Wolne i Otwarte Oprogramowanie w szkołach w Jaworznie
Na przełomie czerwca i lipca władzemiasta Jaworzno zdecydowały, że na wszystkich komputerach wszkołach zainstalowany zostanie system Linux. To dość śmiały i zpewnością niecodzienny krok biorąc pod uwagę fakt, że wprzeważającej większości szkół w Polsce bezapelacyjnie królujeoprogramowanie Microsoftu. Jeden z naszych czytelników, Quest-88miał okazję przeprowadzić wywiad z osobą, która na temat całejsprawy ma wiele do powiedzenia - na pytania o powody zmian,zasadność rewolucyjnych decyzji i plany na przyszłość odpowiadałMaciej Bąk, Starszy Informatyk Urzędu Miejskiego w Jaworznie.
18.07.2009 | aktual.: 24.06.2010 16:29
Dla poprawienia czytelności wywiaduoznaczyliśmy pytania pogrubioną czcionką.
Oprogramowanie Microsoftubyło sukcesywnie wykorzystywane w polskiej edukacji od wielu lat.Co takiego wydarzyło się, że Urząd Miejski odwrócił się od tejtradycji i zechciał wypróbować GNU/Linuksa? Maciej Bąk: Hmm... po pierwsze, to nie jest tak, że UrządMiejski odwraca się od oprogramowania firmy Microsoft :) Nikt przyzdrowych zmysłach nie odrzuca oprogramowania, które podobno pracuje(legalnie, lub niestety najczęściej nie) na 99% desktopów w naszymkraju. W naszym mieście podjęto decyzję o wykorzystaniu wedukacji systemu GNU/Linux, co nie oznacza jednoczesnego odrzuceniaWindowsów. A dlaczego Linux? Powodów, jak to zwykle bywa, jestwiele. Po pierwsze: mamy w tym momencie do czynienia ze swoistąmonokulturą. Dzieciaki w szkołach uczy się posługiwać narzędziamitylko jednego systemu operacyjnego, co niestety najczęściejprowadzi do swego rodzaju "komputerowego analfabetyzmu", kiedy tochoćby zmiana ikonki na Pulpicie, skutkuje kompletnym zagubieniemużytkownika. Nie mówiąc o kreatywnym myśleniu w wykorzystaniupotencjału komputera. Chcemy pokazać uczniom, że światoprogramowania nie zaczyna i nie kończy się na produktach MS, akorzystanie z komputera nie ogranicza się tylko do bezmyślnegoklikania w ikonki. Z naszego kilkuletniego doświadczenia w"pielgrzymowaniu z pingwinkiem" po szkołach wynika, że dla uczniówsporym szokiem jest nieraz widok więcej niż jednego pulpitu namonitorze komputera, nie mówiąc już o tym, że może on mieć inaczejzorganizowaną nawigację i inny wygląd niż ten oferowany przezwindowsowe okienka. Po drugie: legalność! Tak się składa, że ze wszelkich badań wynika,że nasz kraj jest w czołówce piractwa komputerowego (choć naszczęście powoli zmienia się to na lepsze). Placówki edukacyjneposiadają najczęściej legalne oprogramowanie, które zakupionezostało za czasem śmieszne pieniądze w rozmaitych programach"wspierania edukacji", ale nikt nie zastanawia się niestety, corobi uczeń wracający ze szkoły do domu z zadaniem "napisz na jutro3 strony wypracowania w Wordzie". Niewielu nauczycieli i niewieleszkół zadaje sobie trud edukowania ucznia, że istnieje alternatywadla piractwa. Że istnieją darmowe odpowiedniki większościkomercyjnych aplikacji wykorzystywanych w szkolnej edukacji. Pamiętajmy, że uczeń (a właściwie jego rodzice) nie jest w stanienabyć np. pakietu biurowego za taką cenę jak szkoła, a musi wydaćwielokrotność tej sumy za produkt, którego wykorzystanie wwarunkach domowych i tak obwarowane jest szeregiem ograniczeń(licencje edukacyjne). GNU/Linux i Open Source pozwala każdemu, bez względu na jego statusmaterialny, na efektywne wykorzystanie technologii komputerowej wedukacji i co ważniejsze na legalne z niej korzystanie! Po trzecie: pieniądze. Pomijając brak opłat licencyjnych naoprogramowanie (a są to niemałe pieniądze), warto wskazaćoszczędności na sprzęcie. Tak się składa, że każda kolejna wersjasystemu operacyjnego Windows ma coraz większe wymagania sprzętowe,czego nie można powiedzieć o GNU/Linuksie. Tak więc korzystanie znowoczesnego oprogramowania na platformie Windows wymuszanieustanną wymianę sprzętu na coraz nowszy. Pewnie, gdyby 8-10 lattemu użytkownikowi komputera pokazać, jaką specyfikację winienposiadać dzisiaj komputer wyłącznie do uruchomienia systemuoperacyjnego (a gdzie aplikacje?), popukałby się po głowie. GNU/Linux + proponowany przez nas model z graficznymi terminalami wpracowni komputerowej pozwalają na uruchomienie najnowszegooprogramowania i najnowszych systemów operacyjnych bez koniecznościinwestowania wielkich pieniędzy w sprzęt komputerowy. Czy były jeszcze inne powody (np. polityczne) i ile UMoszczędził na tym rozwiązaniu? Maciej Bąk: Edukacja i polityka?! Brrrr... Przecież tutajchodzi o nasze dzieci! W pracowniach komputerowych jaworznickich szkół pracuje obecnieokoło 600 komputerów (bierzemy pod uwagę jedynie komputerywykorzystywane w procesie edukacyjnym, nie interesują nasstanowiska administracji, dyrektorskie, itp.). Jedna trzecia z nichliczy sobie już teraz ponad 5 lat, a kolejna jedna trzecia podobnywiek osiągnie w ciągu najbliższych dwóch lat. Jak więc można mówićo efektywnym nauczaniu technologii informacyjnej/informatyki, jeślibaza sprzętowa w większości nadaje się na złom? Jeśli edukacja informatyczna nie ma być fikcją, to albo należyzainwestować znaczne pieniądze w jej modernizację, albo szukaćinnych rozwiązań, które pozwolą wykorzystać, to co się ma.Oczywiście można próbować na nowo "odkrywać Amerykę", ale czemu nieskorzystać z gotowych rozwiązań (LTSP), które funkcjonują naświecie i w edukacji doskonale się sprawdzają? Jeśli w wielukrajach, nieraz znacznie bogatszych od Polski (np. Brazylia, USA,Kanada, Indie, Japonia, Hiszpania, Norwegia, Szwajcaria, Niemcy,Rosja), dostrzeżono potencjał drzemiący w oprogramowaniu OpenSource, to czemu nie skorzystać z ich doświadczeń? Sądzę, że co najmniej 1/3 z wymienionych krajów podjęłatakie decyzje z powodów ekonomicznych (brak przymusu opłacanialicencji) lub politycznych. Tak czy inaczej, ja pytając o innepowody, miałem na myśli to, czy migracja jest inicjatywą oddolną(urzędu) czy może powstała na skutek aprobaty i protektoratu władzywyższego szczebla. Maciej Bąk: Inicjatywa jaworznicka jest jak najbardziejoddolna, a u jej podstaw legła zarówno troska o poziom edukacjimłodzieży, ale oczywiste, że również i ekonomia. Dziękiproponowanym rozwiązaniom Jaworzno może zaoszczędzić około 2,4 mlnzłotych w ciągu najbliższych 3 lat, co jest kwotą wartą zachodu.Oczywiście to są szacunki, które ze względu na spadające cenysprzętu (kto wie, ile będzie kosztował komputer za dwa lata) mogąulec zmianie. Świadomie nie wymieniłem wśród tych krajów Kuby, Wenezueli, Chin,które również ostatnio stawiają na Open Source, a których intencjepewnie mocno podszyte są polityką. A ekonomia? No, a cóż złego jestw tym, że ktoś (osoba prywatna, firma, urząd, czy państwo) wybieratańsze rozwiązania? Nie ma nic złego w tym, że urząd lub państwo wybierakonkurencyjne, tańsze rozwiązanie. Czy w takim razie UrządMiasta wybrał ofertę polskiego dystrybutora Linuksa, czy po prostuzastępuje płatnego Windows "darmówką" do ściągnięcia zsieci? Maciej Bąk: W pierwszym etapie wdrożenia, który obejmie1/3 szkół i zacznie się od września tego roku, testować będziemydwie dystrybucje: Ubuntu i OpenSUSE. Wybór nie jest przypadkowy: sąto obecnie najbardziej przyjazne użytkownikowi produkty ze świataLinuksa, które pozwalają nawet nowicjuszowi na łatwe uruchomieniesystemu GNU/Linux na swoim komputerze i równie łatwą instalację. Apamiętajmy, że założeniem programu jest to, by uczeń w warunkachdomowych mógł korzystać z tego samego oprogramowania co w szkole. Ztechnicznego punktu widzenia, obie dystrybucje prezentują niecoinne podejście do technologii terminalowej (różnice nie są wielkie,ale są) i rok testów pozwoli nam wybrać tę bardziej odpowiadającąnaszym potrzebom. Oczywiście, dystrybucje te będą przez nas nieco profilowane podkątem oprogramowania edukacyjnego i wykorzystywanego w szkolnychpracowniach, ale jak najbardziej będą oparte na, jak to Panokreślił "darmówkach", które każdy może ściągnąć z sieci. A czy rozporządzenie MEN-u z grudnia 2008 r., którenakazuje, by od 2012 r. na jednego ucznia przypadał jeden komputer,nie jest powodem politycznym? Maciej Bąk: Na pewno jest to katalizator zmian, ale nawetbez niego, za 3 lata trudno byłoby sobie wyobrazić zajęcia zinformatyki w większości jaworznickich szkół, z powodów, o którychwspominałem powyżej. Poza tym, czego można nauczyć, jeśli przyjednym stanowisku siedzi dwóch, a czasem nawet trzech uczniów?Któremu wystawiać ocenę? Sytuacja dość śmieszna przyzna Pan. Czy zakierownicą samochodu siedzi dwóch kierowców? Zadaniem samorządu, jako organu prowadzącego szkoły na swoimterenie, jest zapewnienie odpowiedniej bazy do prowadzenia zajęć. Ito właśnie staramy się w Jaworznie zorganizować. Mnie zdecydowanie wygodniej prowadzi się samochód wpojedynkę. ;) Jak Pan powiedział, pierwszy etap zacznie się wewrześniu tego roku. Kiedy zacznie się drugi i jak będzie onwyglądał? Maciej Bąk: Tak naprawdę, to w pierwszym etapie wdrożeniagłówny nacisk położony zostanie na szkolenie nauczycieli iadaptację programów nauczania do wykorzystania oprogramowania OpenSource. O stronę techniczną jesteśmy w miarę spokojni, bo - jak jużwspomniałem - mądrzejsi od nas przedeptali wcześniej na świecieścieżkę, którą chcielibyśmy podążać w Jaworznie. Po roku będziemymogli sobie odpowiedzieć na pytanie, czy polska szkoła jest gotowana skorzystanie z proponowanych rozwiązań. Wierzymy, że - pewnienie bez trudności - wynik będzie pozytywny, a wtedy kolejny rokszkolny oznaczać będzie objęcie programem pozostałych jaworznickichplacówek, które wyraziły zgodę na uczestniczenie w nim (bouczestnictwo w programie było dobrowolne). Wspomniał Pan o "pielgrzymowaniu z pingwinem" po szkołach.Wynika z tego, że w Jaworznie już wcześniej zachodziły podobneinicjatywy. Jak one wyglądały, jak się rozwinęły i czydoświadczenia z nimi związane mogły wpłynąć na aktualnewydarzenia? Maciej Bąk: W jednej z jaworznickich szkół (ZSZ PKE S.A.przy Elektrowni Jaworzno III) już w 2000 roku powstała pracowniaoparta o system operacyjny GNU/Linux, w której kilka rocznikówuczniów mogło poznawać zalety tego systemu. Pod koniec 2003 rokuzawiązała się nieformalna grupa miłośników tego systemu (JLUG),która od dwóch lat jest już stowarzyszeniem. Osoby związane z tąinicjatywą przez kilka lat odwiedzały jaworznickie szkoły zprelekcjami i pokazami "pingwinka", nie stroniąc w nich również odproblematyki piractwa komputerowego i bezpieczeństwa. Powoli udawało się zdobywać kolejne przyczółki: nauczycieliinformatyki, fizyki, czy nawet języka angielskiego, którzyzaczynali korzystać z Linuksa i stosować go w swojej pracy. Od 3-4lat w naszym mieście działa już kilka pracowni opartych na Linuksie(dawniej na Auroksie i PLD, obecnie na Ubuntu i Debianie), co ważnew każdym typie szkoły: podstawowej, gimnazjum i liceum. To właśniedoświadczenia tych kilku lat napawają nas optymizmem. Z doświadczeń tych wynika, że najtrudniej jest zacząć, przełamaćbarierę myślenia. Potem leci już z górki, a efekty w postaci choćbyosiągnięć uczniów w konkursach czy olimpiadach są nagrodą zapoczątkowe trudności. Pieniądze zaoszczędzone na oprogramowaniu zostanąprzeznaczone na zakup nowego sprzętu komputerowego, a na tymstarszym zostanie zainstalowane Ubuntu bądź OpenSUSE. Czy to jestdobra decyzja? Ubuntu nie należy do lekkich dystrybucji, a OpenSUSEjest ociężałe. Właściwie są to jedne z "najcięższych" dystrybucji.Na "złom", jak Pan to nazwał, bardziej nadaje się Xubuntu lubcokolwiek innego z lekkimi X-ami np. zEnlightenment. Maciej Bąk: Ubuntu/OpenSUSE zostaną w zdecydowanejwiększości zainstalowane na serwerach, nie na słabych końcówkach.To jest właśnie plus rozwiązań terminalowych, że najistotniejsze zpunktu widzenia tego modelu jest serwer, natomiast końcówki mogąbyć mocno przestarzałe. Komputer, na którym z trudem może pracowaćsam Windows XP (nie mówiąc o dodatkowych aplikacjach), zpowodzeniem sprawdzi się jako terminal graficzny, służący de factojedynie do wyświetlania wyniku pracy aplikacji na serwerze. W takim układzie, jakakolwiek modyfikacja oprogramowania odbywaćsię będzie jedynie na serwerze, a jeśli któregoś dnia okaże się, żespecyfikacja serwera nie wystarcza na potrzeby pracowni szkolnej,to się go zmodyfikuje lub w ostateczności wymieni na lepszy. Wkażdym przypadku rzecz będzie się rozbijała o jedną maszynę. Z naszego, jaworznickiego punktu widzenia warto zwrócić uwagę najeszcze jeden fakt. Otóż miasto obecnie uczestniczy w projekciebudowy sieci szerokopasmowej, który zakończy się właśnie w 2012roku. Oznacza to, że każda szkoła będzie miała na wyciągnięcie rękidostęp do światłowodu, a to w skrajnym przypadku może skutkowaćprzeniesieniem serwerów ze szkół do centralnej serwerownii... I Jaworzno wdroży edukację na odległość jak rządAustralii? Maciej Bąk: A czemu nie?! :) Tak jak Pan zasugerował,otworzy się możliwość wirtualnej edukacji, może na początek nie wwymiarze zajęć podstawowych (choć w przypadku osóbniepełnosprawnych jak najbardziej), ale dodatkowych. Dlaczegóż niezorganizować wirtualnego kółka informatycznego, astronomicznego,językowego, czy jakiegokolwiek innego? Często przecież zdarza siętak, że w jednej szkole, gdzie jest ambitny nauczyciel, któremu"się chce" nie ma wystarczającej liczby chętnych do uczestniczeniaw tego typu zajęciach. W skali 100 tysięcznego miasta może sięjednak znaleźć wielu chętnych. Te systemy będą zainstalowane równolegle? Uczniowie będąpoznawać różne środowiska graficzne, czy na obydwóch będziezainstalowane GNOME? A może będą to systemy hybrydowe (np.aplikacje KDE w GNOME)? Sam korzystam z ostatniego wariantu i gosobie chwalę. Maciej Bąk: Chcemy pokazać młodzieży, że istnieją różneśrodowiska graficzne, że jest w nich coś takiego jak menadżerokien, i coś takiego jak menadżer plików, a i ikonki na pulpicieteż się z nieba nie biorą. Jednak należy pamiętać, że programnauczania TI jest przy tym napięty. Dość proste rozwiązanieprzyjęła jedna z nauczycielek w naszym mieście, która w szkolepodstawowej, ucząc od kilku lat na Debianie, program dydaktycznyrealizuje w każdym roku w innym środowisku graficznym. W klasieczwartej jest to KDE i GNOME, w piątej XFCE, a na koniec pojawiasię nawet Fluxbox. I co? Da się, dzieciaki nie mają z tym żadnychproblemów. Oba te środowiska posiadają zestaw aplikacji edukacyjnych,niektóre bardzo dobre i pomocne np. Marble, Kalzium czy KVerbos.Nie można też nie wspomnieć o świetnych grach uczących logicznegomyślenia (KAtomic, KSudoku). Pomyślano o ich wykorzystaniu? Jakadecyzja zostanie podjęta ws. aplikacji już zakupionych, aledziałających tylko na Windows? Maciej Bąk: Pomyślano, pomyślano... Pakiet edukacyjny zEdubuntu, Gcompris (dla najmłodszych klas szkoły podstawowej),KTurtle, Free Pascal, FreeMind, Phun i inne programy do fizyki ichemii - to tylko część oprogramowania, które nauczyciele testowalijuż w pracowniach. Ten rok jest właśnie potrzebny na to, bydoświadczenie nauczycieli już uczących na Linuksie "sprzedać"pozostałym. A jeśli chodzi o już zakupione aplikacje pod systemWindows? A od czego WINE, wirtualizacja a w ostateczności...natywne uruchomienie pod wymaganym systemem? :) Pan chce wirtualizować Windows na tym złomie? Przecież tododatkowy koszt licencji. A WINE nie jest pewną implementacją APIWindows. Maciej Bąk: Po pierwsze: nie na złomie, ale na serwerach,które złomem nie są i nie będą! Po drugie: czemu nie wirtualizować,żeby pokazać coś, co działa tylko w Windows? A licencje? Wwiększości szkół licencje już są i... mogą się do czegoś jeszczeprzydać. WINE oczywiście nie zawsze się sprawdza, ale z tego, coudało nam się przetestować (np. EduROMy), to nie powinno byćwiększego problemu z uruchamianiem programów edukacyjnych. Aby móc legalnie wirtualizować, trzeba jednak zakupićspecjalną licencją. W przypadku Windows Visty należy zakupićnajdroższe wydanie - Ultimate. Maciej Bąk: Jeśli zajdzie konieczność to ostatecznie nakażdy serwer można przecież zakupić takową. Wyjdzie to taniej niżkupienie 15. czy 20. licencji na każdy komputer. Czy ta wirtualizacja to rozwiązanie podane ad hoc, czymyślano o tym wcześniej? Zastanawia mnie wybór odpowiedniejmaszyny. KVM, VitualBox, VMware, XEN? Maciej Bąk: Oczywiście, że nie ad hoc. Myśleliśmy o tymwcześniej! Ba, testowaliśmy to i testujemy cały czas. Dośćpowiedzieć, że w jaworznickim urzędzie miejskim 150 urzędników odlat pracując na terminalach (linuksowych via RDP do Windows TS), odmniej więcej roku korzysta z wirtualnych serwerów terminali.Wykorzystujemy w tym celu VMWare, ale pod inne rozwiązania (choćbyWWW) kończone są testy rozwiązań opartych na XEN. VirtualBox to na razie rozwiązanie raczej nie na serwer, a KVM jakopodstawowe rozwiązanie wirtualizacyjne Ubuntu pozostaje oczywiścierównież w polu naszego zainteresowania. Zasadniczo wirtualizacjanie jest jednak krytycznym ogniwem jaworznickiej migracji. To wszystko ładnie wygląda na kartce papieru. A ktośprzecież musi przelać tę wiedzę do uczniowskich głów. Jak będziewyglądać proces doszkalania pedagogów? Maciej Bąk: Zdajemy sobie sprawę, że to głównie odnauczycieli zależeć będzie sukces projektu i dlatego dla części znich zapowiada się rok intensywnych szkoleń. Wiadomo, że będąmusieli poświęcić nieco czasu na naukę, ale za to zyskająnowoczesne, wolne od wirusów pracownie komputerowe, które nie musząco miesiąc "stawiać na nogi". A czas na to poświęcony - najczęściejprywatny - przecież również kosztuje. Chyba byłoby lepiej, żebynauczyciel skupił się na dydaktyce, a nie na okiełznywaniuniesfornego sprzętu lub systemu operacyjnego. To, że od pedagogów zależy sukces tego projektu to truizm.Najistotniejsze jest to, kto im tę wiedzę przekaże. Będą topracownicy placówki szkoleniowej, wolontariusze JLUG-u, a możenauczyciele, zgodnie z powtarzaną przez siebie mantrą, samiprzysiądą do książek? W końcu samouk nauczy się więcej niżnauczyciel uczęszczający na szkolenia. ;) Maciej Bąk: Na pierwszym etapie nie przewidujemyzewnętrznych szkoleń. Zakładamy, że większość potrzebnej wiedzyprzekażą nauczyciele już uczący na Linuksie, pracownicy UrzęduMiasta i wolontariusze z JLUG-u. W kolejnym etapie nie wykluczamysięgnięcia po środki zewnętrzne (np. unijne) na zewnętrzneszkolenia. O ile oczywiście okaże się to konieczne. A jak wygląda dostosowywanie podręczników do nowegoprogramu nauczania? Standardowy podręcznik do TI nie informuje,czym np. jest Bash i jak w nim pisać skrypty. Wiemy, że FundacjiNowoczesna Polska pracuje nad stworzeniem Wolnych Podręczników. Czyte dwa projekty mają jakiś związek? Maciej Bąk: Zmienianie podręczników, to już nie nasza rolaa autorów i wydawnictw (i na razie, na wiele bym w tej materii nieliczył), ale na szczęście w większości programów nauczaniawystarczy zamienić słowo Word na Writer, Excel na Calc, a z tympewnie da sobie radę każdy nauczyciel. Zresztą obok takichinicjatyw jak Magiczny Flet,czy ostatnio wydany przez Novella podręcznik są również zatwierdzone przez MENprogramy/podręczniki, które już uwzględniają platformę GNU/Linux.Pamiętajmy przy tym, że podstawa programowa jest neutralnasystemowo! Dopełnieniem tego projektu mógłby być wirtualnydzienniczek, dzięki któremu rodzice mogliby na bieżąco kontrolowaćedukację swoich dzieci, a nie tylko raz w miesiącu, gdy szkołaorganizuje wywiadówkę. Brano pod uwagę tego typu program w momencieplanowania migracji? Maciej Bąk: Tak, wirtualny dzienniczek, jak najbardziej(chociaż szkoły różnie do tego pomysłu podchodzą, a część ma jużwdrożone określone rozwiązania), ale również: centralna bazauczniów umożliwiająca kontrolę dostępu do usług i zasobów i wiele,wiele innych udogodnień, wynikających choćby ze współpracy zrównolegle prowadzonym projektem Karty Miejskiej. Załóżmy, że uczeń przygotowuje dokument z grafikamiw OpenOffice.org i musi go dokończyć w domu. Prawdopodobnie posiadatylko Worda i nie odczyta dokumentu, a nawet jeśli posiada Writerato i tak dokument zgubi formatowanie. Irytacja ucznia nie będziebezpodstawna, bo OO.o na Linuksie nie jest kompatybilny z OO.o naWindows. Maciej Bąk: Jak uczy nasze doświadczenie (a pracuję wUrzędzie Miejskim, do którego spływają dokumenty elektroniczne zróżnych źródeł i w którym OpenOffice.org na platformie Windows i naLinuksie jest podstawowym pakietem biurowym od 2005 roku) problem"rozjeżdżającego" się formatowania dotyczy wyłącznie źlesformatowanych dokumentów. Najczęściej przy pomocy spacji,tabulatora i entera. Jeśli więc początkowa frustracja uczniaprzełoży się na większe zrozumienie, czym tak naprawdę jestformatowanie i jak je poprawnie przeprowadzić, żeby nie przeżywaćstresów związanych z przenoszeniem dokumentów między komputerami isystemami - to chyba dobrze. Bo to jest właśnie to, czego szkołamiędzy innymi powinna nauczyć: rozpoznawać problemy i szukaćsposobów ich rozwiązania. Zresztą pamiętajmy, czego naucza się na zajęciach z technologiiinformacyjnej/informatyki w polskiej szkole. To są elementarnepodstawy obsługi systemu operacyjnego, pakietu biurowego, pakietówgraficznych, korzystania z internetu + podstawy programowania wprofilowanych klasach, a do tego idealnie nadaje się OpenSource. Ja mam inne doświadczenia. W udostępnionym szabloniedyplomu zastosowano tło z domyślnej galerii klipów. Autor dodatkupracuje na OpenOffice dostarczanym przez firmę Sun, ja również.Różnica polega na tym, że on pracuje na Windows, ja na Ubuntu. Umnie szablon gubił grafikę, przez co dokument stawał sięnieczytelny. Wszystko przez to, że OpenOffice.org domyślnie stosujeścieżki bezwzględne odnoszące się do lokalizacji w systemie.Szablon stworzony w OO.o/Windows posiadał zapis wpostaci
style:background-imagexlink:href="../../../../../../Program%20Files/OpenOffice.org%203/Basis/share/gallery/www-back/confetti.jpg"xlink:type="simple" xlink:actuate="onLoad"/> podczas gdy powinien on wyglądać następująco: style:background-imagexlink:href="Pictures/100000000000005E0000005E2AAFE172.jpg"xlink:type="simple" xlink:actuate="onLoad"/> W momencie wstawiania tła zgalerii klipów nie ma opcji rozróżnienia czy chcemy skopiowaćgrafikę, czy tylko linkować do niej. Trzeba to potem zmienić w opcjach. Poza tym dla użytkownika, przymus pamiętania wszystkich linków izałączników to krok wstecz względem MS Office. Kolejna przykładowawada OpenOffice.org pod Linuksem to brak obsługi fontów OpenType,podczas gdy wersja na Windows nie ma z tym formatem problemów.Natomiast Impress pod Linuksem posiada bardzo efektowne,trójwymiarowe przejścia slajdów, których z kolei nie ma naWindows. Maciej Bąk: No i czy z tego wynika, że na poziomieszkolnym OpenOffice nie nadaje się do wykorzystania? Przecież nawetMEN wydało w 2006 roku komunikat: "Ministerstwo Edukacji iNauki, uwzględniając założenia inicjatywy eEurope w zakresiewspierania i rozwoju w Europie oprogramowania typu Open Sourceuznaje, iż oprogramowania Open Office w wersji 2.0, dystrybuowanenieodpłatnie, jest produktem dostatecznie dojrzałym i zaawansowanymzarówno dla potrzeb edukacyjnych, jak i dla zastosowań biurowych wsektorze edukacji i nauki. Wyżej wymienione oprogramowanie może zpowodzeniem zastępować stosowane do tej pory oprogramowaniekomercyjne, dając znaczne oszczędności środków przeznaczanych naopłaty licencyjne za korzystanie z większości dostępnych typówoprogramowania biurowego". Z tego wynika, że użytkownik musi mieć świadomość różnictego samego oprogramowania na różnych systemach, i wiedzę jak teróżnice niwelować. Z produktami Microsoftu nie ma tego problemu, gdyż niemal każdy matę samą, najnowszą wersję Office, Windows i te same niewolnefonty. Maciej Bąk: Dodajmy, najczęściej kradzione :( Zawsze się zastanawiam, dlaczego z jednej strony na ogół ceniącsobie indywidualność i różnorodność, z drugiej tak łatwoprzyjmujemy (a może raczej daliśmy sobie wmówić?), że w informatycebędzie nam lepiej, jak wszyscy będziemy używali tego samegooprogramowania. Czy na prawdę wtedy będzie lepiej? I czy unifikacja ma być w tymprzypadku receptą na niedopracowane programy i brak umiejętnościlub chęci korzystania ze standardów? Nie twierdzę, że Office Microsoftu lepiej się sprawuje wedukacji niż OpenOffice.org. Po prostu błędy w OpenOffice.org niemogą być usprawiedliwiane przez niedoróbki w MS Office. Nietłumaczmy tego też piractwem. OO.o jest oprogramowaniemwieloplatformowym i tak też jest reklamowany, dlatego takietrywialne błędy nie powinny w ogóle istnieć. Jeśli MS Office jestzastępowany przez OpenOffice, ten drugi musi być przynajmniej taksamo dobry w tych samych zadaniach. Maciej Bąk: Nie chciałbym się tutaj ustawiać w roliadwokata społeczności tworzącej pakiet biurowy OO.org, wcaleniemałej zresztą, ale... naiwnością byłoby sądzić, że jest tooprogramowanie wolne od błędów! Nie ma takiego oprogramowania ipewnie jeszcze długo nie będzie. Powinniśmy raczej w tym miejscurozstrzygnąć podstawową wątpliwość, która mogłaby się tutajpojawić: czy OpenOffice.org nadaje się do wykorzystania w polskiejedukacji. I tę wątpliwość na szczęście rozstrzygnęło za nas MENkilka lat temu. Proszę także pamiętać, że nie mówimy tutaj o wyborze prywatnegoużytkownika, który jeśli chce i ma wystarczająco zasobną kieszeń,może zakupić i używać dowolną aplikację. Mówimy o publicznejszkole, na której utrzymanie wykłada pieniążki polski, nienajbogatszy przecież, podatnik. 1 serwer + terminale to z pewnością model zapewniający dużąwygodę w administrowaniu szkolną pracownią. To dobre rozwiązanie,zważywszy, że duża część WiOO częściej nie działa, aniżeli działa.Dowolna aktualizacja może sprawić, że oprogramowanie nie będzie sięnadawało do pracy, a tak admin będzie się męczył tylko z jednymstanowiskiem. Z własnego doświadczenia mogę wymienić brak dźwięku wImpressie wynikający z niepoprawnej bądź braku współpracy pakietu zJMF (Java Media Framework) czy wywalanie się Kdenlive przynakładaniu efektów. Maciej Bąk: Nasze doświadczenia na temat stabilności WiOOsą jednak diametralnie odmienne od Pańskich. W jaworznickimmagistracie zdecydowana większość newralgicznych baz danych i usługod lat działa na systemach Open Source, które (odpukać wniemalowane) trzymają się mocno i sprawdzają w boju. Nieco innedoświadczenie mamy z rozmaitymi aktualizacjami komercyjnegooprogramowania (nie tylko rodem z MS), które potrafi wywrócićnieraz plan dnia do góry nogami (aczkolwiek nie jest to reguła). Nakażdej platformie są aplikacje napisane lepiej i napisane gorzej, arolą administratora jest umiejętne zarządzanie zasobami, tak abybyły one dostępne. Jakkolwiek musi Pan przyznać, że proponowany przez nas modelzawiera tylko jeden punkt awarii, podczas gdy tradycyjna szkolnapracownia komputerowa, zawiera ich kilkanaście. ;-) Punkt, któryzresztą przy rozsądnej polityce backupów można postawić "od zera" wgodzinę. Mnie chodziło o aplikacje na biurko, a Pan o stabilnościoprogramowania serwerowego... Maciej Bąk: Powtarzam, nasze doświadczenia z WiOO wjaworznickich szkołach przez kilka lat dowodzą, że Open Source sięnadaje i sprawdza. Nie mieliśmy większych problemów ze stabilnościąpracy aplikacji wykorzystywanych w edukacji. Ba! Zdarzało się, żekiedy zawirusowana pracownia na Windows nie chciała pracować,nauczyciel przełączał się na zainstalowanego równolegle Linuksa ispokojnie realizował założony program nauczania. Nie jestem pewien, czy GNU/Linuksa powinno się wdrażać nahasło "jest darmowy, co implikuje oszczędności". Uważam, że takiemyślenie nie może się sprawdzić na dłuższą metę, zwłaszcza wplacówkach instytucji publicznych. Być może jest to argument dlaurzędników, jednak kto będzie rozwijać owe oprogramowanie, jeśliwszyscy będą je brać za darmo, nie dając nic w zamian? A gdyoprogramowanie się zdezaktualizuje, skończy się darmobranie, iurząd będzie miał dobry argument, by wrócić do oprogramowaniaMicrosoftu. Zresztą powtarzanie, że "Linux jest za darmo", może wzmocnićroszczeniową postawę i przekonanie młodych Polaków, że im sięwszystko należy - o zgrozo - za darmo! W kraju gdzie piractwo jestna tak wysokim poziomie, nie wyeliminujemy problemu, zastępującpirackie oprogramowanie przez "darmowe próbki" konkurencyjnychproducentów. Być może tym krokiem zmniejszymy ilość pirackichWindows na domowych biurkach, jednak mentalnie Polacy wciąż będą wtym samym miejscu. A Wolne i Otwarte Oprogramowanie to jednak idea,która bazuje na chęci dawania i obopólnych korzyści, a nie naciągłym, jednokierunkowym braniu. Ta decyzja to na pewno dobry krok ku ograniczeniu problemu, aledokonując przemian w taki sposób, nie nauczymy następnych pokoleńszacunku dla cudzej pracy. Maciej Bąk: Po pierwsze, aspekt ekonomiczny jest w tymwszystkim ważny, ale pewnie, gdyby GNU/Linux nie nadawał się dowykorzystania w edukacji, to do szkół by nie trafił. Pamiętajmyjednak, że pracownie oparte na GNU/Linux są w wykazie dopuszczonychdo użytku szkolnego przez MEN! Mało tego, z danych Ministerstwawynika, że w latach 2005-2008, kiedy to realizowana była dostawasprzętu komputerowego dla szkół (w ramach unijnego programu EFS),2% placówek wybrało właśnie tego typu pracownie. Po drugie: w kwestii długofalowego myślenia w instytucjachpublicznych, to niestety kolejny raz nie mogę się z Panem zgodzić.Wykorzystywanie otwartego oprogramowania wszędzie, gdzie tylko sięda, a komercyjnego tam, gdzie to jest to konieczne, powinno -przynajmniej moim skromnym zdaniem - stać u podstaw decyzji,którymi kierują się wszyscy zajmujący się informatyzacją instytucjipublicznych. Takie postępowanie jest nie tylko gwarancjąoptymalizacji wydatkowania publicznych środków, ale - w połączeniuze stosowaniem otwartych standardów - sprzyja zachowaniuneutralności technologicznej państwa. A to przecież jest(przynajmniej na papierze) częścią polskiej rzeczywistościprawnej. Po trzecie: o rozwój otwartego oprogramowania byłbym raczejspokojny. Proszę zerknąć choćby na SourceForge.net i przefiltrowaćsobie ile jest tam projektów na licencjach otwartych. Spora ichczęść z pewnością nie zasługuje na określenie: "darmowe próbki", ajuż na pewno nie traktują tak Open Source choćby twórcy Shreka,którzy dość otwarcie przyznają się do jego wykorzystywania wprodukcji filmów. ;-) Jeśli wdroży Pan Ubuntu na 600 komputerach, nie płacącabsolutnie nic za oprogramowanie, i jeśli ten scenariusz będzie siępowtarzał (a Pan powtarza za Brazylią, USA, Kanadą, Indiami,Japonią, Hiszpanią, Norwegią, Szwajcarią, Niemcami, Rosją) jegoproducent, Canonical, nie będzie miał motywacji, aby pracować nadkolejnym wydaniem. Pan przedstawił politykę długoterminową, aletylko z jednej perspektywy, a jak wcześniej napisałem, WiOO toidea, do której trzeba także dawania. Pan to musi świetnie rozumiećjako członek LUG-u. Maciej Bąk: No dobrze, a skąd brać ludzi do pracy nadWiOO, jeśli się go ludziom wcześniej nie pokaże? Może wystarczyłoby im zapłacić za pracę w pełnym wymiarzegodzin, aniżeli liczyć na pracę po godzinach? Maciej Bąk: A może z tych około 15 tysięcy uczniów, którzyw naszym mieście będą mieli okazję poznać WiOO, choć co setnyzastanowi się jak to działa, a z tego, co setny stanie się aktywnymczłonkiem społeczności Open Source regularnie podsyłającympoprawki? Być może. Kiedyś usłyszałem prawdziwą anegdotę dobrzeobrazującą wolontariuszy. "Lepszy jeden nawiedzony niż setkaopłaconych". ;) Maciej Bąk: Dokładnie tak jest! :D Z SourceForge.net jest ten problem, że pomimo ogromnejliczby projektów, większość z nich jest w fazie pre-alpha a liczbadeweloperów to jeden pasjonat. Na tym modelu nie można stworzyćoprogramowania do zarządzania urzędami i szkołami. Do tego trzebapaństwowych pieniędzy i dużego producenta. Pan najwyraźniejchciałby, aby Open Source tworzyli wyłącznie pasjonaci po godzinachpracy. Maciej Bąk: Oczywiście, że ze 100 pomysłów przetrwa nierazjeden, czy dwa, ale czasem zyskuje on uznanie użytkowników (iprogramistów), którzy po latach przekształcają go w cośpoważniejszego. Przykładem może być Firefox, GIMP, Blender czymplayer. I tak z projektu pasjonackiego przekształca się on np. wnajpopularniejszą obecnie przeglądarkę wśród polskich użytkowników.Jeśli zaś chodzi o doświadczenia ze wdrażaniem Open Source w sporejwielkości instytucjach państwowych, to pewnie nasze NarodoweArchiwum Cyfrowe wydaje się pięknym przykładem, że można godzić obamodele: opensourcowy i komercyjny w informatyzowaniu instytucjipublicznych. Czy urząd udostępni zainteresowanym swoje know-how i będziepublikował raporty z postępu wdrożenia? Maciej Bąk: Nie widzę w tej materii przeszkód. Nie tylkochętnie podzielimy się doświadczeniem, ale i oczekujemy wsparcia odtych, którzy podobne działania realizowali już wcześniej w naszymkraju. Dziękuję za rozmowę.