"Niezbędne" oprogramowanie© Pixabay

20 lat zmian na liście "niezbędnych programów". Niektóre odeszły w niepamięć

Kamil J. Dudek

Reinstalacja systemu, przez lata uchodząca za remedium na wszystkie problemy Windowsów, długo była skomplikowana i nielubiana. Wszak poza polowaniem na sterowniki i łatki, konieczne było doinstalowanie mnóstwa "niezbędnych" programów.

Bez podstawowych narzędzi

Windows sprzed dwóch dekad był upośledzony. Na przykład eksplorator plików: mało funkcjonalny i niestabilny, więc regularnie zastępowano go programem Windows Commander (dziś znanym jako Total Commander). Robili to zaawansowani użytkownicy, ze względu na funkcje, oraz weterani - ze względu na podobieństwo interfejsu do niezwykle popularnego Norton Commandera dla systemu MS-DOS.

Zapewniało to także obsługę plików skompresowanych. Windows Me i XP umiały otwierać wyłącznie pliki ZIP, w dodatku tylko niektóre. W dobie powolnego internetu, braku nagrywarek oraz wszechobecności dyskietek, podobnie wszechobecne były WinZip i WinRAR. Powoli popularność, w pewnych kręgach, zaczynał budować 7-Zip.

Total Commander - taki sam od lat
Total Commander - taki sam od lat© Licencjodawca | Kamil Dudek

Wbudowana przeglądarka zdjęć także była bardzo ograniczona. Domyślnie niektóre formaty w ogóle nie były obsługiwane. Pozostałe otwierał Paint, Kodak Imaging lub wręcz… Internet Explorer. Dlatego, aby móc wykonać choć najprostszą operację, jak przewijanie zdjęć w folderze, instalowano program IrfanView.

Audio i wideo

Multimedia też leżały. Wbudowany Odtwarzacz był bardzo kiepskim otwieraczem, instalowany wraz z Internet Explorerem program Windows Media Player 6 nie obsługiwał porządnie playlist, a nowy (ale zupełnie inny) WMP7 był ciężki, dziwny i… źle obsługiwał tagi MP3. Zawieszał się także podczas przewijania filmów, których formatów także odtwarzał niewiele i (oczywiście) nie obsługiwał napisów ani DVD.

Dlatego do odtwarzania rosnących kolekcji plików mp3 powszechnie stosowany był Winamp. Filmy, często pochodzące z… nieformalnego obiegu, odtwarzano różnymi "wrapperami" na Media Playera, dodającymi brakujące elementy interfejsu oraz obsługę napisów. Aby odtwarzać coś poza MPEG, AVI i WMV, potrzebne były pakiety kodeków, jak popularny wtedy DivX.

Winamp i Vplayer: pożarte przez VLC i Spotify
Winamp i Vplayer: pożarte przez VLC i Spotify© Licencjodawca | Kamil Dudek

Internet

Wyjątkiem wśród oprogramowania był Internet Explorer. Wbudowana w system przeglądarka internetowa nie była w 95 proc. przypadków zastępowana inną. Bardzo niewielu użytkowników decydowało się na używanie Mozilli (byli to głównie "uchodźcy" z Netscape'a lub Sylaby) albo, płatnej wtedy jeszcze przez chwilę, Opery.

Internet Explorer 6 zdominował rynek przeglądarek internetowych i przez pewien czas nie liczyło się nic innego. Wraz z programem pocztowym Outlook Express stanowił monopol. Brakowało jednak np. zaawansowanej obsługi pobierania plików, przydatnej zwłaszcza w czasach wdzwanianego internetu. Stąd też tak częste użycie programu GetRight do wznawiania i planowania pobierań.

SeaMonkey: klasyczna Mozilla i staroświecki menedżer pobierania
SeaMonkey: klasyczna Mozilla i staroświecki menedżer pobierania© Licencjodawca | Kamil Dudek

Pozostałe narzędzia internetowe ulegały już wymianie tak samo częstej, jak pozostałe elementy systemu, a pod tym względem braki było widać coraz bardziej. Doskwierał nie tylko brak antywirusa (ten sam utrzymywał się przez lata), ale także brak zapory, przez co częstym gościem na pecetach był ZoneAlarm. Zapora w Windows XP była przez pierwsze lata domyślnie wyłączona..

Przychodzący czasem z Internet Explorerem komunikator MSN Messenger nie miał w Polsce niemal żadnych użytkowników, więc na praktycznie każdym komputerze z internetem gościło Gadu-Gadu lub jego alternatywny klient Tlen.pl. Użytkownicy IRC nie korzystali raczej z zabawnego klienta Microsoft Chat, zamiast tego stosując ChatZillę lub legendarnego i płatnego klienta mIRC. Wkrótce, już w czasach Visty, do używanych komunikatorów dołączył Skype.

Ostatni Tlen: wciąż działa (do GG i XMPP), acz ma pełno dziur...
Ostatni Tlen: wciąż działa (do GG i XMPP), acz ma pełno dziur...© Licencjodawca | Kamil Dudek

Nowe systemy

Czy odświeżony XP SP2 przełożył się na nieinstalowanie tony "niezbędników" przez użytkowników? Otóż… nie. Windows dalej był zaopatrywany w ten sam arsenał programów, co wcześniej. Z listy odpadł najwyżej ZoneAlarm. Wbudowana przeglądarka zdjęć, często dalej przegrywała z programem IrfanView. Ludzie edytujący od czasu do czasu grafikę nie musieli korzystać z połamanych triali Corela i Photoshopa, bo Paint.NET i GIMP 2 osiągnęły dojrzałość.

W Viście systemowa galeria zdjęć pozwoliła większej liczbie ludzi nie instalować IrfanView, a rosnąca skala podłączenia do internetu rozpoczęła ucieczkę "pracowych" narzędzi do intranetowych i internetowych web-aplikacji. Internet Explorer, wreszcie ulepszony po latach, zaczął tracić na rzecz Firefoksa. "Wihajstrem" do wszystkiego, co filmowe, został VLC. Windows Media Player 11 zaczął co prawda poprawnie (i to doskonale!) odtwarzać MP3 i zarządzać playlistami. Był jednak spaloną marką, poza tym wzbudzał obawy, że "spowiada" się Microsoftowi z objętości galerii posiadanych plików MP3.

Microsoft rozpoczął walkę z oprogramowaniem bloatware, chcąc, by braki "uzupełniane" rzekomo przez producentów sprzętu swoim ciężkim, zbędnym i anglojęzycznym oprogramowaniem, były obsługiwane bezpośrednio przez system. W czasach Windows 7 sukces na tym polu był śladowy, ale wkrótce miało się to zmienić.

Inny świat

Windows 8 dodał... własny bloatware, ale w zestawieniu z Windows Essentials i w dobie ucieczki w chmurę, był systemem zaopatrywanym w znacznie mniej niezbędników. Dziesiątka, instalująca się w mig, sama pobierająca sterowniki, zaopatrzona w Edge'a i oferująca Sklep który wreszcie ma sens, to już w ogóle inny świat. Poza 7-Zipem, VLC i (czasem) przeglądarką Chrome, dzisiejsze niezbędniki to zestaw nieprzypominający tego sprzed 20 lat.

Microsoft Store: nowe źródło niezbędników
Microsoft Store: nowe źródło niezbędników© Licencjodawca | Kamil Dudek

Dziś instalujemy "elektronowe" wersje aplikacji dostępnych jednocześnie jako strona internetowa: Skype, Messenger, Discord, Slack, Spotify. Do komunikatorów dołącza często Zoom, Telegram, WhatsAppSignal. GG niemal wyginęło. Ciągle wymieniamy systemową przeglądarkę - tym razem na Chrome'a a nie Firefoksa, choć Edge może to zmienić. Maleje popularność dedykowanych przeglądarek obrazów i antywirusów. Odtwarzaczem coraz częściej zostaje wyłącznie serwis streamingowy.

Na pecetach wciąż opornie korzystamy ze Sklepu, zresztą nie wszystko w nim jest. Stąd ciągła popularność choćby naszego serwisu. Uważne oko dostrzeże, że łącza w dziale pobierania dobrychprogramów prowadzą do zaufanych stron producentów oprogramowania.

Publikacja powstała w ramach cyklu z okazji 20-lecia dobrychprogramów. Wszystkie artykuły można znaleźć na stronie poświęconej jubileuszowi.

Kamil J. Dudek, współpracownik redakcji dobreprogramy.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (74)