Deadline
20.10.2013 13:46
Premiera Ubuntu 13.10 oraz Windows 8.1 już za nami. W komentarzach pod artykułami roi się od skrajnych opinii. Blog wzbogacił się o nowe wpisy zachwalające nowości w Windows 8.1 oraz szczyptę krytyki nowej wersji "Okien".
Nie ma oprogramowania idealnego. Co jakiś czas pojawiają się nowe wersje aplikacji, systemów operacyjnych. Eliminuje się znalezione błędy w kolejnych paczkach aktualizacji. Świetnie, prawda? Ciągła pogoń za doskonałością potrafi zgubić każdego. Określona z góry data premiery nowej wersji oprogramowania sprawia, że trzeba zaplanować wszystko i ustalić schemat działania na wypadek komplikacji.
W przypadku zamkniętego komercyjnego oprogramowania nie mamy dostępu do harmonogramu (co najwyżej mamy kontrolowane przecieki - wiadomości). Natomiast w przypadku wolnego oprogramowania, mamy dostęp do tak zwanych "map drogowych" - lub inaczej harmonogramu prac. Z góry ustala się, że danego dnia zostanie wydana kolejna wersja systemu, programu.
Nie twierdzę, że usystematyzowanie pracy poprzez określenie terminów zakończenia prac jest złe. Uważam jednak, że wyścig z czasem - w tym przypadku datą premiery, jest złe dla jakości produktu. W przypadku nowej aktualizacji Windows 8.1 Microsoft strzelił sobie w kolano wydając poprzez Windows Store nową paczkę aktualizacji systemu. Nie przewidział (?) komplikacji związanych z instalacją aktualizacji w różnych scenariuszach. Poniekąd winę ponoszą także twórcy aplikacji i producenci sprzętu, którzy nie przyłożyli się do testów. Dlatego na forach internetowych mamy mnóstwo postów na temat błędów podczas instalacji aktualizacji Windows 8.1.
Za Windowsa płaci się sporą sumę pieniędzy. W moim mniemaniu powinno się oczekiwać wysokiej jakości oprogramowania a nie niedorobioną paczkę megabajtów. Oczywiście zaawansowani użytkownicy poradzą sobie z przywróceniem Windowsa do stanu używalności. Co jednak mają zrobić użytkownicy, którzy mają podstawowe umiejętności? Jedynym "plusem" tej sytuacji jest to, że gospodarka na tym się wzbogaci, bo serwisy komputerowe będą miały co robić.
Canonical na początku prac nad Ubuntu 13.10 zapowiadał radośnie, że Mir i XMir pojawią się już w wydaniu październikowym. Niestety tak się nie stało. Oczywiście w nowej wersji Ubuntu poprawiono wiele błędów wykrytych w poprzedniej wersji systemu, ale także zafundowano kolejną paczkę niedorobionych funkcjonalności (nie można zainstalować Intel Microcode, bo wersja initramfs-tools jest nieaktualna). Po za tym użytkownicy Dropboxa mają problem z działaniem natywnego klienta (ikona Drobox nie jest widoczna w zasobniku) w Ubuntu 13.10. Jednak na pocieszenie odsyłam Was do rozwiązania tego problemu.
Irytuje mnie podejście firm tworzących oprogramowanie do jakości kodu i sposobem zapanowania nad chaosem w bug trackerach.
Nie widzę żadnej pracy deweloperów Ubuntu na rzecz społeczności Open Source po za dzieleniem i wychodzeniem przed szereg. Bardzo dobrze, że Intel się opamiętał i nie będzie dostarczał łatek do Mira od Canonical.
Ubuntu != Linux.