Był sobie swapper
Swapper - cóż to takiego a raczej, któż to taki? Na dobrą sprawę, aby zadać takie pytanie powinniśmy cofnąć się do przełomu lat 80tych i 90tych ubiegłego wieku i zjawiska tzw. sceny komputerowej.
Zacznijmy może od wyjaśnienia sobie czym jest scena. Uczciwie mówiąc, samo zjawisko sceny (czy też demosceny) jest ciężko definiowalne ale od czegóż jest Wikipedia lub Facebook ? :) Krótko mówiąc owa demo(scena) to nieformalne zrzeszenie nieco bardziej aktywnych użytkowników komputerów, których podstawowym zadaniem jest tworzenie tzw. demonstracji (dem). OK, na tą chwilę tyle nam starczy, jeżeli ktoś okaże się bardziej zainteresowany, zachęcam do zapoznania się ze wspomnianym profilem na FB lub innymi zasobami (scena.ppa.pl, scene.org )
No dobrze, wiemy już co to jest demoscena, wiemy, że zajmuje się (zajmowała) produkcją dem. Ktoś mógłby zapytać: "a co to jest to demo?" - no cóż, demo to po prostu program demonstracyjny, coś jak demo gry ale bez możliwości interakcji. Wnikliwych odsyłam jak zwykle do Wikipedii, natomiast Ci bardziej niecierpliwi mogą zobaczyć poniżej jak wyglądało w latach 90tych przeciętne demo.
Gwoli ścisłości, akurat to demo, "Hardwired" grupy Silents/Crionics było ponadprzeciętne i w swoim czasie stanowiło prawdziwy kamień milowy na amigowskiej demoscenie.
Tak czy owak, dema to tylko jeden z finalnych produktów demosceny - najbardziej efektowny ale nie jedyny. Poza tym scena jako ogół produkowała gry, moduły (utwory muzyczne), grafiki (kiedyś jedynie ręcznie rysowane prace!), programy narzędziowe, intra, music-diski (czyli zbiory modułów muzycznych), slide-show'y (zbiory grafik) czy ziny (magazyny dyskowe). Tym ostatnim zresztą poświęciłem swego czasu osobny artykuł na łamach konkurencyjnego tytułu - mimo to zachęcam do przeczytania :)
Gdzie w tym wszystkim swapperzy? Momencik, za chwilę dojdziemy i do tego. Jak już zapewne zdążyliście się domyśleć, cała scena składała się z członków (hmmm... ;), którzy organizowali się w grupy. W lakonicznym skrócie możemy powiedzieć, że każdy z członków zajmował się jedną ze specjalności - kodowaniem (programowaniem), rysowaniem (grafika, później także 3D), tworzeniem muzyki czy pisaniem artykułów (do wspomnianych zinów). Z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć jeszcze o tzw. ascii-maker'ach, sysop'ach (administratorach BBS'ów, modem-trader'ach czy właśnie swapperach!
Po tym przydługim wstępie pora przejść do meritum. Czym więc zajmowali się swapperzy? Najprościej rzecz ujmując wymianą oprogramowania!
Stuff
Jak już wcześniej wspomniałem grupy scenowców zajmowały się (nadal zajmują!) "produkcją" różnego rodzaju komputerowego dobra. Kiedyś potocznie nazywało się to "stuffem" i określenie to obejmowało całość scenowych produkcji (dema, intra itd.). Zasadnym zdawała się wymiana owych "dóbr" między grupami i tym właśnie zajmowali się swapperzy! "Swap" z angielskiego to właśnie zamiana/wymiana i ta czynność była podstawowym zadaniem swapperów.
Jak to wyglądało? Cóż, z racji funkcji swapperzy gromadzili scenowy stuff (nie tylko własnej grupy) i rozsyłali go między sobą tworząc komunikacyjny obieg demosceny. Należy tutaj dodać, że na przełomie lat 80/90tych coś takiego jak Internet w Polsce było ledwie ciekawostką więc siłą rzeczy cały stuff wysyłany był tzw.
Snail'em
Snail mail to oczywiście zwykła poczta. Rolą swappera było przygotowanie stuffu (najlepiej najnowszego!), napisanie listu, zaadresowanie koperty i przyklejenie znaczka oraz puszczenie tego w obieg czyli po prostu wrzucenie do skrzynki pocztowej. Proste? Wydaje się, że tak, niemniej sprawa nie była wcale taka łatwa. Powodów było kilka a podstawowy problem stanowił list czyli z angielska:
Letter
Mówiąc list mam na myśli taki prawdziwy, oldschool'owy, napisany na kartce papieru a nie kilka słów w mejlu. Zresztą... kiedyś niekoniecznie musiała to być kartka papieru, tym bardziej czysta! Nośnikiem bywały bowiem papierki od czekolady, paczki po papierosach, gazety itp. Naturalnie najczęściej pisało się listy elektroniczne (w którymś z dostępnych edytorów) a następnie zapisywało je na dyskietce. No ale dobrze, więc co z tymi "letterami"? W tamtych latach utarło się (przynajmniej na scenie amigowskiej), że istnieje podział na tzw. friendly swapping i fast swapping. Myślę, że przymiotniki "friendly" i "fast" mówią wszystko a w ramach wyjaśnienia dodam jedynie, że osoba uważająca się za friendly swappera zobligowana była niejako do pisania nieco dłuższych listów, utrzymywania bardziej serdecznych kontaktów niż tylko do suchej wymiany informacji. Druga strona medalu czyli fast swapperzy zazwyczaj nie pisali długich listów (choć zdarzały się wyjątki) za to błyskawicznie odpisywali i mieli (zazwyczaj) znakomity stuff czyli najnowsze dema, ziny, gry itp. Do dziś pamiętam jak na copy-party o wdzięcznej nazwie Gelloween w roku 1994 niejaki Norbi/TRSI, który był już wtedy uznaną na scenie personą i doskonałym swapperem, pokazywał na big‑screen'ie produkcje, które ledwie kilka dni temu wydane zostały na innym copy-party na zachodzie Europy. W tamtych czasach, kiedy Internet nie istniał, to było coś niesamowitego. Nie muszę dodawać, że wspomniany Norbi należał właśnie do przedstawicieli fast swappingu.
Sendy
Czyli przesyłki. Jako, że miałem do czynienia głównie ze sceną amigowską, opowiem jak to wyglądało właśnie na niej. Swappowano na dyskietkach 3.5" o pojemności (bodajże) 880kb. Oczywiście nie musiała to być jedna czy dwie dyskietki - zdarzały się sendy na które składało się pięć i więcej dyskietek.
Taka ilość dysków w kopercie musiała być odpowiednio chroniona - swapperzy dodawali więc różnego rodzaju "usztywniaczki", czyli kartoniki, które miały stabilizować i zabezpieczać nośniki wewnątrz koperty. Poza tym dorzucano inne materiały do "spread'owania" jak choćby popularne wtenczas papierowe łańcuszki, które oczywiście podpisywało się i wysyłało dalej :)
Czemu to miało służyć? Niczemu - ot taki scenowy koloryt... No dobra, zapytacie - skoro dyskietki miały po 880kb to w jaki sposób przesyłano dłuższe pliki? No cóż, na początku lat 90tych dłuższe pliki w zasadzie nie istniały - często również dyskietki zapisywano "po trackach" nie korzystając z jakiegokolwiek systemu plików. Później jednak, wraz z popularyzacją dysków twardych, zaczęły się pojawiać coraz większe objętościowo produkcje, które jako wydania jednoplikowe przestały mieścić się na standardowych amigowych dyskietkach. I na to jednak znalazł się sposób - otóż swapperzy zaczęli korzystać z popularnych programów do backupu - najczęściej był to Quarterback Tools albo Diavolo. Niektórzy używali także bardziej zaawansowanych systemów plików a chyba najpopularniejszym był PFS, który pozwalał zapisać na standardowej amigowej dyskietce znacznie więcej danych niż nominalne 880kb.
Pozostając w temacie sendów należy wspomnieć o kosztach. Usługi pocztowe nigdy nie były tanie a czasami było do wysłania nawet kilkanaście przesyłek dziennie! I to niekoniecznie krajowych! Taaaak, swapperzy "działali" nie tylko w Polsce! Najlepsi mieli kontakty na całym świecie choć najbardziej aktywna scenowo pozostawała Europa. Tak czy owak koperty oraz znaczki nie były tanie a swapperzy najczęściej nie należeli do ludzi zamożnych... Pojawiło się więc zjawisko
Fake'owania stampów
Stampów czyli znaczków. Oczywiście nie fałszowania znaczków w sensie dosłownym! Chodziło raczej o ich ponowne wykorzystanie, niekiedy wielokrotne :) W tym celu naklejając znaczki na kopertę, smarowało się je dodatkowo cieniutką warstwą jakiegoś kleju lub innego środka. Jaki był tego efekt? Przystawiona w urzędzie pocztowym pieczątka, mimo, że widoczna na kopercie i znaczkach dawała się bardzo łatwo zmywać. Wystarczyła odrobina ciepłej wody i mydła - następnie suszenie i znaczek/znaczki były jak nowe! Tego rodzaju proceder wystarczał na kilka "tras" i pozwalał zaoszczędzić trochę grosza.
Jako ciekawostkę mogę dodać, że najczęściej używano zwykłego kleju do papieru o nazwie, a jakże, "paper glue" - dawał się łatwo zmywać i nie dopuszczał tuszu z pieczątki do papieru.
Należy tu wspomnieć o nieśmiertelnym zawołaniu swapperów
Stamps back!
Zawarte na końcu listu obligowało odbiorcę senda do wycięcia znaczków z koperty i odesłania ich do nadawcy w kolejnej przesyłce. I tak w obie strony :)
Owa działalność wiązała się oczywiście z ryzykiem wykrycia przez Pocztę Polską. Mimo, że używało się cieniutkiej warstwy kleju, to jednak znaczek zauważalnie się świecił, szczególnie pod światło. Zdarzały się więc rozmaite wpadki i sytuacje "awaryjne". Ktoś zapłacił grzywnę, innemu skonfiskowano sendy - nikogo to jednak nie wystraszyło i zjawisko fake'owania odchodziło dalej w najlepsze.
Swoją drogą, niektórzy swapperzy przeginali w drugą stronę. Słyszałem o przypadku, kiedy to jeden delikwent z kolorowej gazety wyciął obrazek formatu znaczka pocztowego, "dorobił" mu ząbki i puścił w obieg :) Niestety, nie mam wiedzy czy owy "znaczek" zyskał uznanie środowiska pocztowego ;)
Kontakty
Kluczowa sprawa dla każdego swappera! Teoretycznie im więcej, tym lepiej. Ilość gwarantowała bowiem lepsze spreadowanie materiałów grupy na scenie. Z drugiej strony były osoby, dla których większe znaczenie miała jakość kontaktów a nie ich ilość. Wiąże się to naturalnie z tzw. friendly swappingiem o którym pisałem nieco wcześniej.
Oczywiście, jak w każdym środowisku, znajdzie się ewenement, który spełnia oba kryteria - w przypadku polskiej sceny amigowej tamtych czasów taką osobą był choćby Dave, który posiadał bodajże kilkaset kontaktów a jednocześnie ceniono go za pisanie długich listów co niejako z automatu kwalifikowało go do kategorii friendly swappingu. Tego typu połączenie generowało jednak ogromne opóźnienia czyli z angielska:
Delay'e
Jedno z najpopularniejszych chyba słów w slangu swapperów! W zasadzie używał go każdy co bardziej znany osobnik :) Ba! Niektórzy sądzili, że swapperzy, którzy notorycznie przepraszali za delaye, należeli do tzw. scenowej elity! Trudno powiedzieć ile było w tym prawdy, faktem jest jednak, że duża ilość kontaktów generowała całą masę pracy! Czasami oznaczało to bowiem wysyłkę kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu przesyłek dziennie (sic!). Łatwo się domyśleć, że musiało to być mocno czaso i pracochłonne. Listy, adresowanie kopert, nagrywanie stuffu - wyobraźmy sobie na przykład przygotowanie nośników na 10 sendów. Załóżmy, że w każdym znajdzie się pięć dyskietek - 10 sendów x 5 dysków oznacza 50 dyskietek do zapisania! Standardowa Amiga miała jedną stację dyskietek :) Oczywiście Ci najwięksi i najlepsi swapperzy mieli po dwie stacje ale i tak trwało to masę czasu - nawet przy niezwykle szybkim X‑Copy :)
Oprócz tego należało skreślić choć kilka słów - czy to na papierze, czy w postaci elektronicznej na jednej z dyskietek. Zabezpieczyć nośniki, dorzucić inne materiały do wysłania (np. votki - będzie o tym jeszcze mowa) no i w końcu zanieść wszystko na pocztę. Niektórzy mieli na prawdę okropne delaye - taki Qba/Nah-Kolor nawet po pół roku :)
Advert'y
Niezmiennie z pojęciem swappingu związany był advert czyli po prostu reklama. Najczęściej w postaci elektronicznej, jak na zdjęciu poniżej - tego typu tekstowe reklamówki zamieszczano w specjalnych działach magazynów dyskowych. Reklamowali się w nich Ci najsłynniejsi i Ci dopiero wchodzący na scenę. Advert wykonywało się samemu lub prosiło o to któregoś z kolegów, ascii-makerów. Niektóre były proste, niektóre zaś stanowiły prawdziwe dzieła sztuki ascii!
Część swapperów, szczególnie Ci mający dostęp do drukarek (których wtedy w domach nie było prawie w ogóle!) wykonywali również adverty papierowe. Nie było to nic wyszukanego - ot ksywa + grupa oraz dane teleadresowe. Czasami dopisek "fast answers" czy "answer for all". Wrzucali to do kopert lub naklejali na dyskietki. Cała reklama.
Niejaką formą reklamy czy znakiem firmowym całej subkultury było także podpisywanie się na dyskietkach - używano do tego kolorowych markerów, pisaków, niekiedy długopisów. Oznaczało się w ten sposób każdą dyskietkę na której nie widniała jeszcze ksywa danego osobnika :)
Kilka akapitów wyżej padło hasło:
Votki
Czyli z angielska votesheet - karta do głosowania. Po kiego? Otóż scenowcy, jak ogół społeczeństwa, lubią ze sobą rywalizować - wraz z rozwojem sceny i jej liczebnością, wykształciło się coś takiego jak rankingi najlepszych scenowych twórców. Nazwano to z angielska "chartsami" i zaczęto zachęcać scenową społeczność do głosowania na najlepszych koderów, grafików, muzyków itd. Oczywiście pojawiła się również kategoria dotycząca swapperów!
Jako, że o chartsach i związanych z nimi niuansach zamierzam napisać osobny artykuł, tutaj ograniczę się jedynie do tego, że głosy oddawało się na papierowych lub elektronicznych vote-sheet'ach, które były spread'owane właśnie przez swapperów! Przykładowo, redakcja jednego z zinów postanowiła wzbogacić swój magazyn o chartsy - grafik lub ascii-maker tworzył wspaniałą votkę a rolą swappera było rozesłanie jej wśród swoich kontaktów, prośba o wypełnienie i odesłanie do nadawcy. Po pozbieraniu votek były one przekazywane redakcji i liczone. Na ile wiarygodnie? To już zupełnie inna para kaloszy.
Packi
To nieco inna kategoria niż ziny czy chartsy ale bardzo mocno związana właśnie ze swapperami! Packi czy inaczej mag‑packi były nieco biedniejszymi wersjami magazynów dyskowych. W zależności od wydającego dany pack, zawierały artykuły (niewiele), dużo advertów, tzw. messages czyli wiadomości od i do swapperów, newsy czyli nowości dotyczące różnych scenowych wydarzeń - najczęściej zmian w składach grup oraz, co osobliwe, zbiór kilku lub kilkunastu krótkich interek, które można było uruchamiać bezpośrednio z samego packa.
Packi były wydawane w zasadzie tylko przez najlepszych swapperów i jako produkcje nie cieszyły się wielką popularnością. W zasadzie ich popularność dotyczyła tylko "środowiska" swapperskiego :) Pomijając ten fakt, niektóre z packów wyglądały lepiej niż niejeden magazyn dyskowy:
[join][img=speed3]
I to w zasadzie wszystko - dzisiaj swapperów już nie ma (z tego co wiem) - ich rolę przejął Internet i to już dawno temu. Wprawdzie sama scena, czy to na Amidze czy tym bardziej na PC, ma się dobrze to funkcja swappera odeszła w zapomnienie. Czy słusznie? Jak najbardziej tak! Dzisiejsza scena, niezależnie od platformy, na pewno ich nie potrzebuje.
Swoją drogą, pamiętam jeszcze czasy świetności zarówno Amigi, amigowej demosceny jak i swapperów i, co ciekawe, dyskusja dotycząca ich przydatności miała miejsce już wtedy! Argumentami, mniej lub bardziej rozsądnymi przerzucały się obie strony czyli przeciwnicy swapperów jako takich, jak i... sami swapperzy :)
Do sensownych wniosków, o ile pamiętam, nikt nie doszedł. Dla mnie nie ulega jednak wątpliwości, że wtedy, w tamtych czasach swapperzy byli potrzebni - żeby nie powiedzieć niezbędni! Stanowili transportowy krwiobieg sceny, nie tylko zresztą tej na Amidze. Niemniej jest to już temat na zupełnie inną dyskusję.