Jak grałem w WoWa...
Zauważyłem, że mój ostatni wpis cieszył się dość dużą popularnością, więc postanowiłem dalej kontynuować wątek gier. Tym razem jednak nie mam zamiaru oczerniać żadnej pozycji. Raczej będzie to refleksja nad tym, jak chciałem grać w WoWa, ale jakoś tak nie wyszło... :P
Najważniejsze są chęci...
...powtarzał kumpel, zapalony gracz World of Warcraft. Skompletował wszystkie dodatki, wbił dziewięcioma postaciami 85. poziom i zaczął mnie namawiać, abym też spróbował, że to fajna gra i w ogóle. Tak więc postanowiłem, że spróbuję, no bo właściwie czemu by nie. Zalogowałem się na swoje konto battle.net z zamiarem ściągnięcia jakiegoś triala i się okazało, że Blizzard udostępnił wersję Starter Edition WoWa. "Jak znalazł" pomyślałem sobie. Tyle, że potem wyszło na jaw, że jednak są pewne ograniczenia, tj. nie można czatować, dołączać do gildii, poziom 20. max, itp. A ja chciałem jednak zobaczyć, jak to jest w tej gildii i w ogóle przekonać się, jak to wszystko działa, każdy aspekt tejże produkcji. Tak więc udałem się do sklepu i kupiłem pudełko WoW Classic. Okazało się, że był dołączony gratis The Burning Crusade, więc spoko majonez. Zarejestrowałem klucz i przystąpiłem do ściągania gry, za sugestią kumpla aby jej nie instalować z płyty, bo tak czy siak, trzeba będzie ściągnąć 10 GB patchy, więc po co sobie dokładać roboty. Lepiej od razu z battle.netu spatchowaną wersję.
Jakie tu wszystko słitaśne :P Wydarzenia opisane powyżej miały miejsce jakiś tydzień temu. Do dziś zdążyłem przetestować wiele klas, profesji, przy czym tylko jedną przebiłem 10. level. Ogólnie gra jest bardzo przystępna i diabelnie wciągająca. Grafika strasznie cukierkowo-baśniowa, ale nie narzekam. Ma to swój urok, w końcu to Warcraft. Granie w WoWa ma też pewną zaletę - można trochę podszkolić angielski, ponieważ gra jest w całości w tym języku (no chyba, że ktoś preferuje niemiecki, hiszpański, francuski czy włoski, a może chiński lub koreański? Why not?)
WTF?!
Dziś z rana gra wyleciała z mojego dysku i stwierdziłem, że nie wrócę więcej do niej, jak i mało prawdopodobne, żebym grał w jakiekolwiek MMO w przyszłości. Pewnie zapytacie, czemu?
1. Nie mieszkam w bunkrze przeciwatomowym, ani na biegunie północnym w towarzystwie pingwinów. Niestety, w aktualnej rzeczywistości co chwila ktoś czegoś ode mnie chce. A to mama chce pomocy przy odkręcaniu słoika, a to tata chce pomocy przy naprawianiu czegoś, a to dzwoni telefon a ja jestem sam i muszę odebrać, a to dziewczyna chce gdzieś wyjść... no po prostu nie ma tak, żeby chociaż przez tę godzinkę był spokój. Cały czas coś się dzieje. A ponieważ raid potrafi trwać nawet kilkanaście godzin (z tego, co mi wiadomo), jest to w moim wypadku wręcz niemożliwością. Nigdy nie siedzę przed kompem dłużej, niż 3 godziny jednorazowo. Chyba bym dostał wytrzeszczu. Pewnie, mógłbym to wszystko olać, ale wtedy rodzina zaczęłaby się o mnie martwić, dziewczyna by mnie rzuciła...
2. Trzeba płacić abonament. W zasadzie nie byłoby tutaj problemów ze środkami na to ale... no właśnie, zawsze jest jakieś ale. Nie lubię płacić za coś, czego potem nie wykorzystuję (zapytacie pewnie, po co w takim razie kupiłem WoWa a teraz go usunąłem, skoro przez to go nie wykorzystam :P. Cóż, nie ma reguły bez wyjątku), a niewątpliwie tak by to wyglądało. Jednego dnia bym sobie zagrał, innego w ogóle, tu kilka godzin, tam, a inni cisną 25h na dobę. Zapewne doprowadziłoby mnie to do ciężkiego uzależnienia.
3. Właśnie, uzależnienie. Poczytałem kilka historyjek na ten temat i stwierdziłem, że nie chcę, żeby moje życie wyglądało tak, jak życie osób uzależnionych, albo raczej ich nie‑życie. Chcę mieć kochającą rodzinę, z którą spędzę wolny czas; dobrą pracę, z której nikt mnie nie wywali przez moje uzależnienie; dom, który mogę stracić i mieszkać pod mostem przez to, że mnie wyleją z roboty... straszna wizja, nieprawdaż?
Powyższe punkty złożyły się na moją ostateczną decyzję o usunięciu WoWa z dysku i niewracaniu już do niego.
Wnioski?
Jeśli zamierzacie dołączyć do tych jedenastu milionów nałogowców, Wasza sprawa, ale radzę najpierw wziąć pod uwagę moje założenia. Żeby grać w MMO, najlepiej być samotnym emerytem mieszkającym na biegunie północnym, albo w bunkrze przeciwatomowym... XD