Pierwsze kroki z Linux Mint
06.01.2015 | aktual.: 06.01.2015 23:50
Linux dla większości osób jest pojęciem zadziwiająco abstrakcyjnym. Słyszeli o nim, znają go z nazwy, czasem także kojarzą wizerunek pingiwna. Sporo osób wie nawet, że to taki inny Windows, tylko za darmo. Mało kto go jednak widział, a zupełnie nie wiele osób używało. Niby jest, a jakby nie istniał. Osoby bardziej świadome czytały o nim i wiedzą z różnych artykułów, że Linux ma wiele zalet. Podobno działa szybciej i stabilniej od Windowsa, nie zawiesza się i jest bezpieczniejszy. Są to obiegowe opinie, które tworzą mit Linuxa. Pomimo tego, że te wszystkie cechy trwale zaistniały w świadomości użytkowników komputerów, Linux jest omijany szerokim łukiem. Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele, jednakże jedną z najprostszych, a zarazem najbardziej podstawowych jest czarna strona mocy Linuxa - mit o tym, że Linux jest tylko dla informatyków, administratorów sieci i wysokiej klasy specjalistów, a nie zwykłych ludzi oraz obiegowa opinia, że Linuxie nie ma przydatnych programów, co czyni go bezużytecznym. Ten zlepek epitetów powielanych i utrwalanych przy każdej nadarzającej się okazji, przy każdej rozmowie na temat Linuxa, skutecznie odstrasza zwykłych użytkowników. I na nic zdaje się być motto Canonicala - twórcy Ubuntu (najpopularniejszej desktopowej dystrybucji Linuxa) - Linux dla ludzi - dla zwykłych ludzi. Dlatego postanowiłem zaproponować Czytelnikom zabawę w pogromców mitów. Daj sobie szansę, wypróbuj Linuxa i przekonaj się jaki jest naprawdę. Czy faktycznie jest taki trudny i nieprzystępny, czy może tylko odrobinę inny? Czy nadaje się do pracy w domu, czy raczej sprawdzi się tylko na nowojorskiej giełdzie? Aby wyjść naprzeciw osobom na tyle odważnym by przyjąć wyzwanie wypróbowania Linuxa, opiszę kilka kroków, których pokonanie ułatwi przejście przez proces inicjacji.
Krok 1: wybór dystrybucji
Co to są te dystrybucje ?
Świat Linuxa jest pod wieloma względami inny niż świat Windowsa. Windows jest jeden. Owszem, są różne jego wersje, ale są to po prostu kolejne wersje tego samego systemu, analogicznie do kolejnych wersji każdego programu. W przypadku Linuxa sprawy mają się inaczej. Linux tak naprawdę jest tylko częścią systemu operacyjnego, tą najważniejszą częścią. System składa się natomiast jeszcze z kilku innych elementów: programów wspomagających, skryptów startowych, środowiska pracy, bazy programów do zainstalowania, itd. Dystrybucja Linuxa to system operacyjny stworzony w oparciu (z zastosowaniem) o ten główny komponent (jądro systemu) zwany Linuxem. Poszczególne dystrybucje Linuxa różnią się między sobą tymi dodatkowymi elementami. W pewnym sensie Android też jest taką dystrybucją Linuxa, bo został zbudowany w oparciu o jądro Linuxa, tylko posiada inny zestaw tych dodatkowych elementów niż typowe dystrybucje desktopowe.
Ile jest tych dystrybucji?
Dużo! Nawet bardzo dużo.
Nie jestem pewien, czy grafika będzie czytelna, dlatego na wszelki wypadek podaję linka do wersji w svg tego drzewa: Drzewo genealogiczne rodziny Linuxa.
Taka ilość może przyprawić o zawrót głowy, ale spokojnie, wiodących dystrybucji jest tylko kilka, a cała reszta to ich klony i przeróbki. Ponieważ kod źródłowy Linuxa oraz dystrybucji jest otwarty, każdy może wziąć dowolną dystrybucję i przerobić ją sobie wedle własnych upodobań. Niektóre z przeróbek są na tyle udane, że zyskują na popularności i z czasem same stają się wiodące i są powielane.
Która dystrybucja dobra dla początkującego?
Na stronie distrowatch.com możemy sprawdzić popularność poszczególnych dystrybucji. Od wielu już lat dwa pierwsze miejsca są okupowane przez Linux Mint i Ubuntu, a na trzecim jest Debian. Debian jest jedną z najstarszych dystrybucji (1992). Jest to dosyć konserwatywna dystrybucja, która rozwija się stosunkowo wolno, długo testując nowe rozwiązania przed wprowadzeniem ich w życie. Dzięki temu zyskała opinię niezawodnej. Ubuntu (2004) powstało jako odłam Debiana, skupiający się w dużej mierze na dostosowaniu dystrybucji do potrzeb zwykłego użytkownika, szybszym rozwojem i wprowadzaniem nowinek, a co za tym idzie szybszym cyklem wydawniczym. Linux Mint (2006) bazuje natomiast na Ubuntu (a przez to i na Debianie) i w jeszcze większym stopniu dba o prostotę i wygodę zwykłego użytkownika, przykładając jednocześnie dużą wagę do eleganckiego wyglądu.
Początkującemu użytkownikowi poleciłbym albo Ubuntu albo Linux Mint. Są to dwie dystrybucje, które nie tylko są łatwe i przyjazne, ale także mają duże wsparcie społeczności (łatwo znaleźć rozwiązanie problemu na forach) oraz łatwy dostęp do szerokiego zakresu oprogramowania. Większość porad dotyczących Ubuntu ma zastosowanie także w przypadku Linux Mint.
Wybór środowiska graficznego
Mnogość środowisk graficznych na Linuksie jest początkowo trudna do zrozumienia użytkownikowi Windowsa. Na Windowsie mamy bowiem tylko jedno środowisko graficzne. W Windows 8 mamy jakby dwa różne środowiska graficzne - kafle i klasyczne w stylu Windows 7. W Linuxie możemy zainstalować sobie wiele różnych środowisk graficznych i przy logowaniu wybierać, którego z nich chcemy używać. Domyślnie dana dystrybucja zawiera przeważnie tylko jedno środowisko graficzne plus środowisko tekstowe.
Domyślnym środowiskiem Ubuntu jest Unity. Wygląda ono zupełnie inaczej niż Windows i sposób pracy w nim również jest inny. Jest ono pozbawione klasycznego menu start. W zamian wbudowano wyszukiwarkę, która przeszukuje programy (nie tylko zainstalowane), pliki, a nawet menu otworzonych programów. Mogę je więc polecić odważniejszym, bo nie jest ono złe i jeśli ktoś się do niego przyzwyczai, to doceni ułatwienia jakie oferuje. Osobom, które wolałyby środowisko, które bardziej przypomina Windowsa zalecam wybór innej dystrybucji. Oczywiście każde środowisko możemy doinstalować, ale stawiając pierwsze kroki z Linuxem raczej nie myślimy o instalacji środowiska - wolimy mieć wszystko gotowe.
Linux Mint ma 4 wydania z 4 różnymi środowiskami. Początkującym użytkownikom polecam wydanie ze środowiskiem Cinnamon. Jest bardziej konwencjonalne i intuicyjne niż Unity w Ubuntu.
Krok 2: zwiedzamy Linuxa
Jak uruchomić Linuxa na próbę bez instalacji?
Żeby zobaczyć Linuxa w akcji, wcale nie musimy go instalować! Czyż to nie wspaniałe? Możemy sprawdzić czy Linux radzi sobie, ze wszystkim podzespołami naszego komputera (karta sieciowa, dźwiękowa) oraz urządzeniami peryferyjnymi jak drukarka czy skaner. To rozwiązanie pozwala nam uruchomić Linuxa na naszym komputerze, nie martwiąc się, że nasz Windows zostanie uszkodzony, a dane skasowane z dysku. Jeśli nie wierzycie, że to bezpieczne, możecie nawet odłączyć twardy dysk - nie będzie potrzebny. Do uruchomienia Linuxa na naszym komputerze wystarczy płyta DVD lub pendrive. Teoretycznie najprościej jest nagrać płytę. W tym celu musimy pobrać obraz płyty systemu Linux Mint w wersji 32 bitowej lub w wersji 64 bitowej. Polecam ściąganie z torrentów, bo przeważnie osiągniemy szybszy transfer.
Jeśli chcemy uruchomić komputer za pomocą pendrive'a musimy użyć specjalnego programu, który przegra nam obraz płyty na niego i uczyni go bootowalnym. Na Windowsie sprawdzałem i polecam Universal USB Installer. Po uruchomieniu programu wskazujemy plik z obrazem systemu oraz napęd z pendrivem.
Moim zdaniem lepiej jest użyć pendrive'a, bo działa troszkę szybciej niż płyta DVD, a dodatkowo możemy doinstalowywać dodatkowe oprogramowanie w trakcie zabawy z Linuxem.
Jeśli mamy gotowy nośnik startowy Linuxa, pozostaje nam tylko upewnić się czy sekwencja bootowania w BIOSie uwzględnia nasz nośnik i uruchamiamy komputer z naszego nośnika.
Przy pierwszym kontakcie widzimy przede wszystkim środowisko graficzne, a nie Linuxa jako takiego. Inny sposób myślenia o podziale dysku na katalogi niż w Windowsie, czy nowe możliwości sieciowe poznacie z czasem. W pierwszym momencie uwaga skupia się jednak na wyglądzie i zachowaniu środowiska. Pamiętajcie, że środowisko możemy zmienić, więc nie zrażajcie się samym wyglądem do Linuxa. Jeśli to, co widzimy, nie odpowiada nam, bo menu jest jakieś dziwne, albo go w ogóle nie ma, to albo spróbujmy innego środowiska, albo po prostu dajmy sobie trochę czasu by się oswoić z tym, co zastaliśmy. Wierzcie mi, bez względu na to czy próbujecie Cinnamon w Linux Mint, czy Unity w Ubuntu, są to bardzo wygodne środowiska i jeśli nie czujecie się w nich komfortowo, jest to za pewne efektem małego szoku odmienności, który przeżywacie, a nie tego, że samo środowisko jest do niczego. Starajcie się rozbudzić w sobie ciekawość dziecka i hamować krytykancką zrzędliwość starca. Klikajcie, oglądajcie, jakbyście dostali nowy telefon czy tablet do zabawy i odkrywajcie stopniowo kolejne funkcje.
Większość podstawowych skrótów klawiszowych typowych dla Windowsa działa tak samo w Linux Mint. Poszczególne środowiska graficzne dostępne w Linux Mint omawiałem we wpisie: Linux Mint w 4 odsłonach. Znajdziecie w nim również opis skrótów klawiszowych typowych do pracy ze środowiskiem - zmianą pulpitów, kafelkowaniem okien, przełączaniem się miedzy oknami otworzonych aplikacji itp.
Zapoznajemy się podstawowymi programami.
Menu, jak menu, można się w nim w miarę szybko połapać. Można nawet sobie zmienić napis "menu" na "Start", żeby wyglądało bardziej swojsko. Zdecydowanie poważniejszym problem dla użytkownika Windowsa, który dopiero co zobaczył Linuxa, są programy, których nazwy często nic nie mówią. Obecnie co raz więcej programów opensourcowych jest dostępnych na różne systemy, więc nikogo nie powinna zdziwić obecność na Linuxie takich programów jak LibreOffice, Firefox, GIMP, VLC media player, Audacity czy Kodi (dawniej XBMC). Znajdziemy także niektóre popularne aplikacje własnościowe, jak Google Earth, Spotify, Skype czy GG. Niemniej jednak cała masa aplikacji jest czymś nowym do poznania. Na szczęście programy podzielone są tematycznie, co ułatwia ich wyszukiwanie. Zacznijmy od narzędzie do pracy z plikami i folderami. W Linux Mint odpowiednikiem windowsowego eksploratora jest Nemo.
Obie aplikacje są tak naprawdę podobne i praca z Nemo nie powinna przysparzać problemów. Nemo ma możliwość podziału okna na 2 panele (F3), co ułatwia pracę z plikami przy ich kopiowaniu. Z lewej strony mamy nasze standardowe foldery, podobnie jak na Windowsie. W Windowsie są one domyślnie zlokalizowane w C:\Users\, a tutaj w /home/. Na tym etapie jednak nie trzeba zaprzątać sobie głowy tym, że na Linuxie nie ma literek oznaczających partycje dysków i urządzenia. To bez znaczenia. I tak prawie cały czas poruszamy się po naszym folderze domowym lub zamontowanych dyskach i napędach. Literki nie są nam potrzebne do życia. Gdy człowiek popracuje trochę czasu na Linuxie, to czasem zastanawia się po co w ogóle te literki na Windowsie. To kwestia przyzwyczajenia.
Jeśli komuś nie wystarcza eksplorator windows...
Total Commander jest bardzo popularny na Windowsie. Na Linuxie też jest kilka programów tego typu. Moim zdaniem najlepsze to Double Commander i Krusader.
Przy próbnym uruchomieniu Linuxa czy nawet po jego zainstalowaniu, nie znajdziemy tych programów. Musimy je ręcznie doinstalować. O instalacji programów napiszę później. Na tym etapie wymieniam jedynie przydatne programy, by pokazać że nie jesteśmy ograniczeni jedynie do tego, co widzimy po pierwszym uruchomieniu.
Akcesoria
Razem z systemem mamy zainstalowanych kilka dobrych programów typu kalkulator, gedit (edytor plików tekstowych) czy program dyski do formatowania i testowania dysków. Mamy też program do zapisywania obrazów płyt na pendrive (odpowiednik Universal USB Installer), program do nagrywania płyt CD/DVD, mapę znaków, menedżer schowka (pamięta wszystkie kopiowania do pamięci, w tym również grafiki i umożliwia szybki dostęp do rzeczy wcześniej kopiowanych) i kilka innych narzędzi. Warto jednak od razu doinstalować kilka dodatkowych, przydatnych narzędzi. Z własnego doświadczenia polecam:
Shutter - Zaawansowany program do wykonywania zrzutów ekranowych. Swoimi możliwościami znacząco przewyższa domyślne narzędzie windowsowe, czy nawet domyślny w Linux Mint program Screenshot.
Double Commander / Krusader - wcześniej wspomniane menedżery plików
Furious ISO Mount - program, który umożliwia montowanie obrazów płyt, integruje się z menu kontekstowym menedżera plików.
Biuro
W biurze mamy zainstalowanego LibreOffice'a. Jeśli jednak ktoś pragnie lepszej kompatybilności z MS Office to może zainstalować sobie WPS Office - chiński klon, łudząco przypominający produkt z Redmond. Niestety póki co nie ma polskiej wersji językowej, choć istnieje możliwość dogrania polskiego słownika. Osobiście nie używam, bo mi źle wyświetla czcionki. Przyzwyczaiłem się już do LibreOffice'a.
Do aplikacji biurowych warto doinstalować sobie jakiś czytnik PDF'ów i ebooków. Do ebooków mogę polecić dwa programy: Calibre oraz FBReader (Free e‑Book Reader). Ten pierwszy to spory kombajn, posiadający możliwość edycji i konwersji książek. Oba programy dają możliwość zmiany koloru tła, co jest bardzo ważne przy czytaniu książek na komputerze.
Z czytników PDF najbardziej przypadł mi do gustu Okular. On również umożliwia zmianę koloru tła PDFu i to nawet zawierającego ilustracje.
Do rozpoznawania tekstu używam OCRFeeder. Trzeba do niego zainstalować silnik rozpoznawania z językiem polskim, np. Tesseract. Innym, sprawdzanym przeze mnie programem do OCR jest Lion. Wykorzystuje on ten sam silnik rozpoznawania. Różni się więc interfejsem. OCRFeeder jest dla mnie bardziej przejrzysty i poręczny.
Grafika
Z samym systemem mamy zainstalowanego tylko GIMPa, przeglądarkę obrazów oraz program do skanowania. Jeśli do tej pory używaliście Photoshopa to radze się jednak przestawić na inne programy, choć jeśli posiadacie legalną licencję i bardzo Wam na nim zależy to nieco starsze wersje (chyba od CS4 wstecz) można zainstalować przez Wine'a (środowisko uruchomieniowe dla programów windowsowych). Jak tak zrobiłem ze swoim Photoshop Elements 11. Moim zdaniem na domowe potrzeby te inne programy wystarczą. Poza GIMPem warto mieć program do obróbki i wywoływania zdjęć z aparatu cyfrowego. Tutaj polecam DarkTable, który jest odpowiednikiem Adobe LightRoom. DarkTable posiada darmowy, aczkolwiek w języku angielskim, podręcznik użytkownika.
Przy pomocy DarkTable i GIMPa można naprawdę doprowadzić nasze zdjęcia do sensownego wyglądu, nadającego się do wykonania odbitek czy fotoksiążki. W tym celu możemy zainstalować sobie nagrodzony program CEWE.
Do przeglądania zdjęć na komputerze polecam programy Shotwell oraz Geeqie. Więcej o programach do przeglądania zdjęć pisałem we wpisie: Przeglądamy domową kolekcje zdjęć na Linuxie.
Internet
Dosyć szeroka kategoria programów, których podstawowa funkcjonalność wiąże się z wykorzystaniem Internetu. Domyślnie mamy zainstalowaną przeglądarkę Firefox, klienta poczta Thunderbird, klienta sieci torrentów Transmission oraz klienta IRCa HexChat (ktoś jeszcze korzysta z IRCa?) oraz komunikator Pidgin. Na pewno warto dodać sobie Chrome'a. Jest on wygodny, ponieważ posiada wbudowaną wtyczkę do flasha. Na pewno warto zainstalować jakiegoś klienta dysku chmurowego. Może to być Dropbox, ale dostępnych jest więcej. Nie ma niestety klienta dla OneDrive'a. Domyślny klient torrentów czasem ma problemy z rozpędzeniem się, więc warto mieć jakiś zamiennik. Ja używam qBittorrent, ale są też inne, np. Vuze. W tej kategorii ląduje także Google Earth, choć moim zdaniem nie jest to program typowo internetowy, chyba że zakwalifikujemy go jako klienta usługi internetowych zdjęć satelitarnych. Być może będziecie chcieli zainstalować Skype'a lub/i Gadu-Gadu. W zależności od tego z jakich usług internetowych będzie korzystać, może doinstalować klienta FTP (np. znany z Windowsa FileZilla), klienta zdalnego pulpitu Remmina lub TeamViewera. Warto też zainstalować graficznego menedżera samby do udostępniania zasobów w sieci lokalnej (choć sambą możemy udostępniać te same zasoby również przez Internet). Programów w tej kategorii jest bardzo wiele, więc wymieniam te, które uważam za najbardziej podstawowe.
Multimedia
W multimediach mamy zainstalowane dwa odtwarzacze - znany z Windowsa VLC media player oraz raczej nie znamy Wam Totem. Oprócz tego jest program do nagrywania płyt Brasero, odtwarzacz Muzyki Banshee oraz program do nagrywania ekranu simplescreenrecorder. W tej kategorii również jest wiele programów, które warto doinstalować. Jeśli oglądacie filmy, programem do wygodnego pobierania plików jest QNapi - taki odpowiednik Napiprojektu. Warto także doinstalować SMPlayer oraz SMTube. Ten pierwszy to kolejny odtwarzacz wideo. Różnią się one w szczegółach, np. sposobem wyświetlania napisów, a w sytuacjach awaryjnych, gdy synchronizacja napisów jest błędna, warto mieć wybór. SMTube służy do wyszukiwania materiałów z YouTube'a i odtwarzania ich z pominięciem przeglądarki w SMPlayerze. Pod Windowsem oba programy są instalowane razem z jednej binarki. SMTube potrafi także pobierać materiały wideo z YouTube'a, co jest wygodne i przydatne. Analogicznym programem jest Minitube, który można zainstalować jako alternatywę. Jego plusem jest zapamiętywanie ostatnio wyszukiwanych fraz. Dla fanów muzyki pozycją obowiązkową jest Spotify. Dla osób, które lubią nagrywać filmiki telefonem czy kamerą, polecam program Open Shot Video Editor. Nie jest to jedyny program do edycji materiałów wideo i być może nawet nie jest najlepszy z dostępnych, ale jest bardzo łatwy i intuicyjny przy zachowaniu sporych możliwości. [img=OpenShot]
Niektórym osobom może przydać się także Audacity - nagrywarka i edytor audio. Przy jego pomocy można przegrywać kasety magnetofonowe na komputer, wykorzystać gotowe filtry do redukcji szumów i uzyskać całkiem przyzwoite efekty, ratując np. stare kasety z kursami językowymi. Program potrafi także nagrywać bieżący strumień audio, dzięki czemu możemy nagrać sobie audycję z radia internetowego. Audacity jest dostępne również na Windows, więc część osób może znać ten program.
Krok 3: przygotowanie do instalacji
Poszukiwanie alternatywnego oprogramowania
Zanim zdecydujemy się na instalację Linuxa na naszym komputerze, warto przeprowadzić krótką analizę tego, w jaki sposób korzystamy z naszego komputera, jakie programy wykorzystujemy, a następnie poszukać w Internecie czy znajdziemy odpowiedniki tych programów na Linuxie. Pomoże nam to usprawnić proces instalacji, ale przede wszystkim będziemy mogli zadecydować, czy jesteśmy w stanie w pełni zamienić Windowsa na Linuxa, czy jednak jedną nogą chcemy pozostać na sprawdzonym Windowsie.
W poszukiwaniu Linuxowych odpowiedników naszych programów bardz pomocna może okazać się strona http://alternativeto.net/ W wyszukiwarce wpisujemy nazwę używanego przez nas programu, a serwis wyrzuca nam listę innych programów o podobnym profilu. Wyniki możemy zawęzić wybierając platformę Linux. Przykładowo dla Total Commandera otrzymujemy taką listę. Jeśli nie jesteśmy pewni, który program wytypować, możemy zainstalować go sobie na naszym próbnym Linuxie z pendrive'a i zobaczyć czy spełnia nasze oczekiwania.
Pełna migracja czy tylko mały eksperyment?
Jeśli po wstępnym zapoznaniu się z Linuxem nadal jesteście zdecydowani by dać mu szansę i zainstalować go na swoim komputerze, musicie rozważyć 3 możliwe warianty instalacji. Jeśli zależy Wam by jak najlepiej poznać Linuxa, przyzwyczaić się do jego nieco odmiennej filozofii zbadać jego możliwości, a co najważniejsze realnie przetestować go w codziennej pracy, to zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem będzie całkowite pozbycie się Windowsa na okres przynajmniej 2 miesięcy. Pozbawiając się możliwości korzystania z Windowsa, skazujecie się na konieczność obcowania z Linuxem, a przez to lepsze jego poznanie. Poza tym szybciej pozbędziecie się pewnych Windowsowych nawyków, które czasem mogą przeszkadzać w pracy z Linuxem. Jest to dobre rozwiązanie, zwłaszcza jeśli macie kilka komputerów w domu i wasza rodzina ma możliwość korzystania z Windowsa w trakcie trwania waszego eksperymentu.
Czasem taki wariant jest niemożliwy do zrealizowany, zwłaszcza jeśli dzielicie swój komputer z innymi członkami rodziny. Może się zdarzyć, że nie znajdziecie sensownych odpowiedników dla oprogramowania windowsowego i siłą rzeczy będzie skazani na Windowsa ze względu na te programy. Najprawdopodobniej tak będzie z grami. W takiej sytuacji są dwie możliwe opcje. Pierwsza to tzw. dual boot. Linux instaluje się obok Windowsa i tworzy menu, z którego przy włączaniu komputera będziemy wybierać, którego systemu chcemy użyć. Można ustawić, który system jest domyślny i po określonym czasie sam wystartuje bez konieczności ręcznego wyboru i potwierdzania. Przed instalacją Linuxa w takim wariancie, warto przygotować oddzielną partycję narzędziami administracyjnymi lub innym programem do partycjonowania, którą przeznaczymy pod Linuxa. Linux nie potrzebuje wiele miejsca. Na próbę 20 GB dla systemu i programów powinno w zupełności wystarczyć. Trzeba zdawać sobie sprawę, że Linux używa innego systemu plików, który jest dla Windowsa niewidoczny. Wszystkie dane zapisane na partycji linuxowej nie będą widziane pod Windowsem. Ba, nawet sama partycja nie będzie widoczna. Jeśli nie potrafi zarządzać partycjami, instalator Linuxa potrafi zrobić to automatycznie za nas. Jeśli tylko mamy wystarczającą ilość wolnego miejsca na dysku, instalator wykorzysta je na instalację Linuxa obok Windowsa. Trzeba jednakże pamiętać, że taka instalacja obok Windowsa jest trudna do odwrócenia. Jeśli usuniemy lub wyczyścimy partycję z Linuxem, to komputer przestanie nam się uruchamiać, bo razem z Linuxem, zniknie menu podwójnego bootowania. Przywrócenie bootowania Windowsa jest możliwe, ale trudne i wymaga płyty instalacyjnej lub naprawczej Windowsa. Druga opcja to instalacja Linuxa na drugim fizycznie dysku i zmiana systemu poprzez zmianę sekwencji bootowania w BIOSie. To rozwiązanie ma swoje plusy, zwłaszcza jeśli z jednego z systemów będziemy korzystać okazjonalnie. Oba systemy są kompletnie od siebie odseparowane i nie mają na siebie żadnego wpływu. Nie ma też problemu z usunięciem Linuxa z dysku, jeśli nie chcemy go dłużej używać.
Krok 4: Instalacja Linuxa
Gdy zdecydujemy się już na jeden z wariantów instalacji, uruchamiamy komputer z naszego pendrive'a i uruchamiamy instalator skrótem położonym na pulpicie. Proces instalacji jest prosty. Wybieramy język polski, upewniamy się, że komputer jest podłączony do Internetu, wybieramy typ instalacji (instalacja Linuxa obok Windowsa lub wyczyszczenie całego dysku i zajęcie go przez Linuxa, lub też manualne wskazanie obszaru, na którym ma być zainstalowany Linux). Jeśli zdecydujecie się na wymazanie danych z dysku, upewnijcie się, że skopiowaliście wcześniej swoje dane na inny nośnik. Alternatywnie, jeśli posiadacie dwie kilka partycji, z których jedna jest systemowa i nie zawiera żadnych danych, możecie wybrać ostatni typ instalacji i ręcznie wskazać partycję systemową do wymazania i na niej zainstalować system. Linux będzie miał dostęp do pozostałych partycji windowsowych. Na końcu instalacji podajemy dane użytkownika i tworzymy nazwę komputera.
Instalacja trwa około 30 minut. W trakcie instalacji możemy sobie umilić czas korzystając z dowolnego programu dostępnego z pendrive'a, np. przeglądać strony przy pomocy Firefoxa. Po zakończeniu instalacji możemy dalej korzystać z systemu na pendrive lub uruchomić ponownie komputer, aby mógł wystartować nowo zainstalowany system z dysku.
Krok 5: instalacja dodatkowych programów
W większości przypadków instalacja oprogramowania na Linuxie jest bardzo prosta. Śmiem twierdzić, że prostsza niż na Windowsie. Większość programów znajdziemy w tzw. repozytorium dystrybucji. Linux Mint bazuje na repozytoriach Ubuntu i Debiana, choć posiada także własne. Repozytorium to baza programów. Nie musimy więc szukać oprogramowania na różnych stronach. Programy dodajemy mniej więcej tak samo jak na Androidzie w sklepie Play. Uruchamiamy Menedżera oprogramowania z menu i podajemy hasło administratora, które wpisaliśmy podczas instalacji systemu. Repozytoria możemy przeszukiwać po nazwach programów lub słowach kluczowych, a także zwiedzać wyszczególnione kategorie. Jeśli więc szukamy programu do montowania obrazów ISO, możemy w polu wyszukiwania wpisać hasło "iso". Aby wyświetlić więcej informacji na temat programu oraz zobaczyć zrzuty ekranowe, klikamy na wybraną pozycję w wynikach wyszukiwania. Tam też najduje się przycisk "Instaluj". Jeśli dany program jest zainstalowany, przycisk zamieniony jest na "Usuń".
Zebranie programów w jednym repozytorium to nie tylko wygoda wyszukiwania i prostej instalacji. To także wygoda aktualizacji. Linux sprawdza czy repozytoria nie zawierają nowszej wersji oprogramowania niż zainstalowana, a jeśli tak jest, to każdy taki program znajduje się na liście aktualizacji. Windows oferuje jedynie poprawki i łatki bezpieczeństwa samego siebie. Na Linuxie nie musimy martwić się o pilnowanie, szukanie i ściąganie aktualizacji ze strony producenta. Kolejną zaletą repozytorium jest bezpieczeństwo. Programy znajdujące się w repozytorium są przetestowane i nie zawierają złośliwego oprogramowania, reklam i innych wrednych dodatków, jak np. toolbary do przeglądarki.
Nie wszystkie programy są jednak dostępne z poziomu repozytorium. Zawiera ono tylko stabilne wersje programów oraz tylko programy opensourcowe. Dlatego np. Google Chrome musimy zainstalować w inny sposób, bardziej przypominający ten z Windowsa. Na stronie programu szukamy plików instalacyjnych dla naszej dystrybucji. Wszystkie dystrybucje z rodziny Debiana, a więc Ubuntu, jak i Linux Mint, posługują się pakietami instalacyjnymi w postaci plików .deb. Format ten jest skojarzony w systemie z programem GDebi - instalatorem paczek deb. Po pobraniu pliku deb na dysk, klikamy na niego (tak, jak to robi się z plikami exe na Windowsie), co uruchamia program GDebi, a w nim naciskamy przycisk "Zainstaluj Pakiet" i czekamy aż instalacja zakończy się.
Czasem może zdarzyć się, że na stronie programu nie ma paczek deb do pobrania i nie ma go w repozytorium. W takim przypadku przeważnie mamy 1‑3 linijek poleceń, które kopiujemy i wklejamy do konsoli. Konsolę uruchamiamy skrótem CTRL+T lub wyszukując w menu program Terminal. Przeważnie są to polecenia, które dodają do systemu prywatne repozytoria PPA (nie zarządzane przez wydawcę dystrybucji, tylko inne podmioty lub osoby prywatne). Gdy dodamy do systemu adres prywatnego repozytorium i zaktualizujemy stan pakietów w repozytorium, program będzie widziany w menedżerze oprogramowania. PPA możemy dodawać z poziomu konsoli poleceniem [code]sudo apt‑add-repository ppa:nazwa[/code] np. sudo apt‑add-repository ppa:diodon-team/stable. Możemy także użyc programu Zasoby oprogramowania z menu, w którym z lewej strony wybieramy "Osobiste Archiwum Pakietów (PPA)" i tam "Dodaj nowe PPA...".
Podsumowanie
Przejście na Linuxa nie jest aż takie trudne jak się może początkowo wydawać. W dużej mierze to kwestia nastawienia i otwartości umysłu na inne rozwiązania. Niemniej jednak warto dobrze zaplanować takie przedsięwzięcie, zwłaszcza pod kątem oprogramowania, które jest nam potrzebne na co dzień. Pomijając kwestię gier, w większości domowych zastosowań Linux sprawdzi się bardzo dobrze. W pewnych dziedzinach sprawdzi się lepiej od Windowsa. Jeśli przykładowo macie w domu NASa Synology, będziecie mogli wykorzystać udostępnianie jego zasobów w sieci lokalnej (niekoniecznie tylko lokalnej) przy pomocy protokołu NFS, który jest zasadniczo nieobsługiwany przez Windowsa. Działa on zauważalnie szybciej od samby (wykorzystującej protokół smb) czy cifs, używanego w Windowsie. Linux jest darmowy i legalny. Dla niektórych to również może mieć znaczenie. Dla mnie jest jednak przede wszystkim wygodny, mniej kłopotliwy, działa żwawiej i nie obciąża tak bardzo dysku.