Blog (173)
Komentarze (5.4k)
Recenzje (1)
@januszekGniewosław Wielkoważny

Gniewosław Wielkoważny

26.06.2011 | aktual.: 26.06.2011 07:52

Na sąsiednim blogu nasz dyżurny uniksowy bloger promuje ideologię Open Source oraz Free Sotfware przepisując własnymi słowami hasła z Wikipedii. Pomińmy milczeniem cel takiego działania i skupmy się na tym o co zapytał jeden z komentujących ten wpis. Postawił On mianowicie mniej więcej takie pytanie: Czy oprogramowania "Synkron" może używać w firmie (do celów komercyjnych). Muszę przyznać, że na początku nie załapałem potęgi dowcipu stojącej za tym, wydawać by się mogło prostym pytaniem. Puentę zostawmy na koniec i zacznijmy od początku.

"Synkron folder synchronisation" - to oprogramowanie do synchronizacji plików i folderów, TUTAJ jest strona projektu, gdzie napisano, że program jest wolny i wieloplatformowy. Jest dosyć zaawansowany bo pozwala na multiplatformową synchronizację oraz przywracanie poprzednich wersji (a przynajmniej tak jest opisany). Tam też możemy znaleźć informacje o licencji programu, która wygląda tak: "Synkron is released under the terms of the GPL v2. For more information, see the official site " - rzecz wydaje się więc być prosta - wygląda na to, że autor Synkrona wydał swój program na licencji, której treść jest zgodna z licencją GPL v2 (czyli TEJ z 1991 roku).

W dokumentacji na stronie nie ma treści licencji na jakiej wydano program. No to ściągam wersję binarną dla Windows. Uruchamiam plik instalacyjny i co widzę? Ano widzę takie okienko z licencją do zaakceptowania:

388290

Typowe okienku, bez bicia przyznam się, że zwykle na nim kończę czytanie treści licencji i już na tym etapie zaznaczam, że ją akceptuje (w końcu to GNU GPL - prawda?). Tym jednak razem doszedłem do końca:

388292

Co widać na ostatnim obrazku? Ano widać, że to co mamy zaakceptować to nie jest licencja programu Synkron tylko przykład treści licencji GPL v2 opublikowany w 1991. Podeprę się tu polskim (nieoficjalnym) tłumaczeniem treści tejże, dostępnym TUTAJ - treść, którą widać na zrzucie ekranu brzmi:

"Powinieneś też poprosić swego pracodawcę (jeśli pracujesz jako programista) czy też swoją szkołę (jeśli jesteś uczniem), o podpisanie, w razie potrzeby, "Rezygnacji z praw autorskich" do programu. Poniżej podajemy przykład (zmień nazwy/nazwiska): 
My, firma Jojodyne Sp. z o.o. niniejszym zrzekamy się
i rezygnujemy z wszelkich interesów prawnych w zakresie
praw autorskich do programu "Gnomovision" (który realizuje
następujące funkcje...), napisanego przez p.Jana Kowalskiego.

Podpis: /-/ Gniewosław Wielkoważny

Gniewosław Wielkoważny, Prezes...itp"

I tu jest ten moment, w którym można się śmiać. Po chwili ten śmiech może zamienić się w przerażenie bo realnie mamy do czynienia z programem de facto bez licencji bo autor tego oprogramowania jest ignorantem prawnym, który najwyraźniej nawet nie przeczytał tego co nam każe akceptować! Zamiast licencji do swojego programu wkleił tam przykładowy tekst z gnu.org, łącznie z komentarzami! Równie dobrze mógł tam wstawić wygenerowany tekst Lorem Ipsum albo bajkę o królewnie Śnieżce, która ugryzła jabłko...

388296

Morał z tego niech będzie taki, że zamiast przepisywać hasła z wiki o Open Source albo Free Software lepiej propagować kursy podstawowej kultury prawnej dla programistów...

ps. Biedny ten James Hacker, z którego w polskiej wersji zrobiono Jana Kowalskiego. ;) Z drugiej strony Gniewosław Wielkoważny po prostu miażdży. ;)

Komentarze (57)