Facebook i Twitter bez respektu dla prezydenta Brazylii. Wpisy o koronawirusie wyleciały
Jair Bolsonaro uważał, że obawy przed koronawirusem to gruba przesada. Dla Facebooka i Twittera to za dużo. Decyzja wydaje się rozsądna, ale może mieć poważne konsekwencje.
Od dawna mówi się, że technologiczne korporacje mają większą władzę niż państwa. Skasowanie wpisów prezydenta Brazylii pokazuje, że coś w tych twierdzeniach jest - nawet najważniejszy polityk w kraju nie może za ich pomocą głosić herezji.
Jair Bolsonaro uważał, że ludzie powinni wrócić do pracy, a polityka innych państw związana z próbą powstrzymania pandemii to zwykła histeria. Na dodatek radził, że wirusa pokonać można za pomocą stosowanej w walce z malarią hydroksychlorochiny, co budzi wątpliwości wielu specjalistów.
Według Facebooka i Twittera propagowanie informacji i zachowań zagrażających zdrowiu to za wiele.
Dlatego kontrowersyjne wpisy usunięto
Wydaje się, że decyzja społecznościowych serwisów jest dobra. Wiele osób mogłoby uwierzyć w porady prezydenta i nie zastosować się do zasad bezpieczeństwa. Pojawiają się jednak wątpliwości.
Czy Facebook i Twitter zawsze będą wykazywać się konsekwencją? W końcu niedawno Donald Trump skrytykował przedłużenie kwarantanny i porównał koronawirusa do grypy. Wprawdzie miało to miejsce na antenie Fox News, ale filmiki mogą być udostępniane przez innych. Niewykluczone też, że podobne opinie pojawią się też w mediach społecznościowych prezydenta.
Co ciekawe, jeszcze niedawno Facebook wzbraniał się przed kasowaniem nawet kłamliwych wpisów polityków.
- Nie sądzę, aby ludzie chcieli żyć w świecie, w którym można powiedzieć tylko to, co firmy technologiczne uznają za prawdziwe - powiedział w rozmowie z "Washington Post" Mark Zuckerberg.
Jest w tym sporo racji. Wpis zawierający fałszywą informację jest dowodem w sprawie. Być może za kilka lat prezydent Brazylii będzie wypierał się swoich słów na temat koronawirusa. O ile w przypadku znanych nazwisk zostaną artykuły, tak o wielu mniejszych kłamstwach i manipulacjach nie wszyscy napiszą - zostaną tylko na profilu polityka. Jeśli zainteresowany sam ich nie skasuje, w przyszłości może to być cenne źródło wiedzy. Tymczasem gdy do akcji wkroczą moderatorzy i będą usuwali nieprawdziwe treści, za kilka miesięcy lub lat polityk będzie mógł wyprzeć się swoich kłamstw. Moim zdaniem to niebezpieczna sytuacja.