FantAsia: test telefonu ZUK Z2, najtańszego modelu ze Snapdragonem 820 oraz 4/64 GB
Telefon ZUK Z1 był niezwykle interesująca próbą odświeżenia smartfonowego portfolio firmy Lenovo i udanym wprowadzeniem na rynek podmarki technologicznego potentata. W moim prywatnym rankingu, słuchawka ta zajmuje bardzo wysokie miejsce, a gdyby nie brzydki wypadek, w skutek którego została strzaskana, pewnie dalej służyłaby mi za pierwsze urządzenie do codziennej komunikacji ze światem. Cóż, ostatecznie wymiana pękniętego wyświetlacza okazała się mało opłacalna, ale z drugiej też strony wydarzenia rozbudziły zainteresowanie modelem ZUK Z2. W sprzedaży pojawiła się co prawda jeszcze mocna edycja PRO sprzętu, ciesząca się u nas w kraju całkiem świetną opinią, ale mimo wszystko podstawowa wersja wciąż pozostaje tańszym rozwiązaniem, do tego jednym z najtańszych na układzie Snapdragon 820. W sklepie Gearbest zakupicie ten telefon w cenie poniżej 200 dolarów, a jeżeli zapolujecie na okazję, dacie i mniej. Czy warto? Na pewno rozważyć zakup.
Na wstępie należy zaznaczyć, że Z2 nie doczekał się dotąd oficjalnego CyanogenOSa, a poprzednik to miał, przy czym prężnie działają zdolne grupy programistyczne, przepisujące różne wersje Androida pod ZUKa. Jest z czym kombinować, jak ktoś lubi często zmieniać soft. Bez gmerania w kodzie, skazani jesteśmy na autorską nakładkę ZUI, nie do końca intuicyjną oraz bez wsparcia dla języka polskiego. W smartfonie prosto ze sklepu co prawda polski był, ale chodziło o wzbudzający niepokój zlepek starych ROMów, który natychmiast zastąpiłem oficjalnym chińskim, aby potem dokonać aktualizacji do jego najnowszej wersji, czyli 2.3.042 ST. Nie obyło się bez zgłębiania poradników, a także pomocy aplikacji FlyVPN, żeby dało się szybko pobrać wymagane pliki z azjatyckich serwerów, lecz spokojnie ogarniecie temat. Programy do wykrywania malware krzyczeć będą o występowaniu appki Liuliangbao, lecz po spędzeniu wielu godzin w Internecie na czytaniu, że nikt tak naprawdę nie wie, za co odpowiada plik leżący sobie po prostu w jednym z katalogów, odpuściłem zabawy z wgrywaniem TWRP dla usunięcia go. Na spokojnie czekam na nadchodzącego Androida 7.0, zapowiedzianego dawno temu, który za moment wskoczy na Z1 oraz Z2 Pro.
Nie szata - tfu! - pudełko zdobi telefon
Mając w pamięci fantastycznie zrobione pudełko Lenovo ZUK Z1, na minus zaskoczyło mnie opakowanie następcy na rynek chiński. Jest białe, niczym się nie wyróżniające, a grafiki przywodzą na myśl raczej produkty No Name, niż przecież mimo wszystko flagowca z potężnymi podzespołami. Poza telefonem, w opakowaniu znajdziecie niewielką ładowarkę na cienkich bolcach, kabelek USB typu C, szpilkę do tacki SIM oraz kilka ulotek, m.in. opisującą pokrótce model. Bez szału. Telefon ma fabrycznie założoną matową folię na ekran, w założeniu żeby tłumiła odblaski. W praktyce jednak szybko się jej pozbędziecie, gdyż będziecie mieli poczucie rozmywania się pikseli albo stałego zabrudzenia ekranu. Na dłuższą metę można oczy popsuć… Lepiej doinwestować w hartowane szkło, także na szklany tył.
Co w ZUKu Z2 puka:
- CPU: Qualcomm Snapdragon 820 2.15 GHz
- GPU: Adreno 530
- Ekran: 5 cali, 1920x1080, Gorilla Glass (przód i tył)
- Pamięć: 4 GB RAM, 64 GB pamięci na dane
- Kamerki: 13 MP tył + dioda LED, 8 MP przód
- System: ZUI 2.3.042ST na Androidzie 6.0.1
- Akumulator: według producenta 3500 mAh, zmierzone 3474 mAh
- Inne: dual micro sim, WiFi 802.11ac, Bluetooth 4.1, GPS
- Częstotliwości: WCDMA 850/900/1900/2100, GSM 850/900/1800/1900, FDD-LTE 850/900/1700/1800/1900/2100/2600
- Wymiary: 141 x 68 x 8 milimetrów
- Wymiar pudełka: 91 x 68 x 49 milimetrów
Śliski temat...
Patrząc na kanciastą, zupełnie niepodobną do Z1 bryłę smartfonu, jedni powiedzą, że jest brzydki. Inni rzekną, iż podoba im się biznesowy zarys formy. Ja, będąc gdzieś pomiędzy, przede wszystkim wykrzyczę, jak bardzo śliskie to urządzenie. Jeżeli nie składaliście mebli z poziomicą, na bank telefon wyląduje niejeden raz na podłodze. Powolutku, po małym spadku, osuwał będzie się z blatu czy szafki ku twardej posadzce. Szkło z tyłu może na pierwszy rzut oka prezentuje się fajnie, ale na dłuższą metę wkurza, bo trzeba naprawdę dbać, gdzie się ZUKa Z2 kładzie, a poza tym bardzo się palcuje i wbrew pozorom szybciutko rysuje. W dłoniach też się ślizga, czemu nie pomaga wcale 5‑cali modelu. Należy uważać, korzystając z urządzenia z duszą na ramieniu, bowiem o rozbicie go nie będzie wcale tak trudno. Poważnie.
Tabliczkowy projekt sprzętu potrafi przypaść do gustu, zwłaszcza czarna wersja. Blisko mu Lumiom. Z tyłu, w lewym górnym rogu, dostajemy aparat 13 MPix, diodę doświetlającą i mikrofon. Lewa oraz górna krawędź są puste, matowe jak całość ramki. Wciąż zastanawiam się czy jest plastikowa, czy też aluminiowa pod farbą… Na prawej stronie mamy doskonale osadzone przyciski od regulacji głośności plus włącznik, a także tackę SIM. Na dole widzimy pojedynczy głośnik, mikrofon, złącze USB‑C i port słuchawkowy. Tak, jest na spodzie. Na froncie, ponad ekranem umiejscowiono przedni aparat, czujniki zbliżeniowy oraz światła i do tego maciupeńką diodę powiadomień, świecącą zawsze na biało. Pod ekranem wrzucono wielofunkcyjny przycisk. Robi za czytnik linii papilarnych, przycisk fizyczny, który da się wdusić, a do tego też dotykowy, z opcjami przypisywanymi również do muskania go w lewo czy prawo. Jak na razie żaden alternatywny ROM nie jest niestety w stanie zapewnić pełnej funkcjonalności tego rozwiązania, a szkoda. Powrót do standardowego układu trzech przycisków, Głównego, Menu i Wstecz, to ciężka przeprawa, gdy już miało się Z2 w rękach.
Kupiłeś Chińczyka to kombinuj
Od podszewki, trochę się trzeba narobić, aby telefon działała tak, jak się chce. Po pierwsze, zaraz po zainstalowaniu nowego oprogramowania, wszystko jest w chińskich krzaczkach i należy poszukać w Internecie, co popukać w opcjach, aby przejść na angielski. Potem spokojnie odinstalowujemy kilka niepotrzebnych aplikacji, a następnie z wbudowanego sklepu App Center dogrywamy sklep Play wraz z wymaganymi usługami. Żeby nie marudzić na to, jak np. działa Gmail czy Mapy, wypada pokombinować też trochę z ustawieniami między innymi autostartu. Z ciekawszych programików wgranych fabrycznie, dostajemy SafeCenter, czyli centrum zabezpieczeń z antywirusem, odzyskiwaniem wolnego miejsca lub zarządzaniem uprawnieniami. Jest ponadto aplikacja fitness U‑Health, ale raczej jako ciekawostka, ponieważ obeznani w temacie fit korzystać będą z popularnych, ulubionych programów. Domyślny pulpit opiera się na wrzucaniu nań wszystkiego, co dogramy, czego nie lubię. Szybko zamieniłem go na uznanego Nova Launchera, aby mieć większą kontrolę nad aplikacjami. Ściągany palcem ekran powiadomień rozszczepiono sobie na dwa. Z góry spadnie nam podgląd wiadomości SMS i tym podobne. Ikonki szybkiego dostępu wysuwa się zaś z dołu. Od razu wyłączyłem je z poziomu ekranu blokady, bowiem wprowadzały tylko niepotrzebny zamęt. Z rzeczy rzucających się w oczy, dodam myśl o dziwnym podejściu do tapety. Obrazek pokazywany jest z ZUI w kwadracie, nie na całym pulpicie. Nova to poprawia.
Moc mocą, ale Panie, co z tym LTE?
Benchmarki i gry demonstrują, że warto się telefonem zainteresować. Nie ma mowy, żeby coś na tym nie poszło w wysokiej jakości, a przy tym przepięknej płynności. Co dziwne, system może nie łapie zacinek, lecz często puknięcie palcem odczytywane jest dopiero za drugim razem. Niektórzy marudzą na moduł GPS, ale u mnie nawet bez wsparcia ze strony sieci komórkowej, szybko jest w stanie wyłapać lokalizację. W instrukcji zabrakło o tym informacji, ale pełne wsparcie dla LTE (minus jedna z częstotliwości, która dostępna jest w modelu PRO) osiągalne jest wyłącznie po włożeniu karty od danych do pierwszego otworu w tacce SIM. Rzecz potwierdzona przez producenta mimochodem w jednym z azjatyckich zakątków sieci, do którego trafiłem przypadkiem... Na drugim slocie będzie rozłączać LTE, gubić zasięg, ogólnie dziwnie się zachowywać. Przez to w pewnym momencie miałem zwyczajnie ZUKa Z2 dość, uważając go za bubel. Do tego że nie pasowało mi nastawienie na tekst, a nie zdjęcia znajomych w książce telefonicznej oraz aplikacji do rozmów telefonicznych… Jakość tychże jest zadowalająca, ale głośnik mono na krawędzi gra niezbyt żwawo, co czyni sprzęt mało przydatnym w trasie bez zestawu głośnomówiącego. Czytnik palca reaguje za to natychmiastowo, dbając o bezpieczeństwo naszych prywatnych danych. Akumulator, którym ZUI sprawnie zarządza, potrafi wytrzymać do pięciu dni z dwoma kartami i LTE, ale realny czas normalnego użytkowania to około dwóch dni, nim sięgniecie po ładowarkę. Telefon nie obsługuje technologii QuickCharge 3.0 (choć teoretycznie powinien), acz ładuje się sprawnie.
sZUKanie dziury w aparacie
Zdjęcia z obu oczek, 13 oraz 8 MPix, wychodzą w zasadzie satysfakcjonujące, ZUK Z1 z sensorem od Sony robił moim zdaniem jednak lepsze. Tym razem postawiono na technologię od Samsunga. Małe deja vu miałem przy tym z różnicami w jakości fotografii w zależności od używanego programu. Domyślna aplikacja od aparatu, z bajerami pokroju nagrywania filmików w zwolnionym tempie, rejestruje pojedyncze momenty najszybciej, unikając poruszeń, lecz zmiękcza lekko obraz. Ostrzejsze, a więc milsze dla oka efekty, uzyskacie z np. Aparatem Google, przy minimalnym ruchu obiektu pojawi się jednak smużenie… Trzeba wiedzieć, co się chce cyknąć. Open Camera czy różne komercyjne aplikacje, typu A Better Camera, niewiele więcej dają. Spore problemy są z uchwyceniem jasnych rzeczy w słabych warunkach oświetleniowych. Balans bieli szaleje wtedy wraz z kontrastem, prześwietlając wszystko. Najgorsza przypadłość jednak to źle dobierane niekiedy proporcje obrazu. Na pionowych zdjęciach postacie będą wyciągnięte, a więc na poziomych ściśnięte. Nie od razu rzuca się to w oczy, bo też nie za każdym razem chyba występuje. Cały czas badam sprawę.
Pełna galeria do testu na Flickr.com (ZUK Z2 High Resolution Sample Photos): >>KLIK!<<
Ostatecznie, ZUK Z2, który w swej cenie mógłby stać się nie lada gratką, pozostawia zbyt wiele do życzenia, aby móc go z czystym sercem polecić jako smartfon codziennego użytku. Niedorobione oprogramowanie, prawdopodobnie stojące także m.in. za kłopotami przy zdjęciach, stanowi główną bolączkę tego modelu. Nie każdy będzie miał ochotę czy na tyle dużo wiedzy, by bawić się w testera dostępnych ROMów. Te są zresztą przecież z własnymi bolączkami, a słuchawka nie jest również jakoś wielce popularna, by zainteresowali się nią ci ważniejsi programiści. Dorzucę do zestawu dla marudy niezbyt sprawnie radzący sobie czujnik warunków oświetleniowych, zazwyczaj zbytnio przyciemniający ekran, a także zbyt małą, żeby nie powiedzieć maciupką, białą diodę powiadomień. O dziwnym zachowaniu LTE wspominałem. Szkoda, ponieważ mocy spokojnie wystarczy tu na najbliższe miesiące, zaś teoretycznie stosunek ceny do możliwości wypada niby świetnie. Produkt dla cierpliwych i ciekawych azjatyckich rozwiązań niestety, a przynajmniej tak to będzie na chwilę obecną.