Surviving Mars – recenzja gry, która zabiera tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek
Kosmos od zawsze fascynował ludzi, pociągał ich swoją tajemnicą i niedostępnością. Nie dziwi więc, że producenci gier sięgają po ten jakże wdzięczny temat, w końcu tematyka opanowywania innych planet żeruje na naszym pierwotnym instynkcie podboju nowych terytorium. Nie inaczej jest z produkcją Haemimont Games, Surviving Mars, zabierającą nas na Marsa w celu jego kolonizacji.
31.03.2018 17:28
Surviving Mars - Announcement Trailer (NA)
Mogłoby się wydawać, że mamy do czynienia z SimCity na Marsie i w tym porównaniu będzie ziarnko prawdy. Z początku rozgrywka skupia się na stworzeniu osady dla pierwszych kolonizatorów czerwonej planety. Buduje instalacje elektryczne, wodne, infrastrukturę tlenotwórczą, a w końcu – kopuł, które posłużą za miejsce zamieszkania i wypoczynku, a niejednokrotnie także pracy naszych osadników.
O ile jednak w SimCity mamy do czynienia bardziej ze skalą makro, tak w Surviving Mars musimy równocześnie skupić się także na mikroekonomii. Może nas to przyprawić o niezły zawrót głowy – jednocześnie zmuszeni jesteśmy pilnować, jaki jest stan zużycia wszystkich budynków, zatrudniać w fabrykach, a jeszcze wypadałoby rozbudowywać kolonię i rozwijać nowe technologie. Odrobina nieuwagi i całe nasze misterne planowanie może rozbić się szybciej niż Shiaparelli na powierzchni Marsa. Wszystko na nic, jeżeli zabraknie nam dronów (będących podstawową jednostką na planecie) lub jeśli będą one zbyt obciążone pracą. Poskutkuje to lawiną awarii i, mimo naszej uwagi, skończymy z niedziałającymi fabrykami, uszkodzonymi kablami i dziurawymi kopułami, z których powoli uciekać będzie tlen. Tik tak, tik tak, kopuła nadal dziurawa, twoi koloniści się udusili i nie myśl, że na Ziemi znajdziesz chętnych do zamieszkania na Marsie, jeżeli pierwsi śmiałkowie nie przetrwają dziesięciu soli.
Pierwsze kroki z Surviving Mars mogą przytłoczyć nieco graczy mających małe doświadczenie ze strategiami ekonomicznymi – poza wskazówkami i miniporadnikiem brak tutaj samouczka z prawdziwego zdarzenia. Jedyną opcją prostego rozpoczęcia rozgrywki jest sesja łatwego startu, która może ostatecznie i tak wylosować nam miejsce pełne diabłów pyłowych i trudną tajemnicę do rozwikłania. To co jednak moglibyśmy uznać za wadę gry, ostatecznie okazuje się być jej zaletą – mnogość ścieżek rozwoju, miejsc startowych, kilka tajemnic o zróżnicowanym poziomie trudności czy odmienne specjalizacje dla każdego profilu gracza zapewniają urozmaiconą rozgrywkę na długie godziny. Naprawdę trudno się znudzić, kiedy już na etapie zbierania zasobów do pierwszej rakiety, trzeba się zastanowić, czy lepiej grać Chinami z większym budżetem, czy może SpaceY z kilkoma rakietami więcej. Może jednak wygodniej będzie USA, które okazjonalnie dostaje zastrzyki gotówki? Kolejne pytanie: gdzie zbudować osadę? Tam, gdzie będzie dużo źródeł wody, ale ciągłe grady meteorytów? A może w miejscu spokojnym, choć z małą ilością zasobów? Wszystkie te decyzje bardzo mocno wpływają na grę i jej poziom trudności. Warto więc poświęcić im trochę czasu, by nie zostać zaskoczonym już na początku rozgrywki nagłym brakiem gotówki czy diabłami pyłowymi.
W Surviving Mars zaskoczyła mnie muzyka – miłe dla ucha, ambientowe tła doskonale wpasowują się w klimat i pozwalają wczuć się lepiej w rozgrywkę. Aż chciałoby się zgrać do słuchania w samochodzie (halo, twórcy, może jakaś płyta?). Co ważne – muzyka nie jest nachalna, dzięki czemu można spokojnie skupić się nad kolejnymi ścieżkami rozwoju. Nie da się bowiem ukryć, że kierunki badań trzeba dobrze przemyśleć. Drzewo rozwoju jest częściowo generowane losowo, dodatkowo każdy profil gracza dostaje na początku odblokowaną jedną technologię. Ciężko w takiej sytuacji opracować sobie jedną, uniwersalną metodę grania. Podobną kwestią są przełomy, będące częścią naszego drzewka – odkrywamy je poprzez badanie anomalii, jednak nigdy nie wiemy jaki przełom nam się trafi. Szczęśliwi ci, którzy już na początku gry będą mogli odkryć nanorafinowanie, pozwalające na uzyskiwanie zasobów nawet z wyczerpanych źródeł. Trochę gorzej, jeżeli przełomem będzie przerabianie martwych kolonistów na jedzenie (!!!). Witamy na Marsie, tutaj nie ma miejsca na ziemską moralność. Chciałoby się jednak spytać twórców gry, czy taka technologia to na pewno dobry pomysł…
No dobrze, tyle zalet – „sam miód”, jeszcze ktoś pomyśli. Niestety, nie tym razem – dużą wadą gry jest kiepska optymalizacja. Mimo testowania na różnych sprzętach powyżej wymagań zalecanych, produkcja potrafi zaliczać momenty w których płynność na średnich detalach spada poniżej 20 kaltek na sekundę. Grafika również nie rzuca na kolana – mimo swojej uroczej komiksowej otoczki, nadal ma się gdzieś w środku przeświadczenie, że twórcy pozostali w 2010 roku. Można im to wybaczyć, w końcu to gra indie z małym budżetem. Kiepskiego podejścia do graczy już jednak wybaczyć nie umiem. W trakcie testów zmagałam się z poważnym graficznym błędem interfejsu na macOS (występującym także na Linuksie), który zupełnie uniemożliwiał grę. Najpierw producent na oficjalnym forum zrzucał winę na zintegrowane karty graficzne Intela (błąd występował także na Radeonach), by ostatecznie wydać aktualizację naprawiającą błąd. Szkoda tylko, że pojawiła się wyłącznie na Steamie, a o GOG–u już zapomniano. Nie byłam więc w stanie sprawdzić, czy gracze gustujący w innych systemach niż Windows faktycznie już mogą swobodnie pogrywać na tych systemach, czy jednak odradzić im póki co zakup.
W tekście padło już wiele pytań, poza najważniejszym – czy warto kupić? Kiedy przymknie się oko na pewne niedociągnięcia, Surviving Mars może nas tak wciągnąć, że całkiem zapomni się o istnieniu świata poza naszą kolonią. Ostatecznie produkcja to kawał całkiem dobrej roboty, nawet jeśli trochę niezoptymalizowanej. Wracam więc rozwijać moją kolonię na czerwonej planecie i Wam zalecam to samo.
Surviving Mars dostępne jest między innymi na platformie GOG w trzech różnych wersjach: podstawowej w cenie 142,99 zł, rozszerzonej Digital Deluxe w cenie 179,97 zł (zawiera pierwszy DLC m.in. z nowym wyglądem budynków oraz dodatkową stacją radiową), a także pełnej First Colony w cenie 269,99 zł (z prawem do bezpłatnego pobrania kolejnych dwóch DLC oraz dwóch mniejszych dodatków w najbliższych miesiącach).