Po godzinach - czyli gry na Androida cz XII
Czas leci nieubłaganie szybko naprzód, pamięć telefonu puchnie w szwach a bateria zdycha po ledwo 22 godzinach użytkowania. Pora zmienić telefon czy wymienić baterię na nową? Nic z tych rzeczy - trzeba napisać następną recenzję i wywalić z pamięci telefonu ograne gry, by nie kusiły starego wyjadacza. W dzisiejszym blogu mam przyjemność napisać o aż trzech tytułach wartych uwagi. Trochę to rozwlecze ten wpis, ale mam nadzieję że spragnieni dobrych gier na Andka zostaną dziś spełnieni :)
W dzisiejszym blogu opiszę perełkę platformówek 2D jaką jest Punch Quest, zagramy wielkim prehistorycznym robakiem w Prehistoric worm by pod koniec zagrać samemu lub z przyjaciółmi w westernową "strzelankę" Ready Steady Bang.
Punch Quest
Na ten tytuł natrafiłem przez przypadek - penetrując pokaźną kolekcję polecanych gier w Google Play nagle moim oczom pojawiła się wielka piącha (na szczęście na ekranie smartfona a nie w realu). Zaciekawiony owym obrazkiem od razu zapoznałem się z tytułem, którym przesiąkłem na długie godziny. Bo co jest przyjemniejszego niż totalna rozwałka w klimatycznej grze 2D.
O czym główna fabuła ? Otóż nasz główny bohater (w menu postaci można wybrać płeć) zostaje uderzony w głowę jabłkiem a że nie może zidentyfikować sprawcy, leje kogo popadnie by tylko wyładować złość a przy okazji znaleźć winowajcę. Może i brzmi to strasznie trywialnie, ale rozgrywka jest bardzo dynamiczna i przyjemna gdyż łoimy głównie potwory takie jak nietoperze czy kościotrupy, a od czasu do czasu powalczymy z wymagającym bossem. Za każdego uderzonego potwora dostajemy punkty które na końcu przelicza się na monety głównie używane do wykupowania zdolności czy rozwijania statystyk naszego bohatera.
Gra nie należy do skomplikowanych - do sterowania używamy dwóch przycisków. Jeden odpowiada za cios zwykłym prostym, a drugi za podbicie pięścią z wyskoku (a'ka Shoryuken). Możemy też użyć bloku naciskając oba przyciski jednocześnie. W grze znajdziemy też liczne przedmioty do zdemolowania takie jak wazy, czaszki czy worki ze złotem, ale natrafimy też na magiczne jaja dzięki którym transformujemy w dziką kozę lub krasnala, dzięki którym na pewien czas jesteśmy mniej podatni na ataki a nasze umiejętności znacznie się zwiększają.
W grze spędziłem grubo ponad 10 godzin, rozwinąłem kilka umiejętności i kilkukrotnie raz za razem zdobywałem coraz to lepsze wyniki. Tytuł jest miły dla oka i idealnie się sprawdza gdy chcemy sobie odpocząć od trudów i stresów swojej pracy czy po prostu poleniuchować na kanapie z urządzeniem przenośnym.
Prehistoric worm
W zakładce gier proponowanych przy Punch Quest znalazł się właśnie owy tytuł, przy którym po prostu nie mógłbym przejść obojętnie. Tym bardziej że na tytułowym obrazku wyczytałem o Prehistorycznym robaku - a że lubię takie odbiegające od normy gry tą tez musiałem pobrać i przetestować.
Jeśli się domyślacie o czym jest tytuł, to dobrze kombinujecie :) Tak, w grze wcielamy się w tytułowego Prehistorycznego robaka i siejemy zniszczenie na powierzchni jak i pod ziemią. Głównie przemierzamy rozległy teren na powierzchni wyskakując z ziemi by zaraz znów w nią skoczyć. Po drodze "zjadamy ludzi" i niszczymy pojazdy takie jak auta czy samoloty. Oczywiście ludzie jako rozumne istoty umieją się bronić, i gdy za bardzo się rozbrykamy nadciąga kawaleria i wojsko które zaczyna uprzykrzać nam zabawę.
Niszcząc elementy na powierzchni otrzymujemy punkty, które w ostatecznym rozrachunku zostaje wymieniona na walutę, za którą kupujemy rozmaite ulepszenia takie jak wytrzymałość, szybkość poruszania się naszego robaka czy wykupujemy umiejętności takie jak strzelanie z "paszczy robaka" czy powodowanie trzęsień ziemi wokół naszego oślizgłego bohatera. Twórcy gry postarali się byśmy za szybko nie znudzili się tytułem i wprowadzili masę udogodnień. Otóż możemy również wykupić inne scenerie w grze, zmienić wygląd naszego robaka, zagrać w innych trybach czy wykupić trwałe boostery (ulepszacze) w grze. I to wszystko można dokonać za monety zgromadzone podczas grania. A że jest to metoda troszkę monotonna i trochę czasu nam zajmie kompletowanie takich ilości monet, zawsze możemy skorzystać z wbudowanego handlarza i kupić za prawdziwe pieniążki interesującą nas ilość funduszy.
Po 7 godzinach spędzonych z tym tytułem mogę spokojnie stwierdzić że robaki to bardzo skoczne stworzenia i w dobrych warunkach mogą przeżyć jak widać wiele ale to wiele lat. Szkoda tylko że niektóre z nich tak szybko odchodzą lub ewoluują w trójwymiarowe "coś" (pozdrawiam Team 17).
Ready Steady Bang
Najlepsze zostawiłem na koniec. Dla mnie gra - ideał. Prosta, nieskomplikowana a przy tym naprawdę mocno grywalna. Western, dziki zachód, dwóch stojących naprzeciwko siebie kowbojów ... bang! najszybszy zawsze wygrywa :)
Tak naprawdę to idealny tytuł do sprawdzenia naszej spostrzegawczości i szybkości działania. Mamy tutaj dwa tryby - kampanię oraz tryb dla dwóch graczy. W obu trybach naszym głównym zadaniem będzie po odliczeniu czasu do wystrzału kliknąć jak najszybciej w ekran po wyświetleniu się na nim tekstu "Bang". Owy tekst jest dla nas oczywistą oznaką by w owym momencie pociągnąć za spust, a gdy się spóźnimy ... no cóż ... leżymy :)
Największą dla mnie radochą jest tryb 2‑osobowy gdzie mogę zagrać wraz ze znajomym na jednym urządzeniu. Najlepszym dodatkiem do takiej gry jest złoty płyn (nie mylić z sokiem cytrynowym) gdzie nasze instynkty zostaną wystawione są na próbę, a każde zwycięstwo jest dla Nas na wagę złota. Płynnego jak najbardziej :)
Na pewno starsi wyjadacze zaraz zarzucą że tytuł ma biedną oprawę audio-wizualną i że takie coś jest niegrywalne. Moim zdaniem takie gry mają właśnie duszę. Po co mi fabuła skoro mam świetną grywalność ? Pac‑Man też był biedny graficznie a maniaków zachwyca do dziś :)
Polecam zagrać w każdy tytuł bo warto sobie urozmaicić nadchodzący Weekend.