Mój początek w świecie technologii i reklamy - lecz czy to właściwy tytuł?
Moje początki z telefonami pochodzącymi od Nokii sięgają jeszcze czasów legendarnej 3310, był to wytrzymały i sprawdzony telefon, dzięki czemu był bardzo popularny.
Poprzez coraz to nowsze modele poznawałem moc drzemiącą w rozwoju techniki. Gdy wreszcie wziąłem w swoje ręce model 5230 – wiedziałem iż dotyk jest tym czego potrzebuje (mimo iż był to wtedy jeszcze ekran oporowy – który miał wiele wad, mimo iż można było go obsłużyć przy pomocy dowolnego przedmiotu).
W zasadzie to dzięki Nokii zacząłem coraz bardziej interesować się nowinkami, aż wreszcie zapragnąłem wymienić swojego „złomka” na nowoczesny smartphone. Początkowo byłem bardzo zafascynowany Androidem – znajdującym się na Xperia Arc mojego kolegi. Lecz wtedy zdarzyło się coś nieoczekiwanego dla mnie, a mianowicie przypadkowo na jednym z portali (ah te reklamy) dostrzegłem smartphone wyświetlający na ekranie coś, o czym wcześniej nie słyszałem. Trochę poszukałem i szybko się okazało iż była to Nokia Lumia 800, a to co znajdowało się na jej ekranie, nosiło miano Windows Phone 7. Jej wygląd urzekł mnie natychmiastowo (choć wtedy nie wiedziałem iż to czysta zrzynka z N9 – no ale mieli prawo, to ich projekt) i od razu zapragnąłem by ją posiąść, na przekór coraz większej (choć małej w porównaniu do obecnego czasu) modzie na Androida.
Tak więc odczekałem rok by zebrać fundusze i przy okazji zebrać więcej informacji na jej temat. Szybko okazało się, iż system który się na niej znajdował był bardzo ograniczony w stosunku do możliwości mojej ówczesnej wówczas 5230 – a przynajmniej do takiej wersji próbowano mnie przekonać (choć w pewnym sensie słusznie, jak się później okazało). Po zebraniu odpowiedniej kwoty i pogodzeniu się z pewnymi możliwymi niedogodnościami – zalogowałem się na Allegro by odszukać odpowiednią ofertę i dokonać zakupu. Niedługo potem (po 5 dniach o ile dobrze pamiętam) stałem się jednym z niewielu (stosunkowo) posiadaczy Lumii 800 – jednego z pierwszych smartphonów z WP7, który miał być nadzieją dla Nokii na odbicie się od dna.
[image=zune] W dniu, w którym przyjechał kurier wraz z moją paczką byłem już całkowicie gotowy na „przyjęcie” nowego sprzętu – tak jak mi poradzono, zainstalowałem ZUNE by móc „komunikować” się z moim nowym nabytkiem. Krótko po rozpakowaniu podłączyłem kabel USB do Lumii i przystąpiłem do pierwszej konfiguracji i synchronizacji z programem od Microsoftu. Pierwsze co ujrzałem zaraz po wstępnym etapie, to komunikat o dostępnej aktualizacji – co mnie bardzo ucieszyło, gdyż wyczytałem iż ten model często cierpiał na „battery drain”, który miał być naprawiony w aktualizacji, więc liczyłem iż ten komunikat właśnie niej dotyczył. Po udanej instalacji poprawki, pozostało mi już tylko szybko przerzucić swoją ulubioną muzykę, a następnie udałem się testować nowe „cudo”. Wtedy okazało się iż wszystko o czym pisałem było prawdą – brak podziału dla regulacji głośności, który początkowo (przez przyzwyczajenie) doskwierał mi najbardziej. Braku obsługi transferu bluetooth całe szczęście nie odczuwałem, gdyż nawet w starych telefonach nigdy go nie używałem (jakoś tak wyszło). Inne często wymieniane przez internautów wady, tak naprawdę mnie wtedy nie dotyczyły, gdyż byłem dopiero początkujący w temacie smartphonów, przez co nie byłem w stanie wykorzystać jego pełni mocy (i zauważyć ewentualnych braków). Tak mijały mi dni i tygodnie, a ja byłem wciąż bardzo zadowolony, przez co jeszcze bardziej zacząłem drążyć temat nowych technologii. W międzyczasie pojawiła się kolejna wersja Androida – 4.0 Ice Cream Sandwich, która wreszcie przyniosła to, do czego tak mnie przyzwyczaił Windows Phone. Ujednolicony interfejs był właśnie tym, czego w mojej opinii najbardziej brakowało Androidowi – zaraz po braku płynności i momentami stabilności.
W pewnym momencie (pomijając zbędne epizody z mojego życia) nagle pojawiły się dwie emocjonujące zapowiedzi – Windows Phone 8 (który wreszcie miał pozbyć się wad swojego poprzednika oraz otworzyć się na nowe możliwości) oraz Android 4.1 (który wreszcie miał zyskać na płynności i stabilności działania). Był to właśnie okres, kiedy byłem już na tyle „dojrzały technologicznie” by móc samemu dokonać wyboru, bez „wszystko wiedzących” (czasem chyba aż nad to – ahh te trolle) forumowiczów – Android czy Windows Phone. Wybór trudny o tyle, iż te systemy wzajemnie się uzupełniały, posiadając różne wady i zalety wykluczające się wzajemnie.
Ostatecznie wybór padł na platformę Microsoftu, gdyż tylko ona zapewniała mi wsparcie producenta jakim jest Nokia – do którego tak przywykłem na przestrzeni lat poprzez kolejne modele z tym logo (było ich więcej niż opisałem, po prostu nie wymieniłem wszystkich telefonów we wcześniejszej części tekstu). Jednakże tak jak poprzednio, znów nie mogłem sobie pozwolić na zakup zaraz w dniu premiery (premiera Lumii 820), więc tryb oszczędzania został uruchomiony – a w tym czasie dalej użytkowałem L800. Rozpocząłem studia, zmieniłem środowisko i otoczenie – internet dostępny praktycznie wszędzie za darmo, a przez to jeszcze bardziej pokochałem swojego smartphone. W końcu zawsze miałem go przy sobie, w przeciwieństwie do laptopa, dzięki czemu gdy trzeba było coś sprawdzić lub czegoś się dowiedzieć, po prostu to robiłem – szybko i sprawnie. Gdy tak przemierzałem bezkresny internet przeglądając go na ekranie telefonu, doszedłem do wniosku iż jego wielkość to jednak za mało – choć wcześniej wydawał mi się duży (3.7”), teraz wiedziałem już iż byłem w błędzie.
Zatem niejako wpadłem w sidła marketingowców – „duży ekran jest tym czego potrzebujesz” powiadali, przymuszając do wydania pieniędzy, a ja niestety musiałem przyznać im rację, pragnąc szybszej zmiany. W końcu nastąpiła upragniona zmiana, znaleziona „promocyjna” oferta na Allegro, szybki rekonesans w komentarzach do profilu i BINGO – znalazłem to czego szukałem i na co długo czekałem. Szybki przelew i oczekiwanie na potwierdzenie odbioru odpowiedniej kwoty, a następnie nadania paczki. Tak kilka dni minęło na oczekiwaniu nieuniknionego. Po otrzymaniu paczki w zasadzie wszystko zaczęło się od nowa – szybkie zgranie muzyki (choć tym razem już bez ZUNE) i znów zabawa do białego rana, by poznać wszystkie nowe funkcje w tej wersji systemu. Niby wszystko lepsze, niby sam tego chciałem i wreszcie osiągnąłem, lecz nie czułem tego co ostatnio – podekscytowania i dumy przy zakupie pierwszego smartphone. Choć różnica jest znacząca, zacząłem mieć wątpliwości – czy aby zmiana była konieczna? Czy może faktycznie wpadłem w sidła korporacji, czekającej aż naiwnie otworze portfel.
Podsumowując
Dlaczego ludzie wymieniają swój działający sprzęt, mimo iż nierzadko wcale tego nie potrzebują? Dlaczego czują, iż sami tego chcą, choć gdy już go zdobędą ogarniają ich wątpliwości? Czy naprawdę jesteśmy tylko pionkami, które hodują inni dla własnego zysku? Jaka jest wasza opinia?