"Przypadkowy" wirus produkcji Sony
Technologia Digital Rights Management zastosowana przez firmęSony w celu zminimalizowania zjawiska piractwa okazała sięniewypałem - co prawda istotnie chroni muzykę przed ewentualnymskopiowaniem, lecz posiada również dość poważne efekty uboczne.Jaki jest finał sytuacji? Sony DRM przez wielu producentówoprogramowania antywirusowego został uznany za... złośliwy kod typurootkit, w związku z czym jest traktowany na równi z pełnoprawnymiwirusami i trojanami. Takie działania podjęły już m.in. firmyComputer Associates, Sophos, McAfee, zaś Symantec, F-Secure iMicrosoft wciąż ewaluują problem. Z technicznego punktu widzenia mechanizm Sony DRM, który faktyczniezostał stworzony przez firmę First 4 Internet nie miał być wirusemi rzeczywiście nim nie jest. Problem leży jednak gdzie indziej -Sony DRM instaluje w systemie Windows sterownik, który pozwala naukrywanie zabezpieczonych tą technologią plików i zapobiega ichusunięciu. Niestety, firma nie przewidziała, że tworząc takierozwiązanie otwiera szeroko drzwi hakerom, którzy eksploatując to"zabezpieczenie" są w stanie ukryć swoje własne aplikacje, tymrazem jednak mogą to być prawdziwe wirusy i trojany. To już poważnyproblem, pomijając fakt, że oprócz tego wykryto także błędy w samejusłudze Sony DRM, które są w stanie doprowadzić do destabilizacjipracy systemu. Przeciwko Sony już złożone zostały pozwy. Klienci nie są zadowoleniz faktu, że oprogramowanie dostarczane przez firmę zagrażabezpieczeństwu ich komputerów. Niewątpliwie o sprawie będziejeszcze głośno, tym bardziej, że firma Sony niespecjalnie przejęłasię losem klientów - opublikowany na stronie wsparcia technicznegosposób deinstalacji mechanizmu DRM jest skomplikowany i wymagawcześniejszej rejestracji (z podaniem adresu e-mail włącznie) wbazie producenta.
13.11.2005 11:23