CES 2020: Gdybym nie wiedział, że Intel produkuje procesory, to by mi nie powiedzieli

Oj dziwna to była ta konferencja Intela na CES 2020. Nie, że zła, ale dziwna. Kiedy dyrektor generalny Bob Swan powiedział na początku grudnia, że firma rezygnuje z utrzymywania 90 proc. udziału na rynku procesorów, opinia publiczna nie dowierzała. Trochę nieoczekiwanie, jak pokazuje najnowsze wystąpienie, Intel wydaje się być pewien tego, co ogłosił.

fot. dobreprogramy (Bolesław Breczko)
fot. dobreprogramy (Bolesław Breczko)
Piotr Urbaniak

07.01.2020 | aktual.: 07.01.2020 17:57

Swan wkracza na scenę i rozpoczyna swój wykład o istocie danych cyfrowych. Dowiadujemy się, że według przewidywań firmy ilość gromadzonych na świecie danych wzrośnie wykładniczo, osiągając w 2025 roku 175 zetabajtów. I ponoć każdy człowiek posiadać będzie wtedy siedem różnych urządzeń generujących dane, średnio, dążąc do ich maksymalnego wyeksploatowania. Nie tylko po to, aby zachomikować jak najwięcej, ale też mieć z tego tytułu realne korzyści.

Z punktu widzenia Intela, właśnie znajdujemy się w przedsionku do technologicznej rewolucji, w której pierwszoplanowe role odegrają łączność 5G, sztuczna inteligencja i inteligentne urządzenia klienckie. Swan jako przykład przedstawia algorytm jazdy autonomicznej Intela, który—jak wynika z prezentacji—dobrze radzi sobie w jerozolimskim ruchu ulicznym. Wspomina także, że ten sam algorytm wspiera amerykański Czerwony Krzyż przy docieraniu w trudno dostępne miejsca.

Consumer Electronics Show, czyli miejsce w sam raz na wystąpienie szefa działu przedsiębiorstw

W końcu Swan schodzi ze sceny, a jego miejsce zajmuje Navin Shenoy. Tak, człowiek z Data Platforms Group. Jakby Intel niezupełnie zdawał sobie sprawę, że bierze właśnie udział w targach, których pełna nazwa brzmi Consumer Electronics Show.

Niemniej odkładając na bok drobne przytyki, Shenoy ma ważne ogłoszenie, również z perspektywy konsumenckiej: Intel i Netflix chcą do końca 2020 roku wdrożyć kodek AV1. Wstępne testy wskazują, że nowy format pozwala uzyskać od kilkunastu do kilkudziesięciu proc. lepszą kompresję niż HEVC, bez widocznej różnicy na polu jakości. Dla streamingu to zbawienne.

fot. dobreprogramy (Bolesław Breczko)
fot. dobreprogramy (Bolesław Breczko)

Po tym przedstawiciel wraca do AI. Chwali się nabyciem Habana Labs za 25 mld dol. i technologią akceleracji głębokiego uczenia w ostatniej generacji Xeonów Scalable. Sztuczna inteligencja stanie się częścią naszego życia, słyszymy ponownie. Tym razem chodzi o telemetrię w sporcie. Pachnie tu truizmem, ale nie sposób odmówić racji: algorytmy są wszędzie i zawodnicy od lat korzystają z rozmaitych urządzeń pomiarowych do analizy na przykład wydolności. Dlaczego więc nie pójść o krok dalej i nie zaprzęgnąć procesorów także do interpretacji odczytów? Proste.

Wreszcie, Gregory Bryant, dział konsumencki. I styl, którego chyba nikt się nie spodziewał

Ostatni z prelegentów to Gregory Bryant. Finalnie ktoś bezpośrednio odpowiedzialny za dział konsumencki, ale też zarazem chyba największe zaskoczenie konferencji Intela. Po Performance Workshop, gdzie przedstawiono procesory Comet Lake-H i Ghost Canyon NUC, strzelam, większość mogła spodziewać się szermierki na kolejne produkty.

Bryant tymczasem zaprasza na scenę ludzi z HP i wspólnie pokazują laptop Dragonfly. Coś, co widzieliśmy już w październiku. W Warszawie, dodam. Firmy chcą zwrócić uwagę na ochronę środowiska, więc proponują nowoczesny sprzęt, którego obudowa wykonana jest w dużej części z tworzyw odzyskanych z oceanu. Następnie dwa kolejne notebooki pokazuje Lenovo, a my dowiadujemy się ponadto, że programem Project Athena zostają objęte Chromebooki.

fot. dobreprogramy (Bolesław Breczko)
fot. dobreprogramy (Bolesław Breczko)

Pada zdawkowa informacja na temat Hybrid Core, czyli najprawdopodobniej procesorów znanych dotąd jako Lakefield, składających się z wydajnego rdzenia x86 i czterech energooszczędnych Atom. Ale bez wdawania się w szczegóły. Przedstawiciel niebieskich wyciąga też Horseshoe Bend, koncept 17-calowego laptopa z elastycznym ekranem, a także Tiger Lake. Ten ostatni będzie mieć wsparcie dla protokołu TB 4, choć ciężko powiedzieć, co to oznacza w praktyce. Informacja o szybkości nie pada. Wiadomo, cztery jest lepsze niż trzy i to musi publice wystarczyć.

Jedyny konkret brzmi: Intel DG1 (Xe) podwoi wydajność względem stosowanych obecnie w procesorach Ice Lake układów graficznych Gen 11, a w wersji samodzielnej będzie móc pracować w tandemie z iGPU. Czyli szykuje się nam coś á la SLI między dGPU a integrą. Ciekawe.

Flaki z olejem? Bynajmniej – takie są dzisiaj wymagania rynku, a Intel się po prostu dostosował

Muszę przyznać, że w pierwszej chwili po całym tym show miałem ochotę nie zostawić na Intelu suchej nitki. Że nie mając czym się pochwalić, firma urządza zasłonę dymną. Tylko, to nie byłoby prawdą, bo przecież Swan i jego ludzie mogli bez większego problemu rzucać kolejnymi oznaczeniami wspomnianych procesorów Comet Lake-H czy zaserwować widzom prezentację tuzina wykresów dotyczących wydajności Ghost Canyon NUC. Nie zrobili tego z pełną celowością.

Konferencja Intela na CES 2020 jest obrazowym przykładem tego, jak w ciągu paru ostatnich lat (a może miesięcy?) zmienił się rynek komputerowy. Klient nie patrzy już na pojedynczy układ, lecz na sprzęt jako całość. Na ekosystem i praktyczne korzyści, a nie krzemową układankę w środku, której towarzyszy stos niezrozumiałych pojęć. W takim wypadku batalia na same czipy rzeczywiście nie ma sensu. Trzeba przedstawić konkret. Intel uznał, że tymi konkretami będą AI, Project Athena i kilka nowoczesnych laptopów. I jak na razie źle na tym nie wychodzi, patrząc na przychód za ostatni rok fiskalny. Na wykresy też jest miejsce, ale nie na tak horyzontalnej imprezie jak CES.

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)