Historia pewnej gry - czyli jak Cap'n Magneto od 27 lat szuka piratów
Gdy w 1991 roku miałem w liceum informatykę, trafiło tam kilka Macintoshy Classic. Oczywiście jak to w szkole uczyliśmy się różnych pożytecznych rzeczy. A to edytor tekstu a to Pascal i pisanie programu obliczający ciąg liczb pierwszych... interesujące. Gdy już stworzyliśmy program do obliczania licz pierwszych i napisaliśmy 100 razy "Pie..rzyć Nixona"* mogliśmy sobie pograć. Niestety na Macintoshu Classic nie było zbyt wielu gier. Komputer miał grafikę czarno-białą i rozdzielczość 512x342. Ja jednak "zakochałem" się w jednej grze...
Cap'n Magneto
Fabuła gry jest dosyć prosta, gdzieś w odległej galaktyce giną statki handlowe a wyjaśnić ma to zjawisko Capitan Magneto - żołnierz kosmicznych rengersów. Magneto udaje się swoim statkiem na planetę którą rządzi władca podejrzany o piractwo. Problem w tym, że statek zostaje wessany przez planetę a Magneto budzi się pod jabłonką a jakże.... Cel jest jeden... zebrać resztki statku i osprzętu, złożyć do kupy i przy okazji wyjaśnić zagadkę znikania statków handlowych.
Była to pierwsza gra na Macintosha i jedna z pierwszych, gdzie gracz wchodził w interakcję z innymi postaciami. Można było ich "pozyskiwać" jako przyjaciół albo traktować jak wrogów. Oni nam pomagali lub przeszkadzali. Ponadto można było zbierać i używać przedmioty znalezione w trakcie wędrówki po dziwnym świecie. Tubylcy różnie reagują na nasze poczynania i czasem pozornie nic nie znaczące działanie może doprowadzić do zmiany ich nastawienia a czasem nawet do konfliktu pomiędzy kilkoma zaprzyjaźnionymi z nami tubylcami. Są też postacie i stwory wybitnie negatywnie nastawione do naszego bohatera a w walce z nimi pomagają znajdowane przedmioty, broń i pancerze. Gra jest o tyle ciekawie stworzono, iż to nie my domyślamy się co gra ma na myśli ale to gra dopasowuje się do naszego toku myślenia. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się ona dosyć prymitywna. Postać jest płaska, porusza się góra, dół, prawo, lewo. Nie można mówić o animacji a raczej o zmieniających się obrazach. Jednak gra niesamowicie wciągała. Była to produkcja shareware napisana w Lisa Pascalu i kosztowała 20 USD. Z tym, że było to stare shareware czyli użytkownik raz dostawał informację iż miło by było aby zapłacił ale jak nie zapłacił to nie był nękany komunikatami, reklamami czy ograniczeniami. Gra została opublikowana w 1986 lub 1985 roku i przeznaczona była pierwotnie na Macintosha 128K z systemem Mac OS 6.0.7.
Magneto w rozdzielczości 512x342.
Wydawać by się mogło, że nic ciekawego a jednak.... Wraz z pojawieniem się Mac OS 7, gra została dopasowana do nowego systemu, jednak fabuła w niej nie uległa zmianie. Kolejna jej poprawka to przystosowanie na procesory Motorola 68030 i 68040 oraz dodanie kolorów. Szeroko pojęta grafika i fabuła nie uległy jednak zmianie. Warto podkreślić, iż jej autor - Al Evans nie brał już udziału w pracach nad Cap'n Magneto. Gra też przestała być shareware.
Następnie grę przystosowano do komputerów z procesorem PowerPC. W związku z faktem uruchomienia pewnego zabytkowego komputera, postanowiłem pograć jak za dawnych czasów w Cap'na Magneto i jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, iż od 2006 roku Cap'n Magneto został przystosowany do pracy pod Mac OS X. Przez cały ten czas fabuła gry nie została poprawiona, grafia została taka sama jak w 1986 roku tyle że jest kolorowa, animacja... wszystko jak za dawnych lat.
Obecna wersja gry działa tylko na Macintoshach z procesorem PowerPC ale rozpoczęto prace nad przeportowaniem jej na Macintoshe z Intelem.
Gdy któryś raz zostałem zamordowany przez kolejną pułapkę pomyślałem sobie... co jest takiego w tek grze, że przetrwałą ona w niezmienionej praktycznie formie 27 lat. Co sprawia, że ciągle jest pobierana i ludzie dobrowolnie wpłacają na konto Ala Evansa (wrócił do projektu) datki ? Jak to się stało, że mało efektowna gra, napisana przez nikomu nie znanego Ala Evansa w 1990 r. została zaliczona przez magazyn MacUser do 200 najlepszych produktów w historii przeznaczonych dla komputerów Macintosh ? Co sprawia, że mnie nadal chce się w nią grać a mój syn po przełamaniu oporów związanych z wyglądem gry, zaczął mi pomagać w pokonywaniu rozmaitych przeszkód ?
Nie mam bladego pojęcia i czekam na wersję przeznaczoną na komputery z Intelem... a i na iPhone też bym chętnie pograł....
Ta gra jest najlepszym dowodem na to, że nie graficzne i dźwiękowe wodotryski stanowią o nieśmiertelności pewnych produktów....
* Oczywiście nie pisaliśmy jak Steve Wozniak "Pie...ć Nixona" bo i po co. Ale coś tam pisaliśmy... zwłaszcza na kolegów siedzących kilka stanowisk dalej...