Marvel przypomina nam, jak brzydki był internet w latach dziewięćdziesiątych
Jeśli śledzicie kinowe nowości, na pewno wiecie, że Disney i Marvel szykują kolejny film. „Captain Marvel” ma wejść do kin 8 marca. Bez względu na to, czy lubicie pełne akcji adaptacje komiksów z superbohaterami łamiącymi wszelkie prawa natury, warto zajrzeć na stronę promującą nadchodzącą produkcję. Jej autorzy przypominają nam, jak brzydki był kiedyś internet.
Imieniem „Kapitan Marvel” posługiwało się wielu bohaterów z uniwersum Marvela, a głównym powodem wydawania komiksów z noszącymi je postaciami było utrzymanie praw do zastrzeżonego znaku towarowego i przytarcie nosa DC Comics. Film opowie nam historię superbohaterki Carol Danvers, obecnie znanej jako „Kapitan Marvel”, która wcześniej występowała po prostu jako „Ms. Marvel”.
Akcja filmu dzieje się w roku 1995, na ekranie zobaczymy więc pagery, monitory CRT, toporne laptopy, a do połączenia z internetem służyć będą zapewne modemy 56k. Strona promująca film ma przypomnieć nam te czasy. Po wejściu na nią aż chce się uruchomić Netscape Navigatora (albo uciekać, zależnie od indywidualnej tolerancji na tęczowe animacje i ogólną brzydotę). Na Twitterze Lori Lambert przyznał, że strona powstała zgodnie ze sztuką – w programie FrontPage.
Kod zdradza jednak, że mimo staromodnie okropnego wzornictwa, jest to produkt współczesny. Są tu integracje z Twitterem, webfonty Google'a, style CSS i kilka innych drobiazgów, o których nie śniło się projektantom stron w 1995 roku. Strona nie jest też najlżejsza, mimo że wygląda na bardzo prostą.
Z filmem wiąże się jeszcze jeden internetowy problem. W przeciwieństwie do innych filmów o bohaterach komiksów Marvela nie trafi na Netflix. Będzie można obejrzeć go tylko na platformie VoD Disney+. Fani uniwersum będą w trudnej sytuacji. W takich warunkach najbezpieczniej będzie kupić sobie kolekcję na DVD i nie martwić się licencyjnymi potyczkami usług VoD.