Airbus A320 lądował awaryjnie przez płonący powerbank. Czy linie lotnicze powinny ich zabronić?
Nie tylko smartfony i notebooki są podatne na przegrzanie, co może prowadzić do ich samozapłonu, a nawet eksplozji. W praktyce jest to problem każdego akumulatora litowo-jonowego, a więc także popularnych powerbanków. Jeden z nich zmusił załogę Airbusa A320 linii United do awaryjnego lądowania.
02.03.2020 12:29
Pechowy samolot leciał z lotniska Newark w Nowym Jorku na Bahamy. W pewnym momencie jeden z pasażerów zgłosił, że jego powerbank zajął się ogniem. Personel pokładowy natychmiast umieścił urządzenie w ognioodpornej skrzyni, którą dysponuje specjalnie na takie okazje. Mimo wszystko piloci zdecydowali się na awaryjne lądowanie w Daytona Beach, co zostało podyktowane procedurą na wypadek zauważenia ognia na pokładzie.
Port lotniczy Daytona Beach w krótkiej notatce na Twitterze zapewnia, że maszyna bezpiecznie usiadła na pasie i żadna z osób na pokładzie nie została ranna.
Całe to zdarzenie ma jednak także szerszy kontekst. Motywuje do dyskusji, czy linie lotnicze powinny zakazać przewożenia powerbanków, skoro w taki właśnie sposób traktują każdą inną elektronikę mogącą doprowadzić do pożaru.
W 2016 r., po serii problemów z akumulatorem, duża część przewoźników zabroniła wstępu na pokład swych samolotów ze smartfonem Samsung Galaxy Note 7. Z kolei w sierpniu 2019 r. Federalna Administracja Lotnictwa USA (FAA) wydała instrukcję, aby zakazać wybranych modeli laptopa MacBook Pro, również wskutek incydentów z bateriami.
Z powerbankami jest ten problem, że trudno dokonać ich segregacji. Rynek zalewają produkty mało znanych, przeważnie azjatyckich marek, które ciężko umieścić w precyzyjnym zestawieniu. W takim wypadku należałoby zabronić wszystkich powerbanków. Bez żadnych wyjątków.