A Whole New World God Only Knows
Czyli gdzieś między abstrakcją a Strzelinkiem.
W dolinie ukrytej między połaciami wody a leśnym gąszczem jest niewielkie schronisko pełne napalonych komputerowców(1). Hektolitry herbaty, morze i legendarna latarka przynosząca słońce to tylko nieliczne abstrakcje tego cudownego, całkiem nowego miejsca.
Wyobraźcie sobie więc budynek, w którym aby wejść na drugie piętro trzeba zejść schodami na dół. Dziwne? – nic z tych rzeczy. W takich zaginających czasoprzestrzeń lokalizacjach to absolutna i absurdalna norma. Nie mniej, nie jest to istotą tego wpisu. Jest nią inna rzecz.
Informatycy – podobnie jak ostatnio, użyję tego ogólnikowego, bolącego wiele osób, słowa opisującego wszystkich zapaleńców komputerowych będących na Gorącym Zlocie. Nie będę się wdawał w szczegóły, nie w tym sęk. Mamy tu fanatyków i przedstawicieli MałegoMiękkiego, ponad 60‑procentową populację fan‑boyów Opery, licznych giercownych prekursatorów serwisu związanego nazwowo z japońskimi Bogami Wiatru, znawców każdego możliwego tematu, youtubowe filmiki o morderczej pandzie, prelegentów, którzy chcą nas zabić i hostessy. Jest też paru normalnych „człeków”, ale ich stopień zajebistości jest zbyt niski by zwrócić na nich uwagę.
W takim miejscu jak to ujawnia się prawdziwy urok tej grupy – zapalonych maniaków maszyn liczących. Urok wolnego Internetu, tuzina laptopów na metr kwadratowy i zbytniego nagromadzenia testosteronu przez te wszystkie lata. Mhmm~
Pięknie.
Obserwacja zachowań ludzkich na tak niewielkiej przestrzeni, upchanych ciasno jak sardynki w puszce zawsze dostarcza dużo frajdy. Nie mniej, jeśli robimy to na tak dobrze określonej i sprecyzowanej grupie jak w Dolinie Charlotty, frajda rośnie do kwadratu.
W skrócie – tak, to moja relacja z HotZlotu.
- Gdzieś tam jest abstrakcja
Prelekcje – zaskakujące jest, jak bardzo nasz naród potrafi chłonąć wiedzę. Choć właściwie to nie, moment… jak bardzo udaje, że tę wiedzę chłonie. Laptopy, komórki, puste krzesła, rozmowy w toku. Słyszałem, że było lepiej niż poprzednio, nie zmienia to jednak faktu, że główny cel, czyli wysłuchanie ciekawych przedstawień było koniec końców pretekstem do totalnego schlania się herbatą. Herbatą, ha!
Pytania – Nie było tego widać, zbyt mocno podczas paneli, prelekcji czy jak ich tam zwał. Sytuacja zmieniała się w przerwach. Tam szło wszystko, tam była partyzantka, tam były niesamowite pokłady wiedzy, które na slajdach jakoś się nie pojawiły. Wiedzy, która zawstydzała czasem specjalistów, a czasem pytających. Z drugiej strony złamano wielokrotnie stereotyp wielkich firm, które są anty-ludzkie i w wolnych chwilach mordują małe kucyki. O!
Piwo – Łagodzi obyczaje i dodaje odwagi. Naprawdę, można to tak połączyć. Zaskoczyły mnie dyskusje z ludźmi z MSa, które odbywały się w pubie przy muzyce Detoxu. Pytania były otwarte, odpowiedzi konkretne, a wszystko było posypane szczyptą bezpośredniości i frajdy czerpanej z nowych wiadomości. Szkoda trochę, że jak zawsze znalazło się paru krzyżowców w słusznej sprawie, których jedynym celem było zadawanie jak się wydaje trudnych pytań i próby zniszczenia ciężko pracujących ludzi. Beer!
Znajomości – w takich sytuacjach zaskakuje fakt, że każdy z każdym może się znać, choć nigdy się nie poznali. Przyjaciele, wrogowie, znajomi, rywale i rywalizacja w proste gry komputerowe. Nie trzeba nawet alkoholu, ani innych trunków pomocniczych w postaci ośmiu mililitrów gin&tonic. Masz stuprocentową pewność, że z osobą obok znajdziesz jakiś wspólny temat rozmów – który na dodatek będzie dla ciebie fajny. Choćby nawet o dobrzej pogodzie w kontekście widżetów do Opery. Nice!
Uczciwość – Każdy wydaje się tutaj bardziej uczciwy niż Matka Teresa podczas swej najświętobliwszej misji w święto… no, wiecie o co chodzi. Trudno powiedzieć jak jest naprawdę, gdyż o żadnych złych wydarzeniach nie słyszałem, choć wiele osób chodzi smutnych lub rozgoryczonych zachowaniem innych… czyżby tylko powierzchowna warstwa góry lodowej. Czyżby była to tylko uczciwość pozorowana wymuszona niewielką przestrzenią życiową. Umm.
Ruszenie pospolite – Gdy obiad zmienia się w wojnę o talerz i kilka klusek, wiedz, że coś się chyba dzieje. Informatycy, nie są mistrzami savoir-vivre, więc i żetem francuziż le pasjon spodziewać się co nie ma, ale zaskoczyło mnie kiepskie kolejkowanie – które nawet nie było zorganizowane w b‑drzewo. I to nawet do darmowego piwa od Króla Juliana, tzn. Microsoftu(2). Ej!
Krew z krwi – Walczak z walczaka. Woda z basenu a integracja z umiarem. Choć to akurat był punkt bez większego sensu. Abstrakcja!
Kobiety – Delikatny temat jak i delikatna jest płeć piękna. Pięć Zlotowiczek, siedem hostess – choć to nie potwierdzone informacje a własna obserwacja. Informatyczki, czy też nie, to nieistotne? Ważne aby nie czuły się tu źle. Na szczęście chyba jest wszystko ok… ale tylko dlatego, że Panie są wysoko tolerancyjne, bo żyły w takim a nie innym gronie od początku. Kończyły politechniki, czasem po prostu obcowały na co dzień z innymi informatykami. Zaskoczyła mnie jednak in minus ogromna pogoń za długimi nogami – a jedyne co mam na usprawiedliwienie kolegów to: faceci. PS. Dzisiaj jest ponoć dzień łapania za cycki :> Cycki!
Onomatopeja humorystyczna – Dlaczego onomatopeja, to nie wiem, ale na pewno momentów humorystycznych nie zabrakło. Jak choćby ten, w którym 1/3 osób na sali panelowej śledziła relacje z wystąpienia Intelowskiego na stronie relacji z HotZlotu. XXI wiek? Czy może po prostu fanaberie paru informatyków, którzy wolą informacje z internetu. Przypuszczam, że to drugie, ale kto wie, może za 5 minut GG przekona mnie i innych obecnych, że warto tak prowadzić lekcje w szkołach. Could be. He?!
Więc co tu się właściwie dzieje? – to dobre pytanie, na które trudno odpowiedzieć. Można by rzecz, jest imprezka, trochę paneli i dobre piwko. Niestety, było by to spore przekłamanie.
Każdy uczestnik widzi tu co innego, tak samo jak każdy prowadzący widzi tu innych uczestników. Wiem też, że osoby oglądające Imprezę z zewnątrz (z domu) widzą to całkiem inaczej.
Nie jest to jednak odpowiedź na postawione pytanie. Bo odpowiedzi po prostu nie ma. Chciałbym napisać, że aby to przeżyć trzeba tu przyjechać, ale zastanawiam się czy każdy znajdzie się tu na miejscu. Może wpierw warto przetestować, swoje zdrowie na mniejszej grupie obiektów testowych, znaczy informatyków. Bo może się okazać, że nie jesteśmy dostosowani do tłumu, nie zawsze dla nas ciekawych paneli, wszechwiedzących Bogów… i do herbaty.
-
PS. Pozdrawiam tym samym ekipę DP, która organizuje zlot i będzie się zastanawiała czy mój kontrowersyjny wpis przepuścić przed czy po ;p
PS2. Wyjątkowo blog nie leżał w szufladzie tygodnia, więc za błędy literowe i ortograficzne przepraszam z góry. Choć właściwie to z dołu.
1. Napalonych na wiedzę informatyczną oczywiście. ;> 2. Microsoft i darmowe! ABSURD! 3. Poprawiłem błędy, ale znając życie, została pewnie ich jeszcze masa. :)