Wielka Brytania: tajne sądy zadecydują o konfiskacie dziennikarskich laptopów
Wielka Brytania nigdy nie była krajem szczególnie słynącym zposzanowania wolności słowa, ale w zasadzie nikt nie negował jejprzynależności do świata zachodnich demokracji. Coraz więcej pojawiasię jednak powodów, by tę przynależność zacząć negować –interwencja funkcjonariuszy GCHQ (brytyjskiego odpowiednika NSA) wredakcji Guardiana, która zakończyła się zniszczeniem przez nichkomputerów wykorzystywanych do przechowywania przekazanych przezEdwarda Snowdena tajnych dokumentów, może okazać się zapowiedziąjeszcze bardziej drakońskich działań przeciwko mediom.Dziś brytyjska Izba Gmin zajęła się ustawą deregulacyjną (TheDeregulation Bill), mającą wyeliminować wiele skomplikowanychprocedur biurokratycznych z istniejącego porządku prawnego. Takiminicjatywom można by było tylko przyklasnąć, gdyby nie jeden szkopuł– w tym konkretnym wypadku rząd premiera Camerona znalazłsposób na „deregulację” procedur, które do tej porychroniły powierzone mediom informacje. Jeśli policja lub służbyspecjalne chciały uzyskać dostęp do notatek, zdjęć czy plikówbędących w posiadaniu dziennikarzy, za każdym razem musiaływnioskować o to w sądzie, w obecności przedstawicieli redakcji. [img=policeUK]Tego typu procedury utrudniają oczywiście pracę służb, więcinicjatywa Olivera Letwina z Partii Konserwatywnej spotkała się zdużym uznaniem brytyjskiego rządu. Idzie ona w stronę wprowadzonego wzeszłym roku w Wielkiej Brytanii ustawy Justiceand Security Act 2013, ustanawiającej system tajnych sądów, wktórych ludzie pozywający władze o porwania czy tortury nie będąmogli nawet zapoznać się z dowodami, jakie władze miałyby w ichsprawach. Ustawa ta, podobno wymuszona przez Stany Zjednoczone,otrzymała monarszy podpis, mimo że np. profesor prawamiędzynarodowego i znany prawnik brytyjski Philippe Sands uznał ją zanaruszającą prawo do uczciwego procesu gwarantowanego przezEuropejską Konwencję Praw Człowieka.Wspomniana ustawa deregulacyjna w podobny sposób upraszczaprocedury uzyskiwania dostępu do materiałów dziennikarskich. Już dziśwydawcy mogą zostać oskarżeni o lekceważenie sądu, gdyby odmówiliwydania posiadanych danych. Po przyjęciu nowego prawa, policja i służby specjalne mogłyby korzystać z tajnych przesłuchań, podczasktórych uzasadniałyby potrzebę uzyskania nakazu zajęciadanych i ich nośników (w praktyce nawet całych komputerów). Do takichprzesłuchań nie byłby dopuszczony żaden przedstawiciel mediów. Jaksugeruje The Guardian, jedynym powodem tej „deregulacji”jest ułatwienie policji pozyskiwania informacji będących w posiadaniudziennikarzy. Pierwszą sprawą, w której deregulacja może znaleźć zastosowanie,jest śledztwo prowadzone przez londyńską policję w sprawie przecieku,którego źródłem miał być oficer Special Air Service, informatordziennikarza Sky News. Na normalnej ścieżce sądowej policja niezdołała uzyskać wszystkich potrzebnych jej informacji, ale jejprzedstawiciele twierdzą teraz, że chcieliby uzyskać nakaz zajęciawysoce wrażliwych informacji bezkonieczności ujawniania szczegółów śledztwa.Oczywiście, gdy informacje są naprawdę cenne, nie trzeba pytać się sądów o zgodę. Belgijski dziennik De Standaard donosi, że agenci amerykańskiego NSA i brytyjskiego GCHQ przeprowadzili wspólną operację wymierzoną w profesora Jeana-Jacquesa Quisquatera, belgijskiego kryptografa zajmującego się mechanizmami uwierzytelnień z wiedzą zerową. Profesor miał paść ofiarą ataku typu spear-phishing: specjalnie spreparowane dla jego komputera malware ukryto pod linkiem prowadzącym do fałszywego zaproszenia z serwisu LinkedIn. Po uaktywnieniu szkodnika, miał on zapewnić służbom pełen wgląd w prace profesora, zarówno naukowe, jak i świadczone dla różnych jego korporacyjnych klientów.
03.02.2014 | aktual.: 04.02.2014 09:35