TDK WR700 — słuchawki, które pokochasz
Jeżeli chcielibyście kupić dobre, uniwersalne słuchawki w rozsądnej cenie, czeka Was nie lada wyzwanie. Lektura for poświęconych tematyce audio przyniesie druzgocące informacje...Znawcy tematu szybko wyperswadują Wam, że upatrzone Creative'y, KOSSy czy Philipsy za kilkadziesiąt złotych do niczego się nie nadają i „zdecydowanie lepiej” dołożyć do słuchawek firmy np. AKG, Altec Lansing, Audio-Technica, Beyerdynamic, Fischer Audio, Grado, JAYS, NuForce, Sennheiser, Shure, Sleek Audio, SoundMAGIC, Ultrasone, Westone, Xears... — niepotrzebne skreślić. Dopiero TE (tu model) będą oferować lepszą sygnaturę brzmieniową, szerszą scenę, wyraźniejszą separację instrumentów itd. I oczywiście „najlepiej” kupić osobne do domu, osobne na miasto, inne do muzyki techno, inne do klasycznej. Uff... Bez wątpienia. Łatwo jednak przy tym wpaść samonakręcającą się spiralę, której skutkiem będzie przeświadczenie, że bez doktoratu z akustyki i kilku tysiaków w kieszeni nie warto nawet podejmować wyzwania...
16.12.2011 | aktual.: 17.12.2011 01:25
Zadanie na szczęście jest prostsze jeżeli szukacie słuchawek bezprzewodowych. Tu siłą rzeczy wybór jest ograniczony, bo dla prawdziwego audiofila taka konstrukcja zakrawa o bluźnierstwo. Pomijając jednak mniej lub bardziej wydumane straty na jakości (o czym za chwilę), słuchawki bezprzewodowe oferują całkowicie inny komfort. Teoretycznie każdy to niby rozumie, jednak dopiero gdy naprawdę uwolnicie się od kabli uświadomicie sobie jak bardzo krępowały Wam ruchy, przeszkadzały np. przy ściąganiu kurtki, czy gdy chcieliście zrobić sobie herbatę. Zaczniecie odkrywać prawdziwą wolność słuchania. W dalszym ciągu pozostaje pytanie: co wybrać? My postanowiliśmy przyjrzeć się słuchawkom nausznym TDK WR700. Nie jest to żadna nowość, wyróżnia je jednak nietypowy sposób transmisji dźwięku, a w Sieci ciężko znaleźć informacje na ich temat.
Zanim jednak przejdę do omawiania szczegółów technicznych kilka słów o na temat wyglądu i wykonania. Słuchawki od pierwszej chwili sprawiają bardzo porządne wrażenie. Obudowy muszli wykonane są z przyjemnego w dotyku, matowego plastiku, wałki uszczelniające są grube, miękkie i pokryte delikatną, ale sprawiającą solidne wrażenie, skórką. Taka sama skórka pokrywa większą część pałąka, od spodu dodatkowo podbita jest gąbką aby słuchawki nie uwierały w głowę. Konstrukcja wewnętrzna pałąka jest metalowo-plastikowa, zewnętrzne elementy są jednak już wyłącznie plastikowe. Zwykle nie lubię tworzyw udających metal (w tym wypadku chyba nikiel), jednak te zastosowane w WR700 są dobrej jakości, nie niweczą więc pozytywnych wrażeń. Całość jest bardzo dobrze zmontowana, żaden element nie trzeszczy ani nie wydaje innych niepokojących odgłosów.
Niemniej ważne jest jak słuchawki leżą na głowie. W przypadku bezprzewodowych słuchawek nausznych często spotykanym mankamentem jest zbyt mocny ucisk muszli powodujący dyskomfort, a przy dłuższym odsłuchu także ból głowy i pocenie się małżowin. W TDK WR700 problem ten na szczęście nie występuje. Słuchawki nie uwierają, trzymają się jednak na tyle mocno, że nie ma obaw o spadanie podczas np. schylania się. Duża w tym zasługa wspomnianych wcześniej, miękkich wałków wygłuszających, które dobrze dopasowują się do małżowin i zapewniają stabilne oparcie. Gorzej z pałąkiem — ten potrafi lekko się przesunąć, choć nie w stopniu niepokojącym. O bieganiu w WR700 na głowie lepiej jednak nie myśleć.
Skoro już jestem przy pałąku. Regulacja jego długości pracuje jak na mój gust odrobinę za lekko. Niemniej jednak, przypadkowe rozsunięcia w testowanym przeze mnie egzemplarzu nie zdarzały się, więc być może to obawy na wyrost. Ogólnie rzecz biorąc słuchawki TDK WR700 leżą na głowie nadspodziewanie wygodnie, w czym sporą zasługę odgrywa relatywnie nieduża waga — 170 gramów. Również transport nie nastręcza żadnych problemów — tak jak w przypadku innych konstrukcji tego typu, muszle można złożyć, pałąk zsunąć, a całość zapakować do dołączonego w komplecie zamszowego woreczka.
Czas przejść do wyróżnika WR700, czyli zapowiadanego wcześniej, nietypowego sposobu transmisji dźwięki. Słuchawki bezprzewodowe dzielą się z grubsza na dwa rodzaje: stacjonarne z dedykowanymi nadajnikami radiowymi i przenośne wykorzystujące do transmisji Bluetooth. Jedno i drugie rozwiązanie ma swoje wady. Dedykowane nadajniki radiowe są zwykle sporych rozmiarów i wymagają zasilania z gniazdka elektrycznego, co wyklucza mobilność. Przepustowość przesyłu danych w technologii Bluetooth jest z kolei ograniczona, co wymusza stosowanie kompresji (zwykle kodek SBC) powodującej odczuwane zniekształcenia dźwięku, szczególnie gdy przesyłany dźwięk jest już skompresowany (pliki mp3). Nową jakość miał przynieść kodek apt-X, jednak liczba obsługujących go urządzeń jest niewielka, a przecież „do Tanga trzeba dwojga" żeby to działało.
TDK WR700 łączą obie te koncepcje. W komplecie ze słuchawkami dołączony jest dedykowany nadajnik wykorzystujący technologię Kleer, umożliwiający przesyłanie dźwięku w paśmie 2,4 GHz na odległość do 10 metrów. Dźwięku nieskompresowanego, jakości CD-Audio tj. o częstotliwości próbkowania 44,1 kHz i rozdzielczości 16 bitów. Nadajnik posiada standardowy wtyk mini-jack 3,5 mm (w komplecie jest też przejściówka do 6,3 mm oraz 10-centymetrowa przedłużka) dzięki czemu można go wpiąć w dowolne źródło dźwięku — amplituner, telewizor, notebook, tablet, ale oczywiście także smartfon czy odtwarzacz mp3. Co jednak najważniejsze nadajnik ten jest mocno zminiaturyzowany i zasilany bateryjnie (2 x AAA, tak jak słuchawki), dzięki czemu przy odrobinie samozaparcia można traktować to jako rozwiązanie mobilne.
Dlaczego przy odrobinie samozaparcia? Bo mimo wszystko nadajnik ma spore wymiary (5 x 3,5 x 2 cm), więc w zestawieniu z niewielkimi (zwykle) odtwarzaczami mp3 może wyglądać trochę karykaturalnie. Z drugiej jednak strony w zestawie otrzymujemy gumkę i wspomnianą przedłużkę dzięki którym łatwo oba urządzenia spiąć ze sobą aby „nie latały” po kieszeni i wzajemnie się nie obijały. Od wygody rozwiązań wykorzystujących Bluetooth dzieli jednak przepaść... W stosunku do nich jest jeszcze jedna różnica in minus — z oczywistych względów nie mamy możliwości sterowania odtwarzaczem (play, pause itd.), można jedynie regulować głośność przy pomocy klawiszy na prawej muszli. W stosunku do przewodowych konstrukcji to jednak i tak plus.Jak to gra? Przede wszystkim dźwięk jest czysty, pozbawiony artefaktów typowych dla konstrukcji opartych o Bluetooth. Tony wysokie i średnie reprodukowane są poprawnie, można mieć jedynie zastrzeżenia do basów. Przy niedużej głośności natężenie dźwięków niskich wydaje się niewystarczające. Dopiero wraz ze zwiększaniem głośności następuje ich stopniowa eskalacja, aż do poziomu popularnych Sennheiserów HD 202, cenionych przez wiele osób właśnie ze względu na mocny bas. Warto w tym miejscu dodać, że słuchawki są dość głośne, co w przypadku konstrukcji bezprzewodowych wcale nie jest normą. Ogólnie wrażenia są więc jak najbardziej pozytywne, jednak odczucia słuchowe to sprawa bardzo indywidualna. W przypadku bardziej wysublimowanych potrzeb polecam więc przeprowadzenie odsłuchu przed ewentualnym zakupem.
Co jeszcze? Jak na słuchawki nauszne, w dodatku bez mechanizmów aktywnego tłumienia, WR700 dobrze izolują od dźwięków zewnętrznych, pozostawiają jednak przy tym margines słyszalności niezbędny do zachowania bezpieczeństwa podczas poruszania się np. po ulicy. W słuchawkach tych chodzi się zresztą bardzo komfortowo, a ich kompaktowe rozmiary nie powodują rozdziawionych min współpasażerów w komunikacji miejskiej. Praktyczny zasięg nadajnika faktycznie wynosi około 10 metrów — ale na otwartej przestrzeni. W domu, przez ściany może to być 2-3 metry krócej. Mimo wszystko wygoda jest nieoceniona.
Jednak aspektem praktycznym wartym największego podkreślenia jest z całą pewnością czas pracy na bateriach. Według producenta, WR700 umożliwiają słuchanie muzyki aż przez 40 godzin, czyli 5-krotnie dłużej niż analogiczne słuchawki Bluetooth np. Creative'a czy Sennheiser'a. Kilkukrotnie próbowałem to zmierzyć, ale grają naprawdę tak długo, że nie sposób się przy tym nie pogubić w obliczeniach. Z całą pewnością w tych 40 godzinach wielkiej przesady jednak nie ma. Dużą zaletą jest wykorzystanie przy tym standardowych ogniw AAA, dzięki czemu zaopatrując się zapasowy komplet możemy nieprzerwanie słuchań muzyki, bez irytującego czekania na naładowanie wbudowanego akumulatora, który zgodnie ze złośliwością rzeczy martwych rozładuje się akurat w najmniej oczekiwanym momencie...
Mówi się, że jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego. TDK WR700 wyłamują się temu stwierdzeniu. To arcyciekawe, uniwersalne słuchawki, które łączą w sobie najważniejsze zalety rozwiązań bez- i przewodowych. Dobrze grające, choć na pewno nie audiofilskie, które można podpiąć do każdego źródła dźwięku, a także używać zarówno w domu, jak i poza nim. Do tego atrakcyjnie zaprojektowane i porządnie wykonane. Ogólnie rzecz biorąc WR700 to świetny produkt i aż dziw bierze, że tak długo pozostaje w cieniu. Tym bardziej, że cena na poziomie 300 zł nie należy do specjalnie wygórowanych, nie tylko na tle innych słuchawek Kleer (np. AKG K 840 KL — ok. 1350 zł), ale i słuchawek Bluetooth (Creative WP-300 — 250 zł, AKG K830 — 550 zł, Sennheiser MM 400 — 750 zł). Konkurencję w tym względzie mogą stanowić jedynie słuchawki przewodowe i te z nadajnikiem radiowym zasilanym z sieci.
Tak naprawdę jedynym słabym punktem rozwiązania TDK jest nadajnik Kleer, a konkretniej jego gabaryty, które poza domem nie pozostają bez znaczenia (chyba, że odtwarzacz mp3 czy smartfona trzymamy np. w plecaku). Jeżeli jednak pogodzicie się z tym mankamentem, pokochacie słuchawki WR700 za prawdziwą wolność jakie Wam dadzą, przy zachowaniu jednocześnie relatywnie wysokiej jakości dźwięku. A miłość, jak wiadomo, wymaga wyrzeczeń ;)