O edukacji...
13.01.2012 03:35
... od strony studenta.
Mianowicie chciałbym opisać kilka dziwnych sytuacji, które spotkały mnie i moich znajomych w trakcie edukacji. O tym co próbowaliśmy osiągnąć a co otrzymaliśmy.
Mianowicie na 1 roku studiów informatyki programowania nie było wiele. Ot w pierwszym semestrze posiadaliśmy 2 godziny wykładów tygodniowo z języka C i 2 godziny laboratoriów co 2 tygodnie. Jak sami widzicie nie jest to wiele. Sam C jest potężnym językiem, w którym pisze się współcześnie systemy operacyjne i nie tylko. Same wykłady jak i laboratoria były ciekawe. Wykładowca jak i laborant wkładali serce w to co robili jednak o ile na wykłady ilość godzin była dobra tak laboratoriów było stanowczo za mało.
Jako, że jestem fanem języka C i jego pochodnych w sporej części poświęciłem się i po zajęciach pomagałem kolegom przyjmując ich u siebie i tłumacząc działanie kolejnych elementów języka jak i ucząc ich tworzyć proste algorytmy. W dodatku na forum mojego roku pojawił się spory kurs języka C, który jak się okazało zdobył zainteresowanie ludzi z kilku innych kierunków, którzy również musieli znać ten język.
I tak mijały kolejne dni pierwszego semestru a ja sobie wciąż powtarzałem, że będzie lepiej. Nie było. W drugim semestrze było o wiele gorzej. Wykłady z języka C++ były tak okropnie ciekawe, że gdy już dotarłem na uczelnie na 8 rano to bez krępacji spałem na ławce. Zajęcia były obowiązkowe i jeśli miało się mniej niż 3 obecności można było ubiegać się o zwolnienie z egzaminu pod warunkiem posiadania dobrej oceny z ćwiczeń. Jeśli już o ćwiczeniach mowa to tu była masakra. Prowadził je człowiek niekompetentny, który z C++ miał chyba niewiele wspólnego. Wielokrotnie go poprawiałem, podpowiadałem lub proponowałem lepsze rozwiązania. Jedyne zajęcia, na których nie mogłem się wykazać, to te z obsługi Visuala. Nie znam tego środowiska a po zajęciach nawet go nie lubię. Mianowicie naszymi zadaniami było otwieranie gotowych projektów i we wskazanych przez ćwiczeniowca miejscach dopisywać odpowiednie funkcje WinApi aby dodać przycisk lub widget tekstu. Po prostu żenada. Ale widząc co się dzieje już w 2 tygodniu zajęć zareagowałem i informując odpowiednie osoby na uczelni o sytuacji stworzyliśmy petycję o dodatkowe zajęcia z C++. W końcu uczelnia miała pieniądze aby męczyć nas zajęciami wyrównawczymi z przedmiotu, który wszyscy zdali semestr wcześniej to i pewnie się znajdą na kolejne. Niestety prośba pisemna z podpisami wszystkich studentów roku nie potrafi nic zdziałać.
Petycja to nie były jedyne akcje informujące o tym, że źle się dzieje. Komunikowaliśmy się z dziekanem i prodziekanem do spraw naukowych posiadając wypowiedzi inżynierów i magistrów, którzy ukończyli moją uczelnię o sytuacji jaka napotykają po ukończeniu studiów - czyli ogólnie więcej płaczu niż pochwał. Prodziekan do spraw naukowych nie raczył nawet odpisać. Sam dziekan dał jednak odpowiedź tłumacząc się, że ma związane ręce ponieważ wszystko jest narzucone z góry i odesłał nas do odpowiednich dokumentów poniekąd potwierdzających jego słowa. Mówię poniekąd ponieważ część przedmiotów jest narzuconych z góry. Były to przedmioty zawodowe jak programowanie, systemy operacyjne czy algorytmy i złożoność obliczeniowa. A my posiadamy wiele przedmiotów nie wnoszących nic do naszej wiedzy jak przedmioty humanistyczne, ekonomia czy miernictwo. Mieliśmy również inspekcję, która wykonywana jest przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Tam otwarcie przy dziekanie i przy kilku innych władzach uczelni otwarcie mówiliśmy co jest nie tak. Z samego ministerstwa również nie było większego odezwu na nasze żal.
Niestety na dalszą walkę zabrakło sił bo z większością przedmiotów, które są mi niepotrzebne musiałem spędzić więcej czasu niż przedmiotami zawodowymi. Ostatecznie przyszła sesja i lato. A po lecie nowy semestr.
I tu już mamy pewne zdziwienie. Nasze petycje nie do końca zostały wyrzucone do kosza. Mianowicie ludzie na pierwszym roku odczuli to. Zmienili się ludzie na stanowiskach. Przedmiotów zaczęli uczyć ludzie bardzie odpowiedzialni i z pasją. Widząc, że coś się dzieje postanowiliśmy walczyć dalej. Pewni wykładowcy dość otwarcie popierali nasz bunt przeciwko temu co robi uczelnia. Dziś jest kilka przedmiotów, na które nikt nie uczęszcza ponieważ nie są one potrzebne a także nie ma ich w programie nauczania. Tak właśnie. Studenci są zmuszani uczęszczać na zajęcia, których nie ma w rozpisce studiów i które z kierunkiem informatyka nie mają nic wspólnego.
Ale miałem właśnie tu o tym jak to mamy zamiar walczyć dalej. Otóż po pomoc udaliśmy się do ludzi, którzy nas popierali. Udzielają nam rad gdzie i z kim rozmawiać a także sami rozmawiają gdy nasze prośby nic nie dają. O ile w tym semestrze już nic nie zmienimy bo astrologowie zapowiadają miesiąc sesji i nastąpi drastyczny spadek populacji studentów tak na przyszły semestr mamy plany. Znamy wykładowców, którzy będą nas uczyć i chcemy ich zastąpić osobami, które są do tego bardziej odpowiednie. Mówiąc bardziej odpowiednie chodzi mi o ludzi, którzy poza uczelnią posiadają doświadczenie w tym co mieliby uczyć. Aktualnie jesteśmy w stanie rozmów z potencjalnymi nowymi wykładowcami. Następnie tworzymy nowe petycje i z poparcie owych ludzi mamy zamiar walczyć o lepsze warunki nauczania.
To tak o planach a teraz kilka faktów, które nie są powszechnie znane. Mianowicie chodzi o punktację przedmiotów. Jak wiadomo, każdy przedmiot ma swoją ilość punktów ECTS (dla nie poinformowanych są to punkty, które zdobywa się za zaliczone przedmioty; jeśli zdobędziesz za mało możesz ubiegać się o warunkowe przejście a gdy naprawdę mało ich zbierzesz dopiero wylatujesz), i teoretycznie każdy ma tyle na ile jest ważny. Pytanie ważny dla kogo? U mnie żaden z przedmiotów zawodowych nie posiadał więcej niż 4 punkty, a z reguły ich ilość oscyluje w granicy 1.5 punkta. Natomiast przedmioty pozostałe mają ich od 4 wzwyż. Wynikiem tego jest podejście, że lepiej nie pisać projektu z programowania ponieważ przedmiot posiada tylko 1.5 punktów ECTS i lepiej siedzieć nad statystyka, która posiada ich 6 czy przedmiotami humanistycznymi, które mają 4. I spora ilość studentów tak robi.
Wpis trochę mi się przedłużył więc już kończę :).
Mianowicie studia informatyczne, na niektórych uczelniach to kpina. Nie zawsze studenci sami coś zdziałają, nie zawsze wykładowcy czy inni pracownicy coś zdziałają ale my połączyliśmy siły. Walczymy razem o to aby człowiek szedł na studia się czegoś nauczyć i zdobyć wiedzę, która pozwoli nam w przyszłości zdobyć dobrą pracę lub stworzyć własną firmę, a nie tylko po papierek, który mówi że g*wno potrafimy.
Także przyszli studenci walczcie o swoje prawa. Studia nie muszą być nudne i można zmienić wiele tak aby studiowało się lepiej. Nie jesteście sami. Szukajcie pomocy u wykładowców, w organizacjach studenckich i w zapisach prawnych. Pozbądźmy się ludzi, dla których informatyk to tylko inna nazwa elektronika (niektórzy wykładowcy wciąż tak uważają).