Klikbajty przestają być zachętą do konsumpcji „treści"
Wiecie doskonale, że współczesny świat został opanowany przez marki i towary, które starają się opanować nasze umysły, zarówno poprzez dyskretne tworzenie trendów, jak i nachalną reklamę. Wcinamy na śniadanie płatki, które są najlepsze, pierzemy w proszku, który bije inne na głowę i korzystamy z urządzeń, którym konkurencja może czyścić buty. To są produkty fizyczne i namacalne. Możemy wizualnie porównywać to, co otrzymujemy. Ale co wtedy, gdy w grę wchodzi internet?
Prawda jest taka, że przestaliśmy zauważać, co jest treścią, a co towarem
Obecność zachęcających tytułów na polskich portalach internetowych uświadomiła mi, że one nie są już po prostu źródłem agregowanej informacji, stały się po prostu produktem, który ktoś usiłuje wcisnąć nam na siłę. W dodatku produktem bezwartościowym. Poświęcają z premedytacją swoją opiniotwórczą rolę, a Ty, będąc członkiem społeczności na portalu internetowym jesteś użytkownikiem tego produktu a nie konsumentem treści, musisz się po prostu opłacać tam być. A opłacasz się być użytkownikiem wtedy, gdy klikasz i generujesz odsłony z reklam. Stąd obecność wielostronicowych galerii, urywanych treści, które posiadają po kilka/kilkanaście linków, aby obejrzeć całość. Twórcy tego typu artykułów twierdzą, że muszą generować wiele odsłon przez blokady reklam typu "adblock", myślę jednak, że mylą przyczynę ze skutkiem.
Czy to jest normalne?
Wśród wariatów każdy kolejny wariat jest normalny. Tak można podsumować to, co dzieje się w tej chwili z polskim internetem (zakładając naszą skłonność do kopiowania wzorców domniemam, że wszędzie indziej na świecie jest całkiem podobnie). Ale czy możemy się dziwić temu, że bezpłatne treści zamieniły się w treści, które wyglądają jak bezpłatne? Ludzie, tacy jak ja, wychowani w początkach internetu, gdy istniała tak zwana "netykieta" (kto pamięta?) nie mogą patrzeć na to, co dzieje się z tym medium. Zupełnie jak kompozytorzy muzyki poważnej nie za bardzo ekscytują się współczesną listą przebojów, a autorzy wiekopomnych dzieł filmowych nie czekają na kolejny odcinek "mody na sukces". Internet nie mógł pozostać taki, jak był, gdyż po pierwsze - ludzie nie pracują za darmo, chcą po prostu zarabiać pieniądze, a po drugie - nie bójmy się powiedzieć - większość jest głupia i ogląda "słodkie kotki", "tyłek Rihanny", "kto się z kim", i inne pierdoły. To generuje odsłony, więc jako produkt przynoszący dochód, jest lansowane i wyolbrzymiane. Wartościowych treści jest mniej, nie są promowane, bo dla półgłówków nie są interesujące. A jednak mimo to obserwuję dzisiaj pewien trend, o którym wspomniałem już w tytule.
Klikbajty przestają być zachętą do konsumpcji treści
Znacie przypowieść, w której pewien mężczyzna ostrzegał wieś, że "przyszły wilki"? W skrócie przypomnę: Ostrzegał wiele razy, że przyszły wilki i za każdym razem ludzie mu wierzyli, do chat się chowali. Aż w końcu ludzie wierzyć przestali, bo wilki nie przychodziły, gdy ten krzyczał. W końcu wilki przyszły naprawdę, nikt mu oczywiście nie uwierzył i ludzi pożarły. Taka sama sytuacja jest z "klikbajtami", są po prostu bezczelnie niezachęcające swoją zachęcającą formą, przestaliśmy im po prostu wierzyć, bo w środku nie ma wilków. Idealistycznie stwierdzę, że jeśli wspólnymi siłami wyostrzymy swoje zmysły przeciwko "klikbajtom", to jest prawdopodobne, że znikną. Tymczasem lubią nas tym karmić, kochają nas tym zwodzić, bo to daje im chleb, choć żądają go prawie za darmo. Zupełnie jak doping w sporcie, generuje wyniki bez wysiłku. Widziałem już klika artykułów o klikbajtach, nic się pod ich wpływem nie zmieniło, więc to chyba walka z wiatrakami, ale jeśli choć jedna osoba jeszcze uważa, że ta walka jest słuszna, to moim zdaniem warto ją podjąć. Tym oto stwierdzeniem kończę tą treść, bo chyba i tak nikt nie dał rady przeczytać do końca. Uwaga! Wilki!
zdjęcie zaczerpnięte z portalu www.drapiezniki.pl
P.S. A wiecie po czym poznać portale, które naprawdę generują treść zamiast cukrowej waty*? Najczęściej (nie zawsze!) po tym, że proszą o wyłączenie programu "adblock" jeśli to, co widzisz ci się podoba. Bo jeśli nic tam nie ma, portal o traktowanie fair po prostu nie poprosi, bo sam nie gra fair i ma cię za nic. *nie dotyczy portalu dobreprogramy.pl :)