Wspomnień czar (cz.5)
Z czego wydobywał się napisałem w cz. 4, ale jakie były źródła?
Kręciły się w kółko :)
Oczywiście "czarne krążki", które trzeba było na czymś położyć, a najlepiej na talerzu gramofonu. Dzięki machinie czasu jesteśmy w "epoce Gierka", czyli "Polak potrafi", a już taka Unitra to ho ho!
(źródło: Legenda Powraca Daniel G‑1100 fs Unitra
(źródło: Gramofon Daniel G‑1100 FS
Tu ciekawostka: "Daniel" bardziej mi się kojarzy z Danielem Olbrychskim i jego jedną z najlepszych życiowych ról (Kmicic w "Potopie"), niż z gramofonem - z Foniki dużo później kupiłem "grajło" do odtwarzania "Piosenki Natalki" i podobnego repertuaru, właścicielem "Daniela" nie zostałem.
"Epoka Gierka" w świecie audio (zwłaszcza w tym, który miał dziwne opory przed przyłączeniem się do "naszego obozu") przypominała prawdziwy wulkan - pomysłów i wynalazków było więcej, a tempo wdrażania szybsze, niż w dzisiejszym świecie IT.
Rozkwitła firma Bang & Olufsen (Link 1, Link 2, Link 3, Link 4 ) produkująca futurystyczne gramofony (znam z autopsji, lecz nigdy się nie napaliłem na tyle, by kupić)
(źródło: Wikipedia)
z "kosmicznymi" wkładkami
(źródło: Bang & Olufsen udviklede princippet for stereo pick up'en i 1958 ! )
Trudno powiedzieć "najwyższe miejsce na podium", bo podium było oddzielne (chyba tak jest nadal?) i miało tylko jedno miejsce, zajmowała firma Ortofon (Link 1, Link 2, SPU Cartridges, Tonearms, Step-Up Transformers ).
Miałem podobny, choć nie identyczny zestaw (źródło: ortofon.us):
Spróbujcie sobie wyobrazić diamentową igiełkę poruszającą dwie ceweczki! Haswell robi na mnie mniejsze wrażenie, jest kompletnie statyczny :‑)
Shure kontratakuje!
Amerykanie ZAWSZE musieli mieć więcej, być "pierwsi i najlepsi" - ideologia żywcem "Made in U.S.S.R.". W pamięci utkwiły mi boje fanów "Shure vs reszta świata". Firma Shure (Wikipedia: po polsku i po angielsku ) i jej wpływ na "świat dźwięku" to temat na odrębny dłuuugi wpis, gdyby komuś się chciało taki popełnić. No cóż, jeśli "król Elvis" używał 55S, a i dziś w wielu klipach pojawia się ten (albo bardzo podobny) model
to o sławę firmy było jakby łatwiej. Pewnie było to trochę inaczej niż z "Krzysztof Sadowski And His Hammond Organ" na naszym podwórku, lecz to drobiazg.
Firma wchodziła na rynek audiofilski z ciekawymi produktami, jak choćby z
lecz prawdziwe wojny fanów wywołała legendarna wkładka Shure V‑15V
Samo wyliczenie pojęć podstawowych, by te "wojny" zrozumieć, to to samo, co napisać książkę, a gdyby tak i argumenty "wysokich walczących stron" dorzucić, to metra półki by nie starczyło. Internetu w dzisiejszym pojęciu jeszcze nie wynaleziono, gdy ktoś chciał coś dodać do dyskusji, to bez pióra/długopisu/ołówka i kartki papieru się nie obeszło, a konieczność włożenia do koperty, naklejenia znaczka i wrzucenia listu do skrzynki pocztowej skutecznie eliminowały "amatorów hejtingu". Coś za coś - branie udział w dyskusji było trudniejsze, za to dyskusje czytało się zdecydowanie lepiej.
Kręciły się w kółko również u mnie...
Forum Lenco Heaven nie powstało z nadmiaru entuzjazmu wielbicieli :‑) Portal IT? - proszę bardzo! - jest tego więcej, chociaż już nie jest to "tamto Lenco" (Link 1, Link 2 ).
"Męczyłem się" mając pięćdziesiątkę piątkę i tego o dwie dychy wyższym numerku - czy jestem masochistą, bo te "męczarnie" wywołują nader miłe wspomnienia?
(źródło: canuckaudiomart.com )
(źródło: Lenco Heaven
(źródło: hifi4salesmalaysia.blogspot.com
Jak te cudeńka wyglądały w środku? Dzięki Troelsowi Gravesenowi możecie tu zobaczyć L75
a gdy ktoś woli fotki
(źródło: saturn-sound.com )
(źródło: Lenco Heaven )
(źródło: bestrunningshoe.info )
(źródło: Lenco Heaven )
Uderzająca jest prostota tego rozwiązania, a przydatność bywała zaskakująca, gdy chciałem sobie "pograć z płytą". Gitarę "dostroić do płyty" proszę bardzo. Organy też miewały taką możliwość, "za to" spróbujcie zagrać w ten sposób na pianinie, o fortepianie koncertowym nie wspominając. "Lencuś" pozwalał zestroić "płytę z instrumentem" szybko, prosto i przyjemnie bez żadnej elektroniki :‑)
Jeśli kogoś temat interesuje, to na sa stronie poświęconej Lenco L75 dużo więcej informacji, zaś strona Troelsa Gravesena to istna kopalnia złota dla miłośników audio.
Kilka linków dla pasjonatów:
- http://www.keith-snook.info/wireless-world-magazine/wireless-world-articles.html
- http://www.pure-hifi.info/index.php/en/
- http://www.pure-hifi.info/pdf/
- http://www.douglas-self.com/ampins/wwarchive/wwarchive.htm
- http://www.flyingmolerepair.co.uk/
- http://www.douglas-self.com/ampins/ampins.htm
- http://www.douglas-self.com/MUSEUM/COMMS/mechamp/mechamp.htm
- http://www.douglas-self.com/MUSEUM/COMMS/trumechamp/trumechamp.htm
- http://en.wikipedia.org/wiki/Electronics_World
- http://g3xbm-qrp.blogspot.com/2013/03/what-happened-to-wireless-world.html
Na kolejny "Wireless World" czekałem bardziej niecierpliwie, niż na wypłatę!
Last, but not least... The End?
Na początek odrobina statystyki:
- @macminik - "Monzo..." i "Pasja czyni cuda...": odwiedził macminik
- Wspomnień czar (cz.1): odwiedzili Shaki81 i jasieczek
- Wspomnień czar (cz.2): odwiedzili mmm777, Axles, TomisH, corrtez, SebaZ i fiesta
- Wspomnień czar (cz.3): odwiedzili DjLeo, pocolog, dr.boczek, fiesta, jasieczek, PAMPKIN, WODZU i ariiell
- Wspomnień czar (cz.4): odwiedzili DjLeo, Djjapo (niezalogowany), eimi, /var (niezalogowany), Axles, ekloszard, Demokrator, wojtex, Dimatheus, GBM, jasieczek
i wszystkim im serdecznie dziękuję!
Podczas zbierania informacji "pobrało się" 150 MB, co przy kulawym necie (radiówka) wprowadza często "szczęśliwego użytkownika" w "odmienne stany świadomości".
Urodzinowy "kolorowy" prezent od DP wnerwił mnie i zasmucił, a przy okazji pozbawił chęci do pisania dalszych odcinków. Pisać na blogu "z palca" mówiąc szczerze nie chce mi się, pisanina udokumentowana zabiera mnóstwo czasu, a tonąć w zalewie wpisów "pod odznaki" też nie w moim charakterze, mogłem przecież zacząć "żyć pod odznaki i ordery" jeszcze w czasach PRL, "chlebowe" były bardzo kuszące... O sobie mogę powiedzieć, że jestem dość zimnym racjonalistą, lecz przeczucia miewam nader trafne, może jakiś szczątkowy zmysł, prekognicja, czy cholera wie co. Uratowało mnie wiele razy "za kółkiem", gdy na zdrowy rozum powinienem był "zejść ze skutkiem śmiertelnym", jak to przeczytałem w jakimś tam raporcie. Widząc "kolorowe DP" natychmiast pomyślałem o "kolorowym Enterze", jakim się stał na krótko przed podróżą w niebyt. Obym się mylił!
Decyzja "to mam pisać, czy mam nie pisać" ("Oto leci kabarecik" ktoś pamięta?) nie zapadła, lecz szanse na "mam nie pisać" są znacznie większe, niż na "pisać".
Jak to w życiu, czas pokaże...
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko