Netbook Samsung n102S i zabójczy postęp
11.01.2016 12:59
Marta to bardzo dziwna kobieta. Zachowuje się jak dwudziestolatka, wygląda jak trzydziestolatka, a ma lat ... nie wiem. Jej syn jest tylko kilka lat młodszy ode mnie, więc Marta musi być trochę starsza niż ja. Marta jest zawsze uśmiechnięta, miła i uczynna. Jedna z tych osób na świecie, o których się mówi, że są aniołami, którzy nie bacząc na własne problemy, pomagają innym. W dodatku Marta ma ładne, zielone oczy i zniewalający uśmiech (o ile ma ochotę się uśmiechać).
Marta jest dziennikarką, pisarką i freelancerem. Pisze książki (które skromnie nazywa broszurkami) o historii Krakowa i okolic, pisze artykuły i felietony, robi zdjęcia i sprzedaje swoje teksty tym, którzy pragną za nie zapłacić. Często pomaga tym o których pisze, piętnuje to co jej zdaniem wymaga napiętnowania. Z racji swojego zawodu, Marta używa komputera, a raczej kilku komputerów. W domu używa nie najmłodszego iMaca z 2009 roku, w pracy... różnie, bo to zależy od tego, co upchnęły tam redakcje. Marta też używa iPad Mini (niestety tego pierwszego). Nie jest ekspertką od spraw komputerów. Kompletnie nie interesuje ją, na jakiej zasadzie działa komputer i jak to się dzieje, że zdjęcia zrobione telefonem pojawiają się na jej komputerze zanim zdoła wrócić do domu. Chciałaby, aby i jej aparat też posiadał taką funkcję, ale nie przeszkadza jej konieczność podłączania go kabelkiem do iMaca. Marta doskonale wie, że jak wrzuci zdjęcia i tekst do odpowiedniego katalogu Dropboxa, to pojawią się w odpowiedniej redakcji, ale zupełnie nie obchodzi ją, jak to się dzieje i dlaczego. Na jakiekolwiek próby tłumaczenia spraw związanych z komputerami, reaguje marszczeniem brwi i szybką zmiana tematu. Taka jest Marta...
Marta wyjeżdża, a specjaliści radzą...
Tak się złożyło, że Marta musi wyjechać, na kilka tygodni i zostawić swoje narzędzie pracy - iMaca. Niestety, jej nieobecność bynajmniej nie oznacza, że może zapomnieć o terminach, tekstach, zdjęciach i swojej działalności z dobroci serca. Stanęła przed problemem - "Potrzebuję coś, na czym da się pisać.". Marta dobrze wiedziała, że iPad Mini oferuje możliwość pisania tekstów, ale przy jej ilości wklepywanych literek, nawet z zewnętrzną klawiaturą będzie to uciążliwe. Tak więc Marta rozpoczęła poszukiwania laptopa, którego najlepiej mogłaby pożyczyć na te kilka tygodni w głuszy. Ktoś zaoferował Marcie netbooka, a maleńki komputerek z baterią umożliwiającą prace przez ćwierć doby, bardzo jej się spodobał. Tak więc Marta "dostała" Samsunga n102S, a że darowanemu koniowi się w paszczę nie zagląda, nie zastanawiała się nad tym co otrzymała. Komputer to komputer - Windows na nim ma działać.
Samsung n102S to jeden z ostatnich (lub ostatni) netbook koreańskiego producenta, zanim ten postanowił się wycofać z tego segmentu rynku twierdząc, że jest on bez przyszłości. Podobnie jak wiele innych tego typu sprzętów, ten niewielki komputerek posiada typowe wady i zalety netbooków:
- Procesor: Intel Atom N2100 Cedar Trail taktowany zegarem 1.6 GHz nie należy do demonów prędkości, a zarazem stanowi swoistą "kombinację". Jest to procesor jednordzeniowy, ale dwuwątkowy przez co niektóre programy rozpoznają go jako maszynę dwurdzeniową. Tyle teorii. Praktyka jest taka, że jak na tylne siedzenie Fiata 126p wrzucimy drugi silnik, to nie oznacza to, że nagle nasz poczciwy maluch ma czterocylindrowy silnik o mocy 52 KM. Podobnie jest z procesorem N2100. Wirtualny rdzeń pozostaje ciągle wirtualny.
- Karta graficzna netbooka to układ Intel GMA 3600. Nie jest to dosyć leciwy akcelerator, ale do pracy w necie i pracy biurowej (bo do tego netbooki były głównie tworzone) powinien wystarczyć.
- Przyzwoity, choć niewielki ekran LCD z matową powłoką. Zapewnia całkiem przeciętne możliwości odwzorowania kolorów, jednak jego rozdzielczość 1024x600 jest raczej skromna.
- Pamięć fabryczna komputera to skromne 1 GB pamięci RAM. Komputer został wyposażony w jeden slot (to akurat zaleta, że producent dał mu ten jeden slot) dzięki czemu użytkownik ma możliwość delikatnej rozbudowy ilości pamięci. Na szczęście Samsung zdecydował się na slot na pamięć DDR3 i fabrycznie montował w nim pamięci PC3-10600, których ceny dziś są raczej niskie, a 2 GB pamięci w sporych ilościach leżą u mnie w domu po kątach.
- Dysk komputera to tradycyjny dysk magnetyczny Samsunga, o pojemności całkiem sporej jak na tego malca - 320 GB, ale o niskich parametrach użytkowych. Choć jest on podłączony do komputera poprzez złącze SATAII (3 Gb/s), jego prędkość obrotowa 5400 obr/s sprawia, że odczytywanie jakichkolwiek danych trwa zauważalnie długo.
- Choć w całej tej historii nie jest to najważniejsze, komputerek wyposażono w 2 porty USB 2.0, czytnik kart SD, port Ethernet i kartę WiFi 802.11 b/g/n
Komputer lekki (1,03 kg) i niewielki. Obudowa z plastiku (Samsung twierdził o nim - solidny) nie zachwyca, ale też nie zniechęca. Dokładnie taki sam plastik ma moja drukarka Samsunga. Mimo niewielkich rozmiarów, komputer czasem lubi zaskrzypieć. Niewątpliwą zaletą Samsunga n102S jest fakt, iż jego bateria umożliwia pracę bez konieczności szukania gniazdka przez 6 do 9 godzin.
Komputer fabrycznie posiadał preinstalowany system Windows 7 Starter tyle że... komputer Marty miał dysk uszkodzony i raczej nie posiadał żadnego systemu. Tak więc Marta zwróciła się z prośbą o zainstalowanie jakiegoś dysku i przywrócenie komputerka do życia.
Modernizacje
Zgodnie z założeniami, komputer miał być wykorzystywany tylko przez kilka tygodni w charakterze maszyny do pisania i ewentualnie platformy do internetu. Elementy takie jak rozbudowa pamięci czy wymiana dysku na sprawny powinny być tanie. Z racji zniewalającego uśmiechu Marty postanowiłem zastąpić 1 GB pamięć RAM kostką 2 GB i wypożyczyć jej na okres wyjazdu nie najmłodszy dysk SSD o skromnej 32 GB pojemności wychodząc z założenia, że na potrzeby Marty pojemność ta jest w zupełności wystarczająca. Jak twierdzili internauci, komputer może obsłużyć 4 GB pamięci o ile dokona się aktualizacji BIOSU. W moim przypadku aktualizacja BIOSU nie zmusiła Samsunga do prawidłowego rozpoznania pamięci o pojemności 4 GB i raczył on zauważać tylko 2 GB.
Rozbiórka komputera nie sprawiła wielkich problemów. Całość skręcona na ośmiu śrubach, połączona była dodatkowo szeregiem zatrzasków. Po zdjęciu dolnej pokrywy dostajemy dostęp do niewielkiej płyty głównej i dysku twardego. Może wyjdzie ze mnie malkontent, ale wnętrze komputera jest bardzo chaotyczne i zrobione po bałaganiarsku. Wymiana dysku twardego na dysk SSD i rozbudowa pamięci zajęła skromne 10 minut i komputer teoretycznie gotowy był do pracy.
Intel GMA 3600 to zmora !
Na dolnej obudowie komputera znajdował się klucz do Windows 7 Starter, jednak próba pobrania tego systemu ze strony Microsoftu na podstawie klucza kończyła się informację, abym to do Samsunga zwrócił się o pomoc. Z ciekawości postanowiłem sprawdzić dwie opcje:
- Jakś dystrybucja Linuxa
- Windows
Ponieważ nie udało mi się pobrać legalnie systemu ze strony Microsoftu, a pisanie do Samsunga i oczekiwanie na płytę Recovery zajęłoby zbyt wiele czasu, rozpuściłem po swoich znajomych prośbę o wypożyczenie takiej płytki, tym bardziej że komputer ten niegdyś T‑Mobile rozdawał w promocji niczym reklamówki na ziemniaki. W międzyczasie rozpocząłem zabawę z Linuxem (bogatszy o doświadczenia jakie zdobyłem reanimując Acera 3690 ).
Na pierwszy ogień wybrałem polecaną dystrybucję Manjaro xfce, która dobrze radziła sobie na Acerze. Niestety, zawiodłem się. Po uruchomieniu komputera z pendrive'a pojawiał się desktop, ale po wybraniu jakiegokolwiek elementu menu lub desktopu ekran się wygaszał i stawałsię czarny, a komputer wymagał resetu (chyba że analizował co chcę zrobić przez kolejne 15 minut).
Suse Linux (obojętnie czy xfce, czy Cinnamon) co prawda działał, ale wyświetlał komunikat, iż wszystkie zadania związane z akceleracją grafiki spoczywają na głównym procesorze komputera, który zaczynał się zachowywać jak silnik Fiata 126p do którego ktoś postanowił dopiąć przyczepę kempingową XL. Tak więc wszelkie operacje na komputerze wymagały wręcz anielskiej cierpliwości. Być może Marta by to zniosła, ale ja jakoś nie mogłem.
Fedora się nie uruchomiła wcale, a ja postanowiłem spróbować niezawodnego Xubuntu, który obecnie świetnie radzi sobie na wspomnianym wcześniej Acerze. Xubuntu zainstalowało się bez problemów, nie uraczyło mnie jakimkolwiek komunikatem o braku akceleracji, jednakże prędkość przetwarzania grafiki była tylko odrobinę większa niż to, co oferowało Suse. Marta by wytrzymała.
Wszystkie wspomniane powyżej problemy Linuxa jednoznacznie wskazują, na brak dobrego wsparcia dla Intel GMA 3600. Problem Linuxa i GMA 3600 nie dotyczy chyba tylko mojego przypadku, bo przeglądając forum na stronie Intela, wielu użytkowników narzekało na sterowniki udostępnione przez Intela i brak dokumentacji układu, uniemożliwiającą stworzenie własnych, lepiej dopracowanych. Tak czy inaczej, problem istnieje i być może jest prosty do rozwiązania dla bardziej zaawansowanego użytkownika Linuxa, do których ja się nie zaliczam.
W czasie mojej zabawy z Linuxami napisał do mnie kolega:
Zainstaluj Windows 10, w końcu aktualizacja ze Startera jest darmowa i legalna.
Niby racja. Utworzyłem pendrive'a z instalacją Windows 10 i po długiej chwili Samsung uruchomił się pod kontrolą Windows 10. Problem w tym, że w rozdzielczości 800x600, a i tu prędkość odświeżania elementów grafiki pozostawiała sporo do życzenia. Sterowniki ! Na stronie Samsunga daremno szukać sterowników do GMA 3600 współpracujących z Windows 10. Podobną pustką powiało na stronie Intela. Tu też trafiłem na informacje, że sterowniki takie nie zostały nigdy popełnione przez inżynierów Intela i prac nad nimi się nie planuje. Dalsze poszukiwania rozmaitych stron i list dyskusyjnych utwierdziły mnie w przekonaniu, że sterowników takich nie ma, ale niektórzy użytkownicy z powodzeniem instalowali te, przeznaczone dla Windows 7. Postanowiłem spróbować i ja. Po instalacji sterowników przeznaczonych dla Windows 7 i drobnej zmianie w rejestrze, komputer uruchomił się w swojej natywnej rozdzielczości 1024x600 oferując dodatkowo rozdzielczość 1024x768. Wykorzystanie tej zwiększonej rozdzielczości powodowało wyraźne zniekształcenie proporcji i ostrości obrazu i niemal natychmiast wywoływało "błękitny ekran". Windows 10 bardzo przyzwoicie zachowywał się w natywnej rozdzielczości 1024x600, jednak niektóre aplikacje (w tym przeglądarka Edge i program do poczty) niemal zawsze powodowały błąd i błękitny ekran z komunikatem o błędzie. Tak więc, choć teoretycznie Windows 10 by się nadał i zdawał się być dobrym rozwiązaniem, praktycznie znowu klątwa GMA 3600 zadziałała.
Co prawda nikt z moich znajomych nie zdołał zdobyć dla mnie płyty recovery Samsunga, jednak Marta przyniosła z jednej z redakcji pudełko Windows 7 Home Premium w wersji BOX, którą można zainstalować na Samsungu, a jeśli się sprawdzi, Marta będzie ją mogła odkupić. Po zainstalowaniu systemu, sterowników ze strony Samsunga i wszystkich aktualizacjach, komputer nareszcie zaczął zachowywać się przewidywalnie, a ja mogłem podumać nad losem tych mini komputerków.
Netbook to już historia...
Netbooki jako komputery miały służyć głównie jako platforma umożliwiająca wygodne surfowanie w necie oraz wykonywanie tak prostych czynności jak tworzenie maili, niezbyt wyszukanych dokumentów czy uruchomienie prezentacji. W swoim czasie z zadań tych być może i jakoś się wywiązywały. Niestety, czas i tablety bardzo brutalnie obeszły się z netbookami. Nie tylko oferują porównywalny jak nie większy czas pracy, ale też o wiele większą wygodę i prędkość wyświetlania nawet bardzo skomplikowanych stron www. Generalnie, tablety są zazwyczaj szybsze. Tym co jednak stało się gwoździem do trumny netbooków, to strony dopasowane do większych rozdzielczości niż 1024x600.Twórcy www doskonale zdają sobie sprawę, że to co stworzą zaczyna być wyświetlane na wyświetlaczach wysokich rozdzielczości (np. Retina), a strony można wyposażyć w rozmaite wodotryski, albowiem współczesne procesory poradzą sobie z kaprysami autorów stron. O ile Atom N2100 jeszcze jakoś radził sobie z przetwarzaniem danych, o tyle mikry ekran Samsunga n102S nie jest z gumy i treści na nim wyświetlane stawały się mało czytelne i większość stron wymaga ciągłego przewijania wzdłuż i w poprzek, a każde przewinięcie to kolejne wyzwanie dla zapracowanego Atoma i co tu ukrywać, nawet pierwszy iPad Mini Marty radził sobie zdecydowanie lepiej w tej dziedzinie.
Samsung n102S na szczęście nie zawiódł w zakresie tworzenia tekstów - Open Office jakoś sobie radził, a do szczęścia Marty wystarcza nawet najprostszy edytor tekstu i klawiatura tym samym niemal spełnia zadania, do jakich ma być zaangażowany. Niemal, bo Marta na potrzeby pracy w internecie zdecydowała się zabrać ze sobą iPada Mini.
Choć sam darzę netbooki duża sympatią ich czas zdecydowanie przeminął. Dziś koszt zakupu takiego komputerka, to wydatek rzędu 250‑450 zł. Jednak o ile ktoś oczekuje od niego czegoś więcej niż funkcji elektronicznej maszyny do pisania, wydanie nawet 250 zł może okazać się chybioną inwestycją.