Saints Row: Gat Out of Hell — krótka podróż przez zbyt czerwone piekło

Patrzenie na Saints Row IV jako na rozbudowany dodatek (którym w sumie tytuł z początków był, zanim nie postanowiono zrobić z niego pełnoprawnej odsłony serii), może przynieść rozczarowanie przy obcowaniu z właśnie wydanym pociągnięciem historii gangu Świętych w Gat Out of Hell. Dlaczego? To samodzielne rozszerzenie promowane było szumnie też jako diabelnie dobra zabawa, warta swojej ceny, choć oferująca mniej od standardowych części kryminalnej sagi z przymrużeniem oka. Producenci poszli jednak na takie ustępstwa, że gdy w pewnym momencie sami wyśmiewają brak rozbudowanego wątku fabularnego i złożonych misji, zwyczajnie człowiek czuje się przez nich oszukany, zwłaszcza na tle wspomnianego poprzedniego wydania gry. Do tego ani przeciwnicy, ani zestaw fikcyjnych broni, które stanowiły dotąd główny punkt programu, nie zachwycają, a wirtualne piekło jest ciasnawe i monotonne…

Saints Row: Gat Out of Hell — krótka podróż przez zbyt czerwone piekło

23.01.2015 14:00

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Przed przystąpieniem do zabawy wypada zaznajomić się niestety z dotychczasowymi wątkami. Nie chodzi tylko o fakt, że w przeciwnym przypadku nie wiadomo dlaczego zaledwie garstka ludzi na jakimś statku kosmicznym urządza gdzieś w odległych krańcach galaktyki przyjęcie urodzinowe, zakończone porwaniem ich szefa przez samego Szatana, ale to, iż do Nowego Hadesu trafili pewni bohaterowie zabici przez nas poprzednio. Jak nie graliście, zupełnie nie będziecie wiedzieli, kto, co oraz dlaczego, gdyż zabrakło tła, króciutkiego podsumowania wcześniejszych dziejów postaci. To samo tyczy się nowych twarzy, czyli Czarnobrodego, Szekspira plus Włada Palownika. Są, bo ktoś musiał zlecać proste zadania, oparte w większości i tak na tych standardowo rozsianych po mapie wyzwaniach. Odnajdywanie poukrywanych z rzadka zapisków to najnudniejszy z możliwych sposobów przedstawiania ich dziejów. Wszystko jest tak nijakie, że po niezwykle rozczarowującej walce z Wielkim Rogatym, który przecież powinien być wielkim twardzielem z zestawem super-mocy, ze spokojem wyłączyłem komputer i poszedłem oglądać wiadomości. Do Gat Out of Hell mnie już nie ciągnęło.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Tak naprawdę jedyną rzeczą dającą morze frajdy jest tutaj latanie, a to też nie od samego początku. Dopiero po usprawnieniu umiejętności posługiwania się diabelskimi skrzydłami, które na starcie wypadają zwyczajnie sztywno, sunięcie w przestworzach oraz ekwilibrystyczne sztuczki, połączone z szybowaniem między budynkami i zbieraniem dusz używanych do rozwoju postaci, naprawdę cieszą. Misje z łapaniem potępionych również będę miło wspominał. Poza tym słabo. Ulice wypełnione są identycznymi, niemrawymi, mało znaczącymi nieumarłymi, stanowiącymi wyłącznie źródło zdrowia i waluty. Sługusy Szatana to banda stereotypowych, przygłupich diablików, tyle że uzbrojonych po wystające kły. Ponadto ich rodzaje da się zliczyć na kilku palcach, już pomijając nieco fakt, iż nie stanowią oni żadnego wyzwania. Dlatego lepiej od razu bawić się na najwyższym poziomie trudności. Wydłuży to także czas ukończenia produktu, ponieważ standardowe 4 godziny (z uwzględnieniem sporej liczby zadań pobocznych) budzi konsternację. Są także stylowo zdezelowane samochody, tylko bezużyteczne dla tego, kto korzysta z ognistego sprintu, by zaraz wzbić się w powietrze.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Najmocniejsze giwery nawiązują do grzechów głównych, ale najbardziej efektywna z nich to fotel z zamontowanymi minigunami. Ot, lenistwo. Pozostałe nie zapadają w pamięć, tak samo jak niestety moce specjalne. Tak naprawdę dobrze rozwinięte tupnięcie, połączone z falą uderzeniową, rozwiązuje wszystkie problemy z wrogami dookoła, a czasem warto do tego zamienić kogoś w kamień, żeby nam nie uciekł. Umiejętności da się dodatkowo wzbogacać o alternatywne opcje ofensywne, jeśli komuś się chce powypełniać odpowiednie zadania, lecz to na dłuższą metę nużące. Pakiet wyzwań podstawowych to standard dla serii. Jest punktowanie niszczenie wszystkiego na czas, wyścigi przez bramki kontrolne do mety (na skrzydłach oczywiście) czy rzucanie się jako biedni grzesznicy pod pędzące auta. Do tego dochodzi przykładowo odbijanie baz z rąk mini-bossów, z wyglądu i zachowania zupełnie nieoryginalnych.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Oprawa zaskakuje w negatywnym tego słowa znaczeniu. Ja rozumiem, że piekło powinno być w sumie pomarańczowo-czerwone, ale kolorystycznie można było ten świat rozwiązać mimo wszystko nieco barwniej. Chociaż poszczególne strefy Nowego Hadesu są od siebie architektonicznie różne, wszystko po prostu zlewa się wizualnie w jedno. Ponadto postaciom wyraźnie brakuje przejść między animacjami, a do tego są po prostu brzydkie. Wobec powyższego zastanawiający jest brak optymalizacji leciwego już przecież silnika. Spadki płynności na w sumie dość mocnych PC to norma, szczególnie przy większych zadymach, zaś szybki przelot z miejsca na miejsce potrafi zakończyć się brzydkim dorysowaniem się budynku niemal przed oczami. Na pochwałę zasługuje za to udźwiękowienie. Nie tyle same dialogi głównych bohaterów, czyli tytułowego Gata i byłej agentki FBI Kinzie, które irytują infantylnością, lecz udane użycie muzyki klasycznej do podkreślenia wydarzeń na ekranie. Ciekawym pomysłem było także wprowadzenie do gry elementów musicalowych, jednak tu rzecz sprowadza się wyłącznie do pojedynczej scenki przerywnikowej, zresztą w całości znanej z jednego ze zwiastunów rozszerzenia.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Gat Out Of Hell to tylko dodatek, niemniej za bardzo producenci poszli tutaj na skróty, otwarcie pod koniec sugerując, że za moment i tak cała marka zostanie zrestartowana (jedno z zakończeń do wyboru). Piekło to tak wdzięczny temat nie tylko w grach, że serce się kraje, iż tak zmarnowano potencjał pomysłu, nie poświęcając praktycznie czasu na konkretną fabułę, a do tego robiąc z Szatana mięczaka, którego rozkapryszona córka wodzi za nos. Mniejszy niż poprzednie miasto Steelport świat wypełniono niezwykle typowymi zadaniami do realizacji, dorzucono do tego kilka wyraźnie naprędce zaprojektowanych giwer, garść nieprzemyślanych mocy i sprawa miała być załatwiona. Nie dajcie się skusić, a przynajmniej nie w pełnej cenie. Grzechem byłoby tak od razu rzucić się na tytuł, który już w dniu premiery został gdzieniegdzie mocno przeceniony...

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)