iOS6pokalipsa… chyba trochę przesadzona?
iOS6pocalypse — tym tagiem na Twitterze posiadacze urządzeń z jabłkiem z najnowszym systemem mobilnym określili problemy z produktem, którym firma z Cupertino zadebiutowała na rynku szeroko pojętych usług kartograficznych. Miało być ślicznie, płynnie, w 3D i ze szczegółami… czyli tak:
20.09.2012 | aktual.: 22.05.2013 13:21
C3 Technologies: 3D map of Oslo, Norway
Okazuje się, że debiut map Apple'a był w podobnym stopniu głośny i nieudany. Zakupiona od firmy C3 technologia niestety albo zawiodła, albo została źle przeniesiona na urządzenia z jabłkiem. Mapy trójwymiarowe w trybie Flyover bywają płaskie, a jeśli już głębię mają, czasami wygląda to jak przelot nad światem Fallouta — zarwane mosty, wpadające pod ziemię ulice, przypalone budynki o zdartych elewacjach. Zaczęło się niewinnie — w niektórych miejscach po prostu obiekty, na przykład Statua Wolności, nie są w pełni trójwymiarowe.
Im głębiej zanurzymy się w świat map Apple'a, tym ciekawiej. Największe problemy ma nowa aplikacja Apple'a z mostami, co dobrze widać na przykładzie mostu Brooklińskiego.
Elewacje budynków też nie wyglądają ciekawie. Oto San José po wojnie nuklearnej (z lewej).
Nie jest to oczywiście jedyny problem z tymi mapami, ale zdecydowanie najbardziej spektakularny, gdyż Apple od początku zachwalał zakupioną technologię i kusił atrakcyjnością wizualną swoich map. Jest to też możliwość aplikacji mocno promowana i od razu po aktualizacji systemu można ją przetestować nie wychodząc z domu. Flyover przyciąga wzrok i nie powinno dziwić, że posiadacze urządzeń z nowym systemem najpierw zabierali się za zabawę tym widokiem. Mapy Apple'a cierpią jednak również na bolączki charakterystyczne także dla map konkurencji — znajdziemy źle zaznaczone obiekty, nieczytelne opisy ulic lub dzielnic oraz nielogiczne priorytety (przy oddalaniu się od mapy w niektórych miejscach znikają nazwy dzielnic, zostają nazwy małych ulic). Mają też sporo zalet, z których prawdopodobnie najważniejszą jest integracja z popularnym na zachodzie Yelpem, dzięki czemu od razu widać, czy znaleziona restauracja jest warta polecenia.
Dane do nawigacji dostarcza TomTom, więc raczej w pole nikogo nie wywiezie, informacje o korkach i wypadkach też podobno działają bez zarzutu na terenach, gdzie są obsługiwane. Jeśli więc dla kogoś Flyover jest zbędną zabawką, a mapy mają służyć do wyszukiwania punktów i wytyczania tras, nie powinien się czuć tym produktem bardziej zawiedziony, niż mapą TomToma. Przynajmniej w teorii.