Torrentowy farmer uznany za winnego - co dalej?
Za oceanem po kilku latach postępowania nastąpił w końcu przełom w sprawie 26-letniego Daniela Dove'a, jednego z trzechadministratorów EliteTorrents - serwisu pośredniczącego w wymianieplików, który swego czasu był centrum światowych torrentów.Prawnicy MPAA przekonali ławę przysięgłych, że Daniel winny jestnaruszania praw autorskich oraz udziału w grupie przestępczej.Grozi mu teraz 10 lat pozbawienia wolności - wyrok orzekającywymiar kary w tej sprawie zapadnie 9 września. Historia ciągnie się od 2005 roku, kiedy to wspomagane przez MPAAwładze zamknęły EliteTorrents oraz namierzyły jego administratorów.Dwóch - Scott McCausland and Grant Stanley - przyznało się do winyotrzymując kary pozbawienia wolności na 6 oraz 5 miesięcy, trzeci -wspomniany Daniel Dove - do tej pory utrzymuje, że jest niewinny.Nie zyskał jednak zrozumienia ławy przysięgłych, która stanęłaprzed dowodami na działalność Dove'a wykraczającą poza ramy samejobsługi witryny EliteTorrent - miał on także organizować specjalnągrupę tzw. zasilaczy, czyli ludzi dysponujących wyjątkowo szybkimiłączami internetowymi niezwykle pomocnymi w pierwszej faziewprowadzania dużych materiałów do obiegu w sieci P2P. Co więcej,miał też dostarczać im do późniejszej dystrybucji materiałychronione prawami autorskimi, w tym takie perełki jakprzedpremierową kopię Star Wars III: Revenge of the Sith. Przypadek Daniela Dove'a wykracza zatem poza ramy opieki nadserwisem torrentowym i jest dość jednoznaczny. Wydaje się więc, żedoszukiwanie się przez wiele serwisów relacjonujących to wydarzenieróżnych elementów niesprawiedliwości jest nadużyciem. Podobniejednak jak z drugiej strony straszenie przez MPAA tym przypadkiemjako precedensem mogącym mieć zastosowanie w przypadku innychoperatorów witryn z torrentami, którzy nie zawsze angażują się samiaż tak bardzo, jak Dove. Fakt pozostaje jednak faktem, że jakby nie nazywać podobnychdziałań wyłącznie pośrednictwem, wszyscy wiemy z czym ono sięwiąże.-Gdyby ktoś postanowił kojarzyć w podobny sposób złodziei auti ich potencjalnych klientów polujących na konkretny kolor, szybkowszyscy powiedzielibyśmy nie - auta ma bowiem wielu z nas i nielubimy, kiedy ktoś je kradnie. To, że filmów większość z nas jużnie kręci, nie powinno budzić przyzwolenia na okradanie ichtwórców. Problem dotyczy jednak tak samo młodocianych administratorów hubówtorrentowych, jak i operatorów telekomunikacyjnych czy dostawcówInternetu, którzy na przesyłaniu gigabajtów kradzionych danychsporo zarabiają. Jest więc skomplikowany i wymaga rozwiązaniasatysfakcjonującego wszystkich - tak twórców, jak i pośrednikóworaz odbiorców. I nie łudźmy się, że póki co scena tych rozgrywekwydaje się być zlokalizowana za oceanem - holenderska mininova.org informuje właśnie o postępowaniu wszczętym przeztamtejszą organizację antypiracką BREIN, a British Telecom zaczyna straszyć piratów odłączaniem ich odsieci. A wszystkich, którzy uważają że problem uda się przeciągnąćlub zamieść pod dywan przejściem na szyfrowane P2P, kubeł zimnejwody na głowę wylali właśnie włoscy naukowcy, którzy znaleźli sposób na kategoryzowanie zaszyfrowanego ruchu sieciowego zdokładnością na poziomie 90% bez konieczności inspekcji jegonatywnej treści...
30.06.2008 14:24