Raspberry Pi - pierwsze wrażenia - nareszcie w moich rękach!
Od jakiegoś czasu słyszy się o projekcie Raspberry Pi, o którym pisał między innymi KyRol na swoim dobroprogramowym blogu. Moja przygoda z R‑Pi rozpoczęła się 3 marca 2012 o 18:17, kiedy to zamówiłem ją w przedsprzedaży u Farnell'a. Na tamten czas można było jeszcze złożyć request w RS-online.com i też nie odmówiłem sobie tej przyjemności :)
Zamówienie
Zamówienia w obydwóch firmach wyglądało zupełnie inaczej. U Farnell'a od razu podawało się pełen adres do wysyłki, dane karty płatniczej do transakcji i na tym proces się kończył z informacją, że zostaniemy powiadomieni o wysyłce towaru w odpowiednim czasie. Zaś RS początkowo zbierał listę chętnych przez podanie tylko adresu mailowego. Na wzajem dwie firmy wysyłały informacje na temat statusu R‑Pi w ich magazynach. W kwietniu zostałem powiadomiony przez Farnell'a o terminie dostarczenia Malinki do mojego domu - fakt termin nie było zbytnio konkretny, albowiem napisali że dostarczą ją pod koniec czerwca. W między czasie RS (17‑05-2012 13:07) podesłał mi maila o wyczekiwanym tytule "Raspberry Pi - czas zamawiać", w którym to otrzymałem specjalny kod, dzięki któremu mogłem zamówić towar w ich internetowym sklepie i tak też uczyniłem ;)
Wybór płatności w RS'ie był dużo lepszy, albowiem mogłem dokonać płatności kartą jaki przez PayPal'a - co moim zdaniem jest bardziej bezpieczną metodą. Po płatności RS poinformował mnie, że R‑Pi powinno dotrzeć do mnie w przeciągu 3 tygodni (minął już 4 tydzień - a ja jeszcze czekam). W piękny deszczowy wtorek (12‑06-2012), w który rozegrał się mecz POLSKA/ROSJA na moją internetową skrzynkę pocztową trafił list, w którym Farnell poinformował mnie, że Malinka została do mnie właśnie wysłana i w tym samym momencie pobrał środki z mojej karty płatniczej. Malinkę dostałem po 6 dniach od tej wiadomości, czyli dzisiaj :)
Pierwsze wrażenia
Płytka wykonana jest dość solidnie (poniżej zdjęcie tuż po rozpakowaniu), tak samo jakość komponentów jest na dobrym poziomie, co daje do życzenia to jakość portów USB (trochę pachną ryżem) i ich umiejscowienie - wystają kilka milimetrów po za płytkę drukowaną, ale po za tym mi wszystko gra - zobaczymy podczas użytkowania. Prócz USB jeszcze nie spodobał mi się brak jakichkolwiek otworów na śrubki, aby Malinkę zamontować w jakieś obudowie - trzeba będzie się ograniczyć do zatrzasków lub innego rozwiązania, na które pomysłu jeszcze nie mam (rozpatruję obudowę z klocków LEGO).
[join][image=DSC_0376][join][image=DSC_0377][join][image=DSC_0378][join][image=DSC_0379]
Pierwsze uruchomienie
Przygotowania do uruchomienia maliny rozpocząłem od wgrania ściągniętego wcześniej obrazu Debian'a “squeeze” na kartę SD. Obraz wgrałem za pomocą komendy dd, bezpośrednio na nośnik.
sudo dd bs=1M if=/home/wojtekadams/Pulpit/debian6-19-04-2012.img of=/dev/sdb
Dla pewności wydałem jeszcze komendę sync, aby być pewien, że bufory zapisu zostały opróżnione i móc bezpiecznie od montować kartę SD.
Dalej pozostało tylko podłączyć R‑Pi do zasilania, monitora i klawiatury. Aaa właśnie co do zasilania musimy pamiętać, że Malinka model B wymaga zasilacza minimum 700mA zaś max to 1200mA, w sam raz pasują ładowarki od komórek i ja też tak uczyniłem. Jako źródło zasilania posłużyła mi ładowarka od mojego Sony Ericssona Neo (850mA).
Przy pierwszym uruchomieniu nie obyło się bez kłopotów... podczas wstawania linuxa dostawałem "Kernel panic - not syncing: Fatal exception in interrupt", zszokowany pośpieszyłem do wujka Googla, który udzielił mi kilku podpowiedzi. Okazało się ze problemem była moja "awaryjna klawiatura" firmy GEMBIRD. Po zamianie na porządniejszą system wstał bezproblemowo.
Boot-up systemu do logowania trwał 24,6 sekundy zaś namalowanie X'ów trwa trochę dłużej bo musimy doliczyć jeszcze około 14 sekund - tak jest lepiej niż na moim netbooku.
Debian “squeeze” i LXDE
Malinowy Debian został bardzo dobrze przygotowany, od razu po wgraniu image na kartę, otrzymujemy gotowy środowisko do działania. Na pokładzie mamy lekkie interfejs graficzny LXDE, przeglądarkę Midori, trochę różnych narzędzi programistycznych, a także kilka przykładów wraz z źródłami dla funkcji multimedialnych.
Jak zjeść malinę ze smakiem, czyli moje plany użytkowania R‑Pi
Malinę można wykorzystać na przeróżne sposoby (jak zwykły komputer) - na tyle ile wyobraźni nam wystarczy. U mnie R‑Pi będzie wykorzystywana jako media player, który zawsze jest w trybie gotowości, planuje do niej podłączyć tuner dvb‑t i oglądać naziemną telewizję - co z tego wyjdzie zobaczymy :). Jeśli ktoś planuje użytkować ją jako komputer na co dzień to będzie musiał uzbroić się w cierpliwość bo performance LXDE nie jest oszałamiający.
Moja opinia...
Z opinią na razie się wstrzymam, albowiem minęło za mało czasu (3h) aby wystawić jakąś ocenę. Na pewno przez najbliższe dni będę intensywnie bawił się tym urządzeniem i jak wyrobię sobie zdanie na jego temat to na pewno się nim z wami podzielę...