Thank You for Playing
"Thank You For Playing - Kultowe magazyny o grach" to społecznościowo ufundowany w serwisie wspieram.to film dokumentalny przedstawiający historię popularnych polskich magazynów o grach rodzących się w latach 90‑tych.
Top Secret, Gambler, Secret Service, Świat Gier Komputerowych, Reset - te tytuły wzbudzają nostalgię. Film dokumentalny opowiadający o nich miał przybliżyć je młodszym osobom, a przede wszystkim zgłębić pewien fenomen polskiego rynku w tamtym czasie. Bo mamy lata 90‑te, epokę gwałtownej transformacji, może już w sklepach są nie tylko ekspedientki, lecz nadal niewiele, zarabiamy miliony, a tu jest wciąż mało, a tu nagle rodzi się rynek magazynów dla graczy. A skąd w ogóle oni biorą te gry? A dlaczego spędzają przy nich tyle czasu? Jakim cudem to wszystko działało?
Ja może nie należałem i nie należę do hardkorowych graczy. Moja konsola do gier się kurzy, mój komputer ostatnio widział tylko Minecrafta i Kerbal Space Program, nigdy w życiu nie grałem w Heroes of Might and Magic, a i nie kupowałem specjalnie magazynów o grach. Aczkolwiek pamiętam, jak Gambler czy Secret Service opisywały pewne produkcje, do których świeciły mi się oczy, pamiętam jak wstukiwałem opublikowane ciosy do Mortal Kombat (i one nie działały, bo była opisana wersja na Amigę...) oczekując wyrwania głowy przeciwnika (a moja pamięć mięśniowa wciąż pamięta te ciosy, ale nie tak dobrze by wygrać więcej niż jedną walkę na HotZlocie). Projekt wsparłem jednak w maju zeszłego roku. Wkrótce potem wsparłem jeszcze jeden projekt związany z reaktywacją "kultowego" Secret Service, który zakończył się jednak porażką. I o "TYFP" zapomniałem. W międzyczasie pojawiła się również książka "Nie tylko Wiedźmin. Historia polskich gier komputerowych", która również nawiązała co nieco do tamtych czasów.
Aż do tego weekendu, kiedy w mojej skrzynce pocztowej pojawił się kod do pobrania wersji elektronicznej. Bo niestety film zebrał znaczące opóźnienie w stosunku do planu. Pobrałem ją, chwilę poleżała na dysku i zdecydowałem się obejrzeć.
Dominuje nastrój wspominkowy. Film pokazuje osoby stojące za owymi kultowymi tytułami prasy o grach. Na ekranie takie sławy jak Gulash i Pegaz Ass z Secret Service, przez Alexa i Dr. Destroyera z Gamblera, do Borka z ŚGK oraz Michała "Śledziu" Śledzińskiego. No i komentarze Adriana Chmielarza, kolejnej legendy polskiego światka gier.
Sporo materiałów, archiwalne strony tekstów i recenzji, w tym takie, które sam pamiętam na papierze (do dziś nie wiem gdzie moje numery 4 i 5/95 Gamblera oraz 51 Secret Service się podziały, a specjalnie je trzymałem "na przyszłość"). Pasujące materiały o słynnej giełdzie przy Grzybowskiej. A nawet powrót do miejsc, gdzie rodziły się redakcje i rysowanie miejsca, gdzie stało biurko Pegaza przez niego samego na piasku obecnej tam budowy.
Wszystkie wspominane magazyny łączy kilka rzeczy - ich redakcje powstawały spontanicznie, tworzone były przez pasjonatów, realizowane w totalnie chaotyczny sposób. I wszystkie te magazyny już nie istnieją.
Pojawia się stwierdzenie, że to Internet zabił prasę grową, ale i że to sprawka rosnącego profesjonalizmu i kwestii biznesowych. Padają pytania o piractwo, gdzie odpowiedź "pomidor" czy odwracanie głowy to normalna sprawa (a mówimy tu już o sytuacji po roku 1994). Jest mowa o zgrzytach w Secret Service, ale nie jest dokładnie powiedziane co się stało i dlaczego. A sam Marcin "Martinez" Przasnyski wspominany jest wielokrotnie, ale na ekranie się nie pojawia.
Produkcja okraszona jest elektroniczną muzyką, pojawiają się dźwięki z gier z epoki, okraszone dobrze zrobionymi animacjami, nawet bardzo znajomy motyw muzyczny z jednej z gier, jednak oczywiście clue filmu to "gadające głowy".
Zwiastun obejrzało około kilku tysięcy osób. Sam projekt wsparło ich nieco ponad 400. Ciekawe, bo choćby niechlubny restart Secret Service wsparło prawie 10 razy więcej, a w szczytowym momencie nakłady czasopism sięgały 200 tysięcy egzemplarzy. Czyżby wszyscy już wydorośleli z gier? A może zapomnieli?
Film jestem skłonny polecić. Dobrze zrobiona dokumentalna robota, nie ma się do czego również przyczepić od kwestii technicznej. Premiera wersji DVD w popularnym sklepie zaplanowana jest na pojutrze, a kosztować będzie 40 zł, co jest dość wysoką ceną, warto więc pomyśleć o poczekaniu jeszcze na wersję czysto elektroniczną - film warto obejrzeć, ale nie wiem czy będzie się do niego wracać.
Brakuje mi tak naprawdę jednego dużego nieobecnego: CD Action. Oczywiście, czasopismo to straciło status kultowości z prostego powodu - bo przeżyło. Ale i ono zaczynało w połowie ostatniej dekady XX wieku, i ono wprowadziło swoje innowacje.