, te 2‑3 godziny windowsa, wolę linuksa. Daje mi wiele więcej frajdy z użytkowania niż Windows. No i mam swoje ulubione programy, których nie ma na Windows. Paradoks, czyż nie? ;‑)
Nie ma się co na siłę zabijać z ewangelizacją, gdyż jest wiele aspektów, których nie da się przeskoczyć (jak na razie brak specjalistycznych programów np. do kas fiskalnych). W tym wypadku używanie dwóch systemów jest po prostu wygodniejsze. Linux do normalnego użytku, Windows, gdy potrzeba specjalnych programów i grania. Mam nadzieję, że zmieni się to szybciej, niż myślimy...
Choć nie wszystko przebiegło zgodnie z planem, to i tak ogólnie jestem zadowolony. Czy operacja "Linux zamiast Windows" się udała? Ocenicie sami. Ja myślę że tak, ponieważ:
Linux jest u nas dominującym systemem.
Tym krótkim wpisem chciałbym zakończyć raport z „ewangelizacji” w domu i rok 2014. :‑)