Windows 10 nie jest darmowy: przyszło nam za niego zapłacić wielką cenę
Microsoft ma powody do świętowania: w kilka tygodni po wydaniu Windows 10, system ten jest zainstalowany na kilkunastu milionach komputerów, przeganiając już pod względem udziału na rynku niektóre starsze wydania. Użytkownicy z niego korzystają, cieszą się także z oferty bezpłatnej aktualizacji. Bezpłatnej? Nie, w tym przypadku płacimy po prostu czym innym.
Cena za Windows 10 okazuje się duża: to nasza prywatność, ogromne ilości informacji na nasz temat, a także znacznie mniejsza kontrola nad systemem, niż miało to jeszcze do niedawna miejsce. Nie ma w tym nic dziwnego, w dobie cyfryzacji życia, dane o nas samych stają się bardzo pożądaną walutą. Jak zaznacza analityk Carmi Levy, większość użytkowników uważa, że usługi takie jak Facebook czy Twitter są udostępniane za darmo. To nieprawda, podobnie jest z Windows 10: znany ekonomista i laureat Nagrody Nobla z ekonomii, Milton Friedman powiedział kiedyś, że nie istnieje coś takiego, jak darmowe obiady. To doskonale oddaje sytuację, w jakiej znalazło się wielu niczego nieświadomych użytkowników.
Świetnym przykładem tego, jak bardzo jest darmowy Windows 10 stanowi tzw. reguła wzajemności. To jedna z fundamentalnych zasad społecznych, która pozwoliła nam na współpracowanie i zbudowanie właśnie takiej cywilizacji, w jakiej obecnie żyjemy. W głównych założeniach jest ona bardzo prosta. Jeżeli ktoś coś dla nas zrobi, powinniśmy mu się w jakiś sposób odwzajemnić. Jeżeli tego nie zrobimy, możemy zetknąć się z krytyką osób nas otaczających. W odpowiednim momencie odezwie się zapewne także pewien głos wewnętrzny mówiący o tym, że czynimy źle. Wszystko za sprawą tego, że zasada ta jest nam przekazywana przez inne osoby jeszcze w etapie dzieciństwa i później staje się czymś zupełnie oczywistym.
Sama reguła wzajemności nie jest niczym złym: pozwala na lepszą organizację pracy, a także wymianę dóbr. Rzecz w tym, że jest wykorzystywana także przez osoby, które chcą nami manipulować. Odwołanie się do niej stanowi fundament i stykamy się z takim procederem na co dzień, choć czasami możemy nawet nie zdawać sobie z tego sprawy. Darmowa próbka jakiegoś produktu podczas wędrówki po hipermarkecie? Kilka bezpłatnych miesięcy przy umowie komórkowej? To wszystko ma swoje powody. Świetnym przykładem są tutaj działania sekty Hare Kriszna, jakie miały miejsce w USA. Jej członkowie zbierali dobrowolne datki na utrzymanie swojego kościoła, niemniej ze względu choćby na nietypowe ubrania i kiepskie wrażenie, jakie robili, nie spotykali się ze zbyt dużym odzewem. Wszystko zmieniło się za sprawą niewielkiego zabiegu.
Niczego nieświadoma „ofiara” spacerująca po terminalu lotniska lub dużym sklepie najpierw napotykała na pierwszą grupkę wyznawców. Ta nie nagabywała na wsparcie, raczyła za to zupełnie darmowymi prezentami: niewielkim kwiatkiem przypinanym do ubrania lub książką z naukami. Członkowie sekty zaznaczali, że nie chcą nic w zamian, nie chcieli także słyszeć o zwrocie. Gdy delikwent przeszedł dalej, napotykał się na drugą grupę, która zbierała datki. Reakcja była już inna niż wcześniej, wiele osób ich udzielało, czuło się bowiem do tego zobowiązanych wcześniej otrzymanym prezentem. Robiły to automatycznie, za sprawą reguł dobrze ugruntowanej w ich świadomości. Efekt był piorunujący. Sekta szybko wzbogaciła się na tyle, iż mogła zbudować dla swoich celów wiele świątyń i zatrudnić wiele potrzebnych jej osób. Choć z czasem reguła ta przestała działać – osoby, które dały się „złapać” unikały spotkań z wyznawcami sekty – wciąż jest wykorzystywana w wielu innych miejscach i sytuacjach.
Windows 10 to doskonały tego przykład i widać to nie tylko na komputerach osób, które zdecydowały się na jego instalację. Widać to także na łamach różnych serwisów internetowych. System ten posiada ewidentne problemy związane z ustawieniami domyślnymi i niedbałością o prywatność użytkowników. Dla wielu osób nie stanowi to jednak najmniejszego problemu: przecież nie mają nic do ukrycia. Godzenie się na to nie jest jeszcze takim problemem, gorzej, gdy niektóre osoby stają w obronie korporacji. Są jej pracownikami? Nie. Otrzymują od niej wynagrodzenie? Nie. Zawdzięczają jej coś, co zmieniło ich życie? Nie. Po prostu otrzymały bezpłatną edycję Windows 10. To powód wystarczający do tego, aby pogodzić się z niektórymi „zastrzeżeniami”, a nawet bronić Microsoft. Zupełnie jak przekonywanie samego siebie o słusznym wyborze, gdy zakupimy coś, co wcale nie było nam do niczego potrzebne. Czy da się więc zrozumieć tony jadu wylewanego na argumentowaną krytykę? Tak, to efekt manipulacji i zasiania niezgody.
Nie będę tutaj nikogo zachęcał do tego, aby zbojkotować Windows 10, cały Microsoft i wszystkie jego usługi. Życie bez tego wszystkiego może być trudne, czasami ze względu na utarte przyzwyczajenia i wymagania zewnętrzne nawet niemożliwe, tym bardziej że pod niektórymi względami nowy system jest bardzo przyzwoity i ułatwia pracę. Nie o to natomiast w życiu chodzi, aby wszystko sobie utrudniać, komplikować i powodować, że korzystanie z komputera wymaga umiejętności przekraczających te zwykłych śmiertelników. Zupełnie otwarte maszyny, nad którymi mamy pełną kontrolę zostawmy osobom takim jak Richard Stallman, no chyba że sami chcemy mieć pełną kontrolę i właśnie do tego dążymy.
Ważne jest to, abyśmy potrafili korzystać z dobrodziejstw, jakie się przed nami pojawiają, ale zarazem pamiętali o tym, że w niektórych przypadkach coś jest darmowe tylko oficjalnie. Cena może być natomiast wysoka, warto więc pamiętać o regule wzajemności i nie dać się wykorzystywać. Korzystajmy z Windows 10, ale nie bądźmy jego darmowymi testerami. Wykorzystujmy jego nowości, ale blokujmy funkcje przesyłania danych, które wydają nam się w jakiś sposób podejrzane. Przeglądajmy strony przy użyciu Edge, ale nie szczędźmy mu krytyki za to, że w dniu premiery pojawił się w wersji pozbawionej niektórych zapowiedzianych funkcji. Słowem: używajmy, mając oczy otwarte na to, co dzieje się wokół nas i co może na nas wpływać.