Office 365 - Good Bye
16.07.2013 | aktual.: 16.07.2013 22:43
Chciałem celowo rozpocząć ten wpis od słów "witam ponownie" ale dziś będzie bez prowokowania. Rozpoczynając pracę nad badaniem funkcji i możliwości usługi Office 365 postanowiłem sprawdzić możliwości pracy grupowej i udostępniania plików w usłudze Skydrive. Jako że wśród bliskich znajomych nikt z usługi Office 365 nie korzysta (‑jak dotąd, być może zmieni się to po zapoznaniu się z możliwościami tych usług po zapoznaniu się z moją radosną twórczością) postanowiłem zrobić to inaczej. Za przyzwoleniem ogółu współpracowników i szefostwa zainstalowałem w pracy Office 365 Small Business Premium w próbnej, 30 dniowej, bezpłatnej subskrypcji. Było to o tyle ciekawe posunięcie dla moich współpracowników, ponieważ przysporzyłem im sporo pracy w ponownym uruchamianiu filtrów w firmowych dokumentach, które po moich manipulacjach przy plikach stworzonych w programie calc nagminnie się wyłączały. Oprócz tego praca na plikach stworzonych w LibreOffice przebiegała raczej bezproblemowo a ja miałem okazję zapoznać się z udostępnionymi z domowej wersji pakietu plikami.
Przekonałem się do Skydrive i jego webowej i desktopowej wersji. Cieszyłem się współredagując notatki (także wpisy na DP) tworzone w programie OneNote, walczyłem z plikami których LO nie potrafił za Chiny otworzyć. Wszystko co dobre (albo i nie) ma jednak swój koniec. Czas próbnej pracy i zabawy jednak się skończył. Na nic prośby i błagania szefa- nie kupi Office 365 tylko dla mojej fanaberii. Szkoda, że nie liczy czasu zmarnowanego na rozwiązywaniu problemów z otwieraniem i formatowaniem plików otrzymanych od kontrahentów (wielkie sieci marketów kłaniają się, firmy kurierskie wstają z krzeseł). Przeżyliśmy tak długo z LO, damy radę dalej. Nadszedł czas odinstalowania pakietu ( wolę słowo deinstalacja, bo jakoś łatwiej je wymówić).
Win8 x64
Po wizycie w panelu sterowania przywołanym kolejno skrótem "win+i" i wyborem z modernowego menu wybrałem nie bez żalu opcję usunięcia programu. Po kilku minutach i zakończeniu pracy instalatora postanowiłem uruchomić ponownie komputer. Tak jakoś może z tęsknoty za czasami kiedy nawet zmiana rozdzielczości ekranu w windzie wymagała ponownego uruchomienia systemu. Pojawiło się zaraz po zalogowaniu kafelkowe metro (modern jakoś nie potrafi w mojej świadomości zakotwiczyć swej marketingowej nazwy). oczom moim ukazały się kafelki chwilę wcześniej usuniętych programów.
WTF?
Pomyślałem że nawet w kafelkach będą potrafiły pozostać nieużywane ikonki, co miało miejsce często i gęsto w poprzednich windowsach po usunięciu programu. Zaciekawiony wybrałem kafelek Word 2013 i dość szybko i normalnie odpalił się wybrany program. Przysnąłem czy jaki czort? Sprawdzam jeszcze raz w Panelu Sterowania na liście programów ani śladu Office 365. Spoglądam nerwowo na tackę (to słynne "koło zegarka") ani śladu clippera OneNote. Czyli nie do końca wszystko działa. Wracam do kafelków z myślą czy aby "ręcznie" nie trzeba wszystkich officowych kafelków usunąć. Po zaznaczeniu kafelka prawym przyciskiem i kliknięciu opcji" odinstaluj nie wydarzyło się nic. Mój współpracownik z radością stwierdził że mam to wszystko za darmo i nie mam się czym przejmować "bo przecież chciałem odinstalować". Ja jednak przed oczami mam Urząd Skarbowy i kontrolę legalności oprogramowania, więc postanowiłem drążyć temat dalej.
Fix it
Z pomocą przyszedł dostępny pod adresem : support.microsoft.com/kb/2739501/pl? Programik do rozwiązania problemu. Czasem mam wrażenie, że tylko mnie spotykają takie problemy, że każdemu innemu normalnie wszystko się wyklika... :) Cóż, postanowiłem przestać użalać się nad sobą i wypełniając wszelkie prosto pokazane kroki usunąłem to co na dysku pozostało i całkiem funkcjonalne pomimo deinstalacji było.
Koniec
Przynajmniej w pracy. Nie bez żalu. Dobrze że mam jeszcze w domu, jeszcze przez 335 dni. Czy ja się aby nie uzależniłem? Czy nie kupię następnej działki?