Blog (39)
Komentarze (861)
Recenzje (0)
@GregKovalWeb w Web

Web w Web

Ten post jest niejako odpowiedzią na wpis @MaXDemage: The software is dead! Nie będą tu spinał pośladków przy przemyśleniach Maksa, bo jak to dla niego charakterystyczne, post jest raczej humorystycznym spojrzeniem na temat mającym wywołać dyskusję, a nie dojście do sedna sprawy.

476321

Komentarze pod tekstem nie są już tak zabawne, nawet te od MaXDemage. Wynika z nich, że wiele osób ma nikłą świadomość czym są aplikacje w chmurze i często albo ich definicja jest za bardzo rozszerzona, albo tak jak u Maksa zawężona.

Steam nie jest aplikacją chmurową. Podstawową cechą takiej aplikacji jest fakt, że nie wymaga ona współdzielenia zasobów z jednostką stacjonarną, aby jej używać. Steam na to nie pozwala. Aby wykorzystać dane pochodzące ze Steam potrzebny jest specjalistyczny komputer, który te dane odczyta, czyli PC, który potrafi instalować i uruchamiać gry pobrane ze Steam. Jest to więc aplikacja internetowa, ale nie działająca w chmurze.

Lepszym tu przykładem byłaby serwis Gaikai, który obecnie jest niestety nieczynny (po przejęciu przez Sony). Pozwala on na instalację gry na wynajętym serwerze i dostęp do takiej instalacji z praktycznie każdego urządzenia wyposażonego w przeglądarkę z Javą. Serwis może doczeka się wkrótce reaktywacji ze strony Sony, które widzi w tym sposobie przyszłość rozrywki growej.

Steam jest zresztą zaprzeczeniem całej idei świata bez piratów. Pozwolę sobie zacytować:

Autoryzacja powoduje, ze niepotrzebne są dodatkowe głupie zabezpieczenia, niepotrzebne są dodatkowe DRMy, niepotrzebne są żadne cuda na kiju

... że co proszę? Steam to jeden wielki DRM i szczerze mówiąc jego usługa sieciowa polega głównie na dostarczaniu zabezpieczenia. Nie rozumiem więc wcześniejszych słów Maksa: "Czemu nikt nie uczy się z sukcesu Steama?"

MaXDemage strasznie zawęził definicję aplikacji webowej do tych programów, które udostępniają użytkownikom tylko usługi. Takie aplikacje korzystają tylko z serwerów twórców aplikacji i nie pozwalają użytkownikowi na inne źródło dostępu do swoich danych. Zapominamy jednak, że takie aplikacje posiadają także odpowiedniki "instalowalne", które pozwalają użytkownikowi na swobodny wybór miejsca przechowywania swoich danych. Tak więc Dropbox ma swoje ownCloud, Facebook Diasporę, Blogger Wordpressa itd. Aplikacje te każdy może sobie zainstalować na serwerze wynajętym od firmy hostingowej, lub na domowym serwerze stworzonym choćby ze starodawnego PC. Wiem dla niektórych osób to trochę bardziej skomplikowana opcja (co nie znaczy, że nie ma takiej opcji) jednak w ten sposób pozbywamy się wszystkich wad jakie są dziś przypisywane aplikacjom w chmurze, a zwłaszcza jest idealna jeśli chodzi o bezpieczeństwo naszych danych.

Nie rozumiem więc dlaczego firma, którą zazwyczaj stać na małą sieć serwerową, musiałaby korzystać z serwerów zewnętrznej firmy, która nawet nie potrafi zagwarantować bezpieczeństwa naszych danych, a nawet jest prawnie zobowiązana do przekazania takich informacji rządom państw obcych?

Oczywiście jak zwykle w takich dyskusjach gloryfikowana jest rola tzw. zwykłego użytkownika. Tyle, że w gruncie rzeczy ma on raczej destrukcyjny charakter na rozwój computingu w chmurze. Przede wszystkim wymusza na użytkownikach tworzenia monopolu na bazie popularności, co w przyszłości nie tylko nie pozwoli na powstanie lepszych rozwiązań, ale przede wszystkim uniemożliwi przejście na inne rozwiązanie, choćby z tego powodu, że nie mamy tam znajomych itp. Większość takich użytkowników tworzy więc tylko rząd dusz, który nie ma już wpływu na rozwój danej aplikacji w kierunku właściwym dla naszych potrzeb. Bo kto się liczy z użytkownikami, którzy ... nie płacą.

Takie środowisko nie sprzyja popularności aplikacji instalowanych na serwerach, co oczywiście nie oznacza, że są one gorsze od swoich odpowiedników. Traf chce, że większość z takich aplikacji to te oparte na otwartych licencjach. Cudem jednak się one rozwijają, bo wspierają je jeszcze firmy hostujące i firmy, które nie chcą się uzależniać od komputerowych gigantów. Dobrym przykładem jest tu sukces deweloperów ownCloud zarabiających na płatnym wsparciu technicznym dla swoich usług. Przyszłość informatyki chmurowej jest wiec pisana właśnie przez takie firmy, a nie zwykłych użytkowników.

Na nieszczęście dla Maksa niestety takie środowisko też ma swoją patologię. Wszystko zależy więc od swobody użytkowania programu jaką otrzymuje użytkownik. Nieszczęściem usługi typu Google jednocześnie z ograniczeniem korzystania z programu, ograniczają także swobodę w decydowaniu o swoich danych umieszczonych w tych usługach. Jednak chmury także nie oprą się piractwu. Już teraz można pobrać pirackie motywy i dodatki do Wordpressa, które zostały wydane na restrykcyjnych licencjach i pobierane są za nie opłaty. Jestem więc pewien, że takie "dodatki" spotkają też aplikacje wspomniane przez MaXDemage.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)