"Dzień dobry, potrzebuję komputera do domu"
12.11.2015 17:56
Jako były pracownik jednej z sieci handlującej elektroniką, często spotykałem się z rodzinami przychodzącymi do marketu, chącymi komputera "do domu". Na pytanie "do czego komputer będzie wykorzystywany?", rzadko kto wychodził poza internet i office... Wybór w takim przypadku określał budżet i wygląd komputera. Komputer domowy to wielki worek do którego możemy nawrzucać co chcemy - centrum rozrywki, narzędzie do nauki, zamiennik kina domowego etc. O gustach się nie dyskutuje, więc poza wyglądem, klienci kierowali się minimalizmem "po co mi moc"/"to tylko komputer" lub przeciwnie "solidny sprzęt"/"lepszy na dłużej starczy".
Minimalne wymagania
Oprogramowanie, z którego większość korzysta, nie ma dużych wymagań systemowych:
Windows - (10) conajmniej 1GHz procesor, 1 GB RAM Skype - conajmniej 1GHz procesor, 512 MB RAM Chrome (jako reprezentant przeglądarki) - Procesor Intel Pentium 4 lub nowszy, obsługujący SSE2, 512 MB RAM
co może sugerować, że nie potrzebujemy komputera o parametrach nam proponowanych. Odpowiedź brzmi: i tak i nie. Musimy pamiętać, że to dalej wymagania minimalne, a do komfortu pracy może jeszcze wiele brakować. Ba! Mało komu wystarczy dwukrotnie większa moc obliczeniowa niż minimalna. Jednak typowi zjadacze chleba nie sprawdzają wymagań minimalnych. Sprzedawca poleci bezpiecznie mocniejszą konfigurację, ponieważ nie wie cóż takiego fantazję będzie miał zainstalować chrześniak brata żony, który "zna" się na komputerach i pokaże nam program rozwiązujący nam wszystkie problemy. Bezdyskusyjnie komputery proponowane nam, są za szybkie lub jak ktoś woli przyszłościowe. Ale czy zawsze?
Dysonans pozakupowy
Im więcej płacimy, tym lepszy sprzęt powinniśmy otrzymać. Nie raz miałem kontakt z ludźmi płacącymi ogromne pieniądze, będącymi niezadowolonym z zakupu. Pomijając cenę marki lub zastosowane materiały, często okazywało się, że komputer jest średnio przemyślaną konstrukcją. Np. cena wynikała z 8 GB RAM i zastosowania procesora i7. Kto wpadł zatem na pomysł, aby kompletować go z jak największym, ale za wolnym dyskiem twardym lub/i RAM o niskim taktowaniu? Dołóżmy do tego mnóstwo softu preinstalowanego z systemem i mamy superkomputer na papierze nie zdający egaminu na żywo. Dość oczywistym, wobec tego, staje się zalew popularnego serwisu aukcyjnego komputerami poleasingowymi. Przy, w miarę, przystępnej cenie otrzymujemy komputer, który był złożony dla świata biznesu (przynajmniej powinien być niezawodny) oraz z dołożonym czystem Windowsem staje się ciekawą propozycją. Niestety rośnie popularność - rośnie cena.
Klątwa konfiguracji
Nie oszukujmy się - nawet typowy domowy użytkownik ma pewne przyzwyczajenia. Moja przeglądarka przy otwartych kilku kartach pochłania ok. 700 MB RAMu. Jeśli do tego dorzucę częste wczytywanie/zapisywanie plików z HDD, to oczywiste staje się, że muszę zoptymalizować dysk oraz pamięć RAM. Każdy z nas pracuje na różnej wielkości plikach, uruchamia pewnego typu treści - potrzeby, wygoda, przyzwyczajenia. Komputer nieskonfigurowany jest sprzętem niewydajnym. Ktoś powie: "serwis komputerowy może pomóc". Znam "fachowców", którzy defragmentują dysk, instalują program typu CCleaner i na tym polega pomoc... Pozostaje tylko samodzielna konfiguracja albo dobry znajomy.
Do Internetu - do wszystkiego?
Sam łapię się na przerzucaniu codziennych (póki co tych prostych zadań) na kark serwisów on‑line. Przechowuję pliki w necie, tworzę dokumenty, docinam muzykę pod dzwonki na telefon, a nawet obrabiam niewymagające zdjęcia w sieci. Przy skonfigurowaniu komputera pod siebie, szybciej i bardziej naturalnie wychodzi mi odpalenie komputera i arkusza kalkulacyjnego niż poszukanie kalkulatora. Powiecie: "w telefonie też się da". Tak, ale wolę 15 calowy ekran i klawiaturę. Kto z Was ostatnio odpalił komputer nie przeglądając internetu? Zostawiam do przemyślenia. Dokładając do tego TV, radio, serwisy wideo, narzędzia graficzne, muzyczne, mapy, gry, a wszystko to online, warto by się zastanowić, czy komputer domowy, to nie maszyna mająca obsłużyć przeglądarkę? Warto podkreślić, że cały czas chodzi o użytkowników domowych niewyspecjalizowanych w żadnym kierunku. Takimi wyjątkami mogą być gracze, chociaż oczywiste jest, że Ci najbardziej zapaleni będą komputery modyfikować lub pozostaną przy konsolach. Czy w takim przypadku, przerzucenie wszystkiego na przeglądarkę coś zmienia? Nie za dużo. Będą one bardziej wymagające, załadowane wtyczkami, ergonomiczne, a wreszcie "wszystkomające".
Podsumowanie
Podsumowując, czy można powiedzieć czym jest komputer do domu? Jest sprzętem uniwersalnym, który bez zainteresowania użytkownika - celowego lub wynikającego z niewiedzy - będzie maszyną z niewykorzystanym potencjałem. W obecnych czasach zastąpienie dysku talerzowego dyskiem SSD lub zrezygnowanie z 16 GB RAM na poczet wydajniejszych markowych 8 GB, może zrobić piorunującą różnicę. Nie jest to regułą, bo zdarzają się świetne zestawy, pracujące nienagannie. Mamy jednak coś w sobie, co mówi nam, że da się taniej, po promocji i wybieramy różne "najlepsze okazje". Nie należy też pomijać zadowolonych użytkowników, którym starczy to co mają i wszystko działa jak trzeba - gratuluję i nie będę mówił, że da się coś poprawić, skoro nie mają takich potrzeb ;) Biorąc pod uwagę rynek, biznes się musi kręcić i będziemy otrzymywali coraz to szybsze maszyny, dalece wykraczające poza nasze potrzeby. Dla równowagi producenci również nie próżnują i zaskakują nas coraz większą ilością dodatków i wodotrysków mniej lub bardziej potrzebnych. Większa moc daje możliwości, zapas mocy iluzję sprzętu na lata, mimo, że producenci zadbają o to, abyśmy skusili się na coś jeszcze lepszego. Czy coś się w tej materii zmieni - moim zdaniem ekonomia nie pozwoli na to. Zapraszam do dyskusji.