Olympus E‑510 dla „profesjonalnych amatorów”
[img=E510]
Ten wyprodukowany w 2007 roku aparat trafił do rąk konsumentów jako tania lustrzanka. I spełnia swoją rolę doskonale. Rok po wyprodukowaniu wpadł w moje ręce za, bagatela, 2500zł. W zestawie dostałem 2 obiektywy, kilka dekielków, body, pasek na ramię, kartę CF 4GB i kilka nic nie znaczących akcesoriów. Był kupiony dla małżonki i po dzień dzisiejszy z nią jest.
Aparat, jak na lustrzankę przystało, jest ogromny, ciężki i na tyle nieporęczny, że nie bierze sie go w każda podróż. To aparat do zadań specjalnych i tak należy go traktować. Przez wiele lat używany był zazwyczaj w trybie automatycznym. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jest to tylko formalność, lub chwyt marketingowy. Tutaj sprzęt nie ma się czym popisać. Jest po prostu kiepski. Zdjęcia wychodzą za ciemne w pomieszczeniach i w dodatku rozmazane. W plenerze też nie wypada najlepiej, choć naświetlenie jest prawidłowe to mocno zawyża głębie ostrości oraz iso. Dopiero w trybie manualnym pokazuje co potrafi. Wymga więc od fotografa przygotowania się do zdjęcia. Nie wystarczy go wyjąć i wcisnąć spust migawki, bo do tego lepiej nadają się tradycyjne małpki (np opisywany przeze mnie wcześniej Nikon L31).
W plenerze przy ustawieniach typu M aparat radzi sobie całkiem dobrze. Czasem są problemy ze złapaniem ostrości i trzeba wspomóc się ręcznym focusem. jednak jak już ustawimy wszystkie parametry ekspozycji, wycelujemy aparat i wyostrzymy obraz, naciskamy spust migawki i... zdjęcie jest. Na szczęście w trycie manualnym można wspomóc się paskiem balansu ekspozycji. Działa on co prawda różnie i trzeba polegać na własnej umiejętności. Zablokowany na statywie aparat, ustawione parametry, a pasek ekspozycji lata to na -1 to na +1... Nie wiem czemu to tak, ale niewielkie pojęcie daje. Gorzej jest w trybie A lub P lub S. Tutaj pasek nam nic nie powie. Kręcimy kółkiem, próbujemy ustawić np przesłonę, a pasek stoi w miejscu. Aparat dobiera sobie inne ustawienia automatycznie, ale i tak nie mamy pojęcia czy zdjęcia wyjdzie za ciemne czy za jasne.
W nocy jest nieźle. Balans bieli sobie nie radzi, ale to sobie można ustawić samemu. Generalnie w środku nocy można zrobić zdjęcie na ISO ustawionym na 200. 60 sekund czasu naświetlania pozwala na dużo. Z niewiadomych powodów aparat jednak przy długich czasach naświetlania łapie szumy. Często zdjęcie jest całe zakropkowane. Ginie to przy jaśniejszych elementach zdjęć, ale gdy robimy nieświecące elementy musimy się z tym liczyć. I w sumie nie wiem czego wina może to być.
W pomieszczeniach jest... poprawnie. Gdy robimy elementy nieruchome (czyli przedmioty) z włączonym górnym światłem jest całkiem ok. w innych przypadkach bez lampy nie zrobimy za wiele. Wysokie ISO zniszczy nam zdjęcie, a długi czas naświetlania skutecznie rozmarze nam wszystko po zdjęciu.
Co do dzieci, zwierząt i przedmiotów w ruchu bez zastrzeżeń. Ustawiając ręcznie tryb lampy błyskowej możemy zrobić na prawdę dużo. A i bez tego nie wychodzi źle. Oczywiście Automatyka sobie kompletnie z tym nie radzi i wszystko wychodzi rozmazane nawet przy włączonej stabilizacji. Pozostaje nam tryb ręczny lub półautomatyczny.
W makro jest bardzo średnio. ogromne problemy ze złapaniem ostrości (szczególnie przy ciemniejszych obiektach) i tragiczny problem ze głębią ostrości. Trzeba się nieźle pobawić, aby osiągnąć pożądany efekt. Ale da sie. Gorzej tylko przy wszelkiego rodzaju robaczkach. One rzadko pozują i często uciekają. Przy nich dłuuuga zabawa ustawieniami aparatu nie jest wskazana.
Od to tyle jeśli chodzi o aparat. dołączone obiektywy ponoć sa bardzo kiepskie i moze wiele niepowodzeń jest z ich winy. Aparat jest ideałem przy jasnych obiektywach. Dołączone są dosyć ciemne. Być może zakup innych, lepszych pod ten aparat szkiełek by wiele poprawił. Tego nie jestem w stanie stwierdzić, a póki co nie stać mnie na zakup takowych. może kiedyś...