Codename: Panzers - Zimna Wojna
Strategie czasu rzeczywistego zdają się być szczególnie modne w tym sezonie. Tematyka do wyboru do koloru – najpopularniejsze z nich to II Wojna Światowa (vide Company of Heroes: Chwała Bohaterom) czy przykładowo klimaty sci-fi/fantasy (Demigod, Warhammer 40000: Dawn of War II). Jakby komuś było mało podbojów świata to jakiś czas temu ukazała się również trzecia odsłona serii Codename: Panzers, nosząca wiele mówiący podtytuł Cold War (u nas Zimna Wojna). Panie i panowie, oto RTS traktujący o cichych zmaganiach Stanów Zjednoczonych ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich w 1949 roku.
24.06.2009 | aktual.: 01.08.2013 01:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Niewątpliwie historia XX wieku należy do jednego z ciekawszych wycinków naszych dziejów, o czym z pewnością wiedzą twórcy gier. Najczęściej wybieranym kawałkiem zdają się być lata pomiędzy 1939 a 1945 rokiem, niemniej nie samą II Wojną Światową gracz żyje. Naprzeciw oczekiwaniom wychodzi studio Stormregion, osadzając swoje ostatnie dzieło, Codename: Panzers - Zimna Wojna, w scenerii nowozorganizowanej i jednocześnie wyniszczonej przez dwie większe wojny Europie. Jakby ledwo co ustanowiony po 1945 roku porządek nie wystarczył, rozpoczyna się wyścig zbrojeń między dwoma największymi mocarstwami – USA i ZSRR. Wystarczy jedna najmniejsza nawet iskierka, by ponownie rozpętać wyniszczający konflikt na światową skalę. Żyć nie umierać, pełna sielanka.
Jeśli ktoś po usłyszeniu podanych powyżej informacji zdążył usnąć spokojnie to spieszymy z informacją, iż dnia 8 kwietnia 1949 roku ma miejsce wypadek lotniczy nad Berlinem. Od tego momentu miasto to staje się areną walk między Wschodem a Zachodem, od rezultatu których zależy czy przypadkiem nie wybuchnie rzeczona III Wojna Światowa. Tak, to właśnie my zostajemy wrzuceni w sam środek tego kotła. Przed nami szereg misji do wykonania w trybie kampanii, tryb potyczek oraz rozgrywki wieloosobowe. Wszystko to powinno zadowolić entuzjastów strategii czasu rzeczywistego, ale niekoniecznie musi tak się stać - z powodu prostej rozgrywki, braku większej głębi oraz ogólnej przewidywalności całej zabawy. Gra powinna jednak posłużyć za gładki wstęp dla nowicjuszy, którzy do tej pory nie obcowali za wiele z tym gatunkiem, a chcieliby go poznać od tej przyjemniejszej i mniej zobowiązującej strony. Tyle tylko, że jak już przesiądą się na inne tytuły to zauważą wszystkie wady Zimnej Wojny i już nie zechcą do niej wrócić...
[break/]Mamy tu do czynienia z typowym RTS-em z klasycznymi rozwiązaniami i interfejsem. Nie ma tu zbyt wiele miejsca na innowacje, co oczywiście samo w sobie nie jest złe, wszak sporo tytułów z tej półki czerpie z tych samych wzorców. Wojska obsługuje się w oklepany już sposób – zaznaczamy lewym klawiszem myszy, prawym wskazujemy przeznaczenie. Do naszej dyspozycji także oddano zarówno minimapę, jak i plan taktyczny z opisami poszczególnych celów. Pojawiają się także patenty znane z Dawn of War czy przytoczonego wcześniej Company of Heroes - mowa o dokupowaniu wyposażenia dla pojazdów i jednostek w trakcie gry, sprowadzanie posiłków, wydawanie punktów na różne umiejętności, wzywanie nalotów czy samolotów szpiegowskich oraz chociażby przechwytywanie kolejnych miejsc o znaczeniu strategicznym. Jeśli ktoś jest zaznajomiony z tymi wszystkimi patentami może sobie spokojnie darować samouczek. A i kampania nie powinna być dla niego żadnym problemem, gdyż nie oferuje żadnego większego wyzwania, rażąc przy tym powtarzalnością.
Nie tylko projekt gry jest schematyczny. Również i zadania stawiane przed nami są dość standardowe – przechwycić punkt na mapie, ochraniać konwój, zniszczyć wrogie magazyny, obronić teren zanim przybędą sojusznicy (a im się nigdy nie spieszy) i tak dalej. Wszystko to toczy się w sceneriach doskonale już znanych: miasteczka, torowiska, czy lasy. Zestaw misji dla samotnego gracza po dość efektownym starcie – sekwencji otwierającej zmontowanej z filmów z epoki, rzeczonej wcześniej katastrofie lotniczej oraz rzuceniu nas od razu do akcji - szybko zdaje się tracić impet. I nie dzieje się tak z powodu źle rozpisanego scenariusza. Do epickości Company of Heroes tu jednak dużo brakuje, niemniej jeśli chodzi o samą prezentowaną nam opowieść to jest naprawdę w porządku. Tytuł potrafi przez jakiś czas podtrzymać zainteresowanie całością i spaja całkiem sensownie kolejne etapy w jedną większą całość. Szkoda, że po kilku scenariuszach odczuwa się deja vu. Zaraz zaraz, czy przypadkiem w akapicie wyżej nie pisałem o tym samym?
Co raziło mnie jednak najbardziej to brak pola do popisu dla gracza. O ile w innych RTS-ach możemy rozgrywać akcje po swojemu, kreatywnie eksperymentując i łącząc różne jednostki dla lepszego efektu, tak tutaj przeważnie mamy jedną ścieżkę, którą trzeba podążyć by wykonać to, czego oczekuje od nas dowództwo. Mało tego - wybór wojsk jest dość niewielki, przez co kombinowania zbyt wiele tutaj się nie uświadczy. No dobrze, być może da się wybrać wojska, które wezmą udział w kolejnym etapie, niemniej większego znaczenia dla sukcesu bądź ewentualnej porażki rzecz zwyczajnie nie ma. Przejmowanie kolejnych lotnisk czy magazynów również do najtrudniejszych nie należy. Jest przyjemne, owszem, lecz chciałoby się czegoś o nieco większym stopniu skomplikowania. Zwłaszcza, że możemy nakazać pojazdom wymianę latających w powietrzu kluczy francuskich, znaczy przepraszam – możemy dać im rozkaz wzajemnej naprawy. Tak samo jak da się przekazywać cudownie uzdrawiające czerwone krzyże naszej piechocie. Ale złośliwości na bok – mechanizm oraz wizualizacja leczenia i naprawy zdają się nie pasować do XX-wiecznej scenerii, stąd należy mówić o lekkim braku spójności koncepcji.
[break/]Te wszystkie „babole” wynagradza nam pośrednio starannie wykonana warstwa graficzna. Otoczenie jest w pełni zniszczalne, co w dzisiejszych czasach być może również należy do standardów, niemniej jest naprawdę dobrze zrobione. Aż się gęba cieszy jak się zdemoluje jakiś budynek tudzież rozjedzie linię wysokiego napięcia. Samo tło wydarzeń, choć nieco sztampowe, zrealizowane zostało bardziej niż przyzwoicie. Również i efekty specjalnie, takie jak ogień czy burze z piorunami stoją na niezłym poziomie i dokładają się do wrażeń estetycznych. Modele wojaków też wykonano z dużą szczegółowością - możemy sobie spokojnie przybliżać, oddalać i obracać obraz, by móc się lepiej przyjrzeć naszej śmiercionośnej armii i elementom środowiska. W tej beczce miodu jest jednak i łyżka dziegciu w postaci nienajlepszej wydajności Zimnej Wojny. Gra momentami potrafiła dostać niezłej zadyszki, spadając w rewiry 10-15 klatek na sekundę. W tytule tego typu nie przeszkadza to mocno, całość pozostaje grywalna, chociaż "czkawka" budzi trochę niesmak. Pozostaje się zastanawiać nad konfiguracją sprzętową, która pozwoli wycisnąć wszystkie soki z tej produkcji przy zachowaniu płynności.
Dźwięk sam w sobie jest dobrze dopasowany. Odgłosy huków i wystrzałów zostały zrealizowane naprawdę poprawnie, a muzykę przygrywająca w tle nieźle dobrano pod rangę wydarzeń. Udźwiękowienie to jedna z mocniejszych stron tego produktu, jednak i tutaj irytują drobne niedociągnięcia. Przy zaznaczeniu kilku jednostek oraz posłaniu ich w bój wszystkie reagują i gadają w tym samym czasie - głosy zlewają się wówczas w jeden niezrozumiały bełkot. Również i nasz nieodzowny „pomocnik”, ogłaszający co się dzieje, po pewnym czasie zaczyna drażnić. Być może niektórym to przeszkadzać nie będzie, ale nie wydaje mi się, aby była potrzeba informowania o ataku na naszą armię, kiedy właśnie nią kierujemy i mamy ją na środku ekranu.
Nie zrozumcie mnie źle, Codename: Panzers – Zimna Wojna nie jest produkcją złą. Potrafi dostarczyć nieco radosnej zabawy i zapewnić niezłe wrażenia estetyczne. Tyle tylko, że nie wyróżnia się spośród licznej konkurencji. Do tego potrafi znużyć monotonią oraz niespójnym projektem i zrazić może prostotą, brakiem głębi rozgrywki, a także przewidywalną konstrukcją misji dla samotnego gracza, przez co weterani strategii czasu rzeczywistego nie znajdą tu wiele dla siebie. Spróbować za to mogą tu swoich sił poszukujący gładkiego wprowadzenia nowicjusze, którzy nie mieli wcześniej żadnej styczności z tą gałęzią rozrywki elektronicznej. Im zapewne gra podejdzie, aczkolwiek po przesiadce na inne, lepsze tytuły na pewno nie zechcą do Zimnej Wojny już nigdy powrócić. Taka po prostu przyjemnie wykonana klasa średnia.