iPad synonimem tabletu w USA, ale w Polsce też
NPD, jedna z bardziej znanych firm analitycznych w Stanach Zjednoczonych opublikowała ciekawe wyniki badania przeprowadzonego w małych i średnich firmach funkcjonujących w USA. W jednym zdaniu całe badanie można podsumować tak: iPad jest tam niemal oczywistym synonimem tabletu. Czyli że... są jakieś inne?
W raporcie NPD czytamy, że 73% ankietowanych firm — a mowa o firmach zatrudniających nie więcej niż 1000 pracowników — zamierza w 2012 roku wyposażyć swoich pracowników w tablety, to znaczy iPady. Chęć zakupu urządzeń jest tym silniejsza, im większe przedsiębiorstwo, co może sugerować, że Apple zaczyna zyskiwać nowy profil klientów. Pytanie tylko, czy zamknięty ekosystem App Store i bardzo ograniczone możliwości konfiguracji tabletu nie będą tutaj przeszkodą na drodze do popularyzacji w biznesie. To już jednak temat na inne rozważania. Tutaj natomiast warto jeszcze dodać, że NPD przeliczył też średnie planowane wydatki względem średniego kosztu zakupu iPada. Wynika z tego, że małe firmy (do 50 pracowników) chcą kupić tylko dwa, trzy tablety, a większe firmy (ponad 500 pracowników) planują zakup nawet kilkudziesięciu sztuk. Co ciekawe, wbrew powszechnemu przekonaniu rynek pecetów dla biznesu nie odczuje problemów związanych ze wzrostem popularności tabletów w tym segmencie. Według NPD firmy nadal będą kupować nowe komputery bez względu na to, że równocześnie myślą o tabletach.
Czy jednak faktycznie jest tak, że mówiąc „tablet” myślimy „iPad”? Amerykanie potrzebowali niezależnej firmy analitycznej i drogich badań społecznych, by odpowiedzieć na to pytanie. W Polsce wystarczy sięgnąć pamięcią do tegorocznej, wakacyjnej „afery” (mimo wszystko to słowo to mocne nadużycie w naszych realiach), kiedy Biuro Bezpieczeństwa Narodowego rozpisało przetarg na zakup tabletów dla swoich pracowników. Wiadomo, że instytucja publiczna nie może po prostu kupić urządzenia wybranego producenta, musi to być najlepsza na rynku oferta spełniająca określone wymagania, a oferty mogą przecież składać wszyscy. Nie wszyscy jednak są w stanie sprostać wymaganiom BBN, które w przetargu zapisało, że tablet musi posiadać interfejs w języku czirokańskim (północnoamerykańskich Indian) oraz tybetański układ klawiatury. Okazuje się, że tylko iPad może się pochwalić tak bogatym wachlarzem funkcji.
Niestety transakcja nie doszła wówczas do skutku, po wybuchu „afery” w mediach przetarg odwołano. Bez wątpienia jednak iPad jest synonimem tabletu dla polskich urzędników, co ponownie się potwierdza: Kancelaria Sejmu kilka dni temu zakończyła przetarg na zakup tabletów i znów wybrano iPady. W ręce każdego posła już w pierwszym kwartale przyszłego roku trafi najbardziej rozbudowany model iPada 2, czyli wyposażony w 64 GB pamięci i moduł 3G. Urządzenia udało się kupić z niewielką zniżką w stosunku do ceny detalicznej, oby tylko ta zniżka nie została zjedzona przez koszt przeszkolenia 460 posłów z wykorzystania najnowszych technologii. Z innej beczki: krążą też plotki, że na początku przyszłego roku Apple ma wydać iPada 3, a wtedy iPad 2 znacznie stanieje...