Wielka draka w Wolnym Oprogramowaniu: czy oskarżenia o transfobię zniszczą GNU?
Opensource’owa społeczność przeżywa kolejny dramat, którybardziej nadawałby się do meksykańskiej telenoweli, niż na listydyskusyjne profesjonalistów IT – ale najwyraźniej takie mamyczasy, że gdzie się nie wychylisz, tam czyhają bojownicy osprawiedliwość społeczną. Libreboot to bardzo ważny projekt,mający na celu dostarczenie alternatywy dla własnościowych,zamkniętych firmware współczesnych pecetów. Teraz projekt tenmoże się zawalić, tylko dlatego, że pewna transseksualnaprogramistka uznała społeczność Wolnego Oprogramowania zaszowinistyczne zło.
19.09.2016 | aktual.: 23.09.2016 14:14
Libreboot powstał jako fork projektu coreboot, firmwarewykorzystywanego m.in. w chromebookach Google’a. Różni sięprzede wszystkim zastąpieniem niewolnych binarnych blobów otwartymizamiennikami oraz zestawem narzędzi ułatwiających jego budowę iinstalację. Jako w pełni wolne oprogramowanie na licencji GPLv3,zyskał oficjalne poparcie Free Software Foundation, a w tym rokustał się częścią GNU Project.
Równie szybko jak Libreboot wszedł do rodziny oprogramowaniaGNU, tak szybko z niej wyszedł. W zeszłym tygodniu pani Leah Rowe,główna programistka projektu, ogłosiła,że zabiera Libreboot z GNU. Powód dość osobliwy: poszło otransfobię, jaką okazać miała Free Software Foundation wobecjednego ze swoich pracowników (pracownic?), zwalniając go (ją?),mimo że to zwolnieni powinni być mobbingujący tę osobętransseksualną cis-seksistowscy źli ludzie.
Dla pani Rowe, przedstawiającej się jako osoba transseksualna,było to nie do zaakceptowania, więc przeklęła i potępiła FreeSoftware Foundation oraz Projekt GNU, ogłaszając, że nie powinnyone istnieć. Zażądała usunięcia libreboota z infrastruktury GNUi jej konta pocztowego z list dyskusyjnych – a potem rozpętałasię prawdziwa awantura.
Przywołany do tablicy Richard Stallman wyjaśniłw ostatni piątek, że zwolnienie osoby, o którą poszło, nie miałonic wspólnego z płcią. *W momencie gdy osoba ta byłazatrudniana, jej płeć była taka sama jak dziś. Wtedy nie byłoto problemem, obecnie też nie jest to problemem – *uznałguru Wolnego Oprogramowania. Wkrótce potem odezwałsię dyrektor wykonawczy Free Software Foundation, John Sullivan,który odrzucił zarzuty, jakoby zwolnienie miało cokolwiekwspólnego z dyskryminacją płciową, podkreślając, że FSFprowadzi politykę „bezpiecznej przestrzeni” i nie tolerujejakiegokolwiek nękania i form dyskryminacji.
Pani Rowe to zupełnie nie przekonało. Twierdzi,że to wszystko kłamstwa, a zwolniona z FSF osoba została uznana zazagrożenie dla stabilności organizacji – i wówczas zwolniona.Tymczasem zwolnieni powinni być dwaj inni pracownicy, dręczącytransseksualną osobę. Wymieniła ich z nazwiska, twierdząc, że myw projekcie libreboot nigdy nie zaakceptujemy takiego zachowania,dlatego opuściliśmy GNU.
Sęk w tym, że do końca nie wiadomo, kim jest to „my”.Damien Zammit, jeden z niezależnych deweloperów, który pracowałnad kodem libreboot, poinformował,że obecnie cała społeczność tego projektu składa się wpraktyce z jednej osoby. Zgadnijcie z kogo… dobrze zgadliście, zpani Leah Rowe. Tylko ona ma dostęp do gita projektu i do jegowitryny. Dostarczający łatek programiści wysyłają je doopiekunki, sami nic zrobić nie mogą. Nigdy nie pytano ich o zdaniew kwestii wyjścia z GNU, tak więc należy uznać każde „my”pani Rowe za formę pluralis majestatis,nie mającą nic wspólnego ze społecznością.
Rzeczywista społecznośćlibreboot, jest według Zammita zażenowana sytuacją inieprofesjonalizmem pani Rowe, która ucieka się do takich praktykjak publikowanie nieistotnych wpisów na stronie projektu,cenzurowanie kanału IRC gdy ktoś ośmieli się z nią nie zgodzić,a także mieszanie osobistych poglądów z opiniami całejspołeczności.
Takie postawienie sprawy jeszczebardziej rozwścieczyło panią Rowe. Obecnie żąda ustąpieniadyrektora wykonawczego Free Software Foundation i oddania jej 6120dolarów, które podobno wpłaciła na konto tej fundacji w zeszłymroku. Wzywa też inne projekty do opuszczenia GNU. Co najbardziejniepokojące, wygląda na to, że znajduje popleczników. Czy FreeSoftware Foundation zdoła wyjść bez szwanku z tego obyczajowegokryzysu?
Łatwo we współczesnej Amerycena pewno nie będzie. Przypomnijmy los BrandonaEicha, który przez krótką chwilę był dyrektorem wykonawczymMozilli. Gdy odkryto jego homofobiczne przekonania, przejawiająceprzekazaniem kilka lat wcześniej pieniędzy na rzecz organizacjidziałającej na rzecz uznania małżeństwa za związek kobiety imężczyzny, po koszmarnej awanturze Eich został zmuszony doodejścia, zaś Mozilla opublikowała oświadczenie, w którympodkreśliła swoje przywiązanie dla równości, o którą walcząorganizacje LGBT.