Vox populi?
26.01.2012 10:06
No i stało się, dziś w nocy ACTA została podpisana przez Polskę (i podobno kilka innych krajów. Nie było mnie tam, to nie twierdzę, że na pewno) w atmosferze wielkiego skandalu i oburzenia. Głos społeczeństwa został pominięty i nie wysłuchany. Tylko, czy warto słuchać tego głosu? Czy to aby na pewno był głos społeczeństwa, a nie tylko ten najgłośniejszy?
Wiemy wszystko o wszystkim Ale nikt nas nie pyta o zdanie mamy plany na przyszłość
Podobno w Katowicach protestowało około 2000 osób. To według internatów, bo według policji nie było tysiąca. Dla porównania nie ma to znaczenia - Katowice to miasto, w którym mieszka na stałe ponad 300 tysięcy. Nie był więc to głos nawet jednego procenta. W kalkulacjach tych nie biorę pod uwagę oczywistego faktu, że protestowali nie tylko mieszkańcy Katowic. Wtedy pewnie zera po przecinku by mi się na kalkulatorze nie pomieściły.
Trzeba jednak oddać sprawiedliwość - w Krakowie protestujących było więcej. 15 tysięcy (choć są tacy, którzy uważają, że było ich 10 tysięcy). Tam, na stałe mieszka ponad 700 tysięcy. Procent - ponad 2! Jeśli jednak chce się być sprawiedliwym trzeba dodać, że studentów w Krakowie mieszka około 200 tysięcy. Biorąc pod uwagę obecną sytuację na uczelniach - większość z nich właśnie zdaje egzaminy sesji zimowej, więc są w mieście. Burzy to trochę całe porównywania. Ale są i inne miasta...
Najlepiej na tle pozostałych wypada zdaje się Rzeszów. 3 tysiące protestujących, 170 tysięcy mieszkańców. Pomijając fakt, że tam też parę uczelni się znajdzie... a nie, to nie ma znaczenia! Niecałe 2%.
Warszawa? Prawda, główna manifestacja została przeniesiona na piątek (czy ktoś może wie, czy protestujący zdążyli złożyć dokumenty w tej sprawie?). Wczoraj tysiak. Procent jest taki, że gdybym miał podobną ilość alkoholu we krwi, to bym mógł prowadzić samochód... Procent jest taki, że więcej alkoholu wchłaniam przez skórę, gdy używam płynu do golenia.
Częstochowa? 1%. Lublin? Ma być dziś. Poznań? Ile to procent - 200 z 500 tysięcy? No ale dziś ma być więcej. Szczecin? Prawie 1%. Toruń? 0,5%. Wrocław? Prawie 1%. Zielona Góra? 1,5%.
Wiemy wszystko o wszystkim Ale nikt nas nie pyta o zdanie Tracimy przez to cierpliwość
O tym, że demokracja jest złym system, ale nikt nie wymyślił dotychczas żadnego lepszego mówi każdy. Mało kto (wydaje mi się) ma odwagę powiedzieć - głos mniejszości jest nieważny. Stany Zjednoczone, swego czasu uważane za krynicę wolności, właśnie w ten sposób traktują te głosy w czasie na przykład wyborów prezydenckich (proces ten będzie wielokrotnie opisywany w programach porannych już wkrótce, z okazji przypadających w tym roku wyborów. Podaruje sobie więc tłumaczenie tego tutaj). Dlaczego więc ktokolwiek miałby słuchać tych, którzy ryczą pod budynkiem jakiegoś urzędu? Przecież w demokracji to większość ma rację. Czy nie można założyć, że ta większość wstrzymując się od protestów aprobuje podpisanie umowy?
Trochę zbyt poważne miny, wszystkim wkoło źle życzymy (Byle tylko nie odchodzić za bardzo, nie podchodzić za blisko) Kluczami od domu Rysujemy karoserie parkujących samochodów (Byle tylko nie odchodzić za bardzo, nie podchodzić za blisko) Przystanek stoi za torami wybijamy kamieniami okna działkowych altanek(*)
Tekst jednak powstał głównie w przypływie emocji jakie mi towarzyszyły, gdy usłyszałem o tym, co się stało w Kielcach. Pisząc cztery dni temu o skandalicznych nawykach protestujących w naszym kraju nie sądziłem, że aż tak bardzo jestem bliski przewidzenia tego, co się stanie. Przerażający jest mamtowdupizm rodziców, którzy pozwalają by ich kilkunastoletnie dzieci (choć bliżej im do 10 niż 20) stawały na ulicach i blokowały ruch, obrzucały policję butelkami, niszczyły samochody i znaki drogowe (czy wiesz, drogi czytelniku, że znaki drogowe nie przynosi święty Mikołaj ze świętym Krzysztofem? I że to nie jest tak, że wkopuje się rurę, posypuje gwiezdnym piaskiem i znak sam wyrasta? Za to płaci się z... o matko, słowo klucz, moich podatków. Które ja, w przeciwieństwie do tychże dwunastolatków, odprowadzam co miesiąc), nie mając pojęcia o co tak naprawdę chodzi? Nie znając nawet znaczenia słowa cenzura, nie potrafiąc rozszyfrować skrótu PRL poprawnie, nie znając komuny z innych źródeł niż filmy Barei?
Z takimi ludźmi się nie rozmawia. Wyklucza z kręgu ludzi godnych szacunku. Z góry przekreślających sensowność protestu. Jasne, nie wrzucam tych, którzy w Kielcach przyszli protestować w cywilizowany sposób przeciw ACTA z tymi, którzy pytali kierowców, czy nie są przypadkiem za ACTA, bo jak chcą to nie przejadą. Tylko, że tym razem było to 25%. Widać różnicę, czy nie?
I jeszcze raz, do znudzenia - sposób wprowadzenia ACTA, nie. Sama ACTA, tak.
(*) fragmenty piosenki Cool Kids of Death pod tytułem Wiemy wszystko, pochodzącej z płyty Plan Ewakuacji.