AutoMapa i piraci. Wojujmy z problemem a nie z ludźmi
04.05.2012 15:21
W poprzednich wpisach wyjaśniałem dlaczego uważam, że piractwo nie powinno być mylone z kradzieżą. Dziś, przy okazji Międzynarodowego Dnia Walki z DRM, chciałbym rozważyć taki problem: skoro piractwo nie jest kradzieżą to i przeciwdziałanie piractwu powinno wyglądać inaczej niż wypracowane przez lata metody walki z problemem kradzieży.
Moim zdaniem najczęściej piraconym w Polsce oprogramowaniem jest AutoMapa. Jak producent AutoMapy walczy z problemem piractwa? Ano idzie na wojnę z piratami. Podpisuje umowę z wyspecjalizowaną firmą zajmującą się operacyjną, bezpośrednią „walką” z piratami, wynajmuje firmę blue|mental, która odnosi medialny sukces bo w ciągu zaledwie 3 miesięcy doprowadza do usunięcia ponad 100 tys pirackich kopii AutoMapy z serwisu chomikuj.pl (wyobraźcie to sobie: 100 tys źródeł – to ile osób musi to pobierać!?).
I co praktycznie wynika z takich działań? Czy piractwo AutoMapy zmniejszyło się? Moim zdaniem nadal najczęściej piraconym w Polsce oprogramowaniem jest AutoMapa...
Pamiętam jak w latach 80‑tych walczono na pewnym placu w centrum Wrocławia z ludźmi deptającymi trawniki. Postawiono tabliczki: „Zakaz deptania trawników”, „Szanuj zieleń” etc. Raz na jakiś czas milicjanci patrolujący teren karali deptających mandatami. To nie działało. Kilkanaście lat później ktoś wpadł na inny pomysł – po prostu tam gdzie ludzie wydeptali w trawie ścieżkę, zrobiono im chodnik a tam gdzie ludzie nie zwykli chodzić, zasiano trawę. I cud prawdziwy się wtedy wydarzył – nikt już nie deptał trawnika! Alternatywą cudu może być podejście racjonalne-naukowe, które uzasadni to działaniem zbiorowej inteligencji.
Proponuję zakończyć wojnę z własnymi użytkownikami bo jeszcze nikt nigdy nie wygrał wojny z własnymi Klientami!
Podobne podejście polecam uwadze producentom AutoMapy. Zacznijcie od badania kim jest przeciętny użytkownik (w takim badaniu trzeba koniecznie uwzględnić użytkowników nielegalnych wersji) tego oprogramowania. Może okazać się wtedy, że istnieje korelacja pomiędzy tym im ktoś więcej rocznie przejeżdża kilometrów a tym czy jego wersja jest legalna, czy nie.
To prosty i logiczny wniosek bo jeśli ktoś potrzebuje nawigacji raz w roku (bo jedzie na urlop) to nie trzeba być wróżką aby domyślić się, że nie wyda 'set' zł na aktualizację softu w już posiadanym urządzeniu nawigacyjnym, które w końcu kupił za podobne pieniądze.
Skoro tak, to może zamiast wynajmować nowych najemników, którzy wezmą na siebie ciężar walki z własnymi Klientami lepiej zaoferować potencjalnym użytkownikom tanie, ale ograniczone czasowo licencje? np. 7‑dniową za 5 zł, 14‑dniową za 9 zł, 21‑dniową za 12 zł? Jeśli do tego proces takiej aktualizacji będzie prostszy i łatwiejszy niż szukanie/ściąganie/instalowanie wersji pirackiej to nikt normalny nie będzie sobie zawracał głowy piraceniem tego softu. Rachunek jest prosty: 100 tys takich aktualizacji po 5 zł to 500 tys zł. Mieć 500 tys zł i nie wydać następnych 500 tys zł na najemników to razem: mieć milion złotych.
ps. Ja ze swej strony zadowolę się 1% prowizją od pomysłu licencji czasowych... ;)