Kilka słów na temat HP T510 Flexible Thin Client
Jakiś czas temu szukałem komputera gównie warsztatowego, który prędkością nie będzie grzeszył, a wystarczająca będzie do odpalenia przeglądarki, otworzenia LibreOffice. Od pomysłu przeszedłem do czynów i zakupiłem HP T510, czyli thin client. Z podobnego rozwiązania, korzystałem, gdy pracowałem w jednym z bielskich callcenter. Jednak za terminale robiły stare komputery HP z procesorem Pentium 4 i dystrybucja Linuksa o nazwie Thinstation. Dziś na łamach swojego bloga chciałbym przedstawić swoją opinię na temat tego urządzenia, oraz jak to działa wraz z Windows 10.
Specyfikacja
Układ od tajwańskiej firmy VIA został zaprojektowany głównie dla urządzeń typu STB. Specyfikacja nie jest powalająca, ponieważ HP zaprojektował ten sprzęt głównie tylko do uruchamiania sesji zdalnej i korzystania z zasobów hosta via RDP. Na plus dla inżynierów HP za porty, które klient detaliczny już zapomniał, czyli port COM i LPT. Jednakże w firmach niektóre rzeczy są podłączane przez wspomniane wcześniej porty. HP umożliwiał stworzenie konfiguracji wraz z kartą WiFi + BT, jednakże mój egzemplarz nie posada tego dobrodziejstwa i będąc w chińskim markecie zakupiłem tanią kartę WiFi.
Obudowa, rozbudowa o prawdziwy dysk twardy
Budowa urządzenia jest kompaktowa i przypomina mały dekoder do telewizji satelitarnej. Na przodzie urządzenia znajdziemy włącznik, który świeci festyniarskim stylu, czyli na niebiesko. Również na przodzie znajdziemy dwa porty USB i dwa porty Audio, które są jedynymi portami w tym urządzeniu. Na tyle znajdują się pozostałe złącza i złącze zasilania, a zasilacz jest zewnętrzny.
Pewnie łapiecie się za głowę, że widzicie tylko 4 porty USB i próbujecie rozwiązać zagadkę, a gdzie są pozostałe. HP ukrył dwa porty USB pod przykręcaną zaślepką, która również odpowiada za podtrzymywanie bocznych maskownic. Dwa ukryte USB są przydatne, gdy chcemy schować odbiornik USB dla bezprzewodowej myszy i klawiatury (w tym przypadku tak zrobiłem), lub stick USB, na którym jest zapisana licencja.
Rozbudowa o prawdziwy dysk twardy
Po pierwszym uruchomieniu terminala stwierdziłem, że te 16 GB na pamięci Flash nie wystarcza nawet do instalacji Windowsa XP nawet po kastracji przy pomocy nLite. Ponieważ nie znałem tego sprzętu, musiałem skorzystać z filmiku.
Na płycie głównej znajdziemy port dla dysków SATA oraz IDE. W BIOS-ie interfejs ATA jest pierwszy, a SATA jest drugi.
Zgodnie z filmikiem wyjąłem mini dysk, który był w zestawie i w lokalnym sklepie komputerowym kupiłem przedłużacz do urządzeń na złączu SATA.
Na początek wleciał dysk twardy o pojemności 320GB, który pochodził z Thinkpada X230, ale ten dysk nadawał się jedynie do oddania na utylizację. Nie dość, że był strasznie głośny jak, urządzenie stało pionowo, to również był zajechany. Nawet czysty Windows 8.1 startował pięć minut. Po kilku dniach zamieniłem na dysk Toshiby o pojemności 750GB.
Po zamontowaniu wszystkiego polecam sprawdzić w Biosie, czy dysk jest widoczny prawidłowo, bo raz miałem sytuację, że dysk był wykrywany niepoprawnie. Zamiast 320 GB widoczne tylko 1 GB.
Dodatkowo z maksymą „najpierw masa, potem rzeźba” miał wlecieć potężny zestaw składający się z przejściówki IDE‑CF i do tego CF – karta SD o pojemności 32 GB. Niestety wyszło, że przelotka IDE‑CF miała za dużo pinów i została zwrócona w dniu otrzymania przesyłki. Dzięki tym, którzy wymyślili Allegro Smart.
Działanie z Windows 10
Po zmianie dysku stwierdziłem, że wgram pełny system operacyjny. Windows Embedded Standard 7 w wersji dla urządzeń HP jest atrapą. Wgranie przeglądarki internetowej wymaga nagimnastykowania się z funkcją RAMdisc, oraz niektóre programy nie współpracują z tą wersją Windowsa. Windows XP pasowałby idealnie, lecz oprogramowanie obecnie nie jest rozwijane na „ikspeka”. Windows 7 dławi urządzenie niemiłosiernie. Z Windowsem 8.1 sprzęt działa poprawnie, jednak IIS robił cyrki i raz strona internetowa się pojawiała, a po pięciu minutach strona nie odpowiadała – głównie urządzenie robi za serwer FTP x lokalny serwer www. Pozostała dziesiątka. Windows 10 na bardzo słabej specyfikacji działa zaskakująco średnio dobrze, jednak przy uruchomieniu kilku aplikacji zaczyna „gotować się” procesor.
Głośność urządzenia
Samo urządzenie jest bardzo ciche, dzięki pasywnemu chodzeniu. Na płycie głównej znajduje się potężny radiator, a pod nim procesor i chipset. Od razu zmieniłem pastę termoprzewodzącą, bo stara pamiętała kładzenie jej w fabryce. W odprowadzeniu ciepła odpowiada również termopad, który jest przyklejony do metalowego boku. Urządzenie mimo „gotującego się” procesora nie chcę samoczynnie się wyłączyć ani nie jest ponadto gorące.
Multimedia i internet
W urządzeniu został wbudowany głośnik, który jest dziadowski. Nie dość, że jest cichy, to jeszcze na dodatek brzmi płasko. Jest to dodatek, aby było słychać dźwięki systemowe, a nie do użytku jako głośnik do multimediów. HP nie pomyślał i dał wyjścia audio tylko z przodu urządzenia. Z jednej strony przecież w firmie się używa zestawu słuchawkowego, ale ja chciałem podłączyć zwykłe tanie głośniki z hipermarketu z logiem wróbelka i kciukiem na tanich produktach. Z pomocą przyszła „najlepsza” karta dźwiękowa na USB, którą opisywałem lata temu na łamach swojego bloga. Z wyjścia audio układ dźwiękowy VIA gra zaskakująco dobrze.
Internet na układzie 2x1GHz działa średnio i zależy co, przeglądamy na nim. Przeciążone strony ładują się długo i da się je przeczytać, jednakże nawigowanie po tych stronach wiążę się z przypomnieniem słownika polskich przekleństw i wulgaryzmów. Na zwykłym HTML + CSS procesor nie dostaje zadyszki i nie przypomina patologii w użytkowaniu. YouTube działa, ale maksymalnie 144p. Na dystrybucji Q4OS udało mi wyciągnąć maksymalnie 720p, jednak to był statyczny obraz + muzyka.
Sprzęt „zagoniłem do pracy” jako serwer IIS (serwer stron WWW i FTP) i jako serwer plików w otoczeniu sieciowym. W tej roli działa wręcz idealnie. Strona uruchamia się prawidłowo oraz FTP działa wręcz dobrze.
Jako komputer do łączenia się zdalnego przez RDP działa zależnie od sytuacji. Jak przy użytkowaniu jednego programu plus muzyka jest wszystko dobrze, bo nic się nie zrywa albo nie zawiesza, to w przypadku kilku programów zaczyna się rzeźnia. Albo losowo program zaczyna się zawieszać, albo trzeba „ubić” program poza połączeniem zdalnym. Co ciekawe dźwięk transmitowany przez sesję raz jest idealny, aby po kilku minutach brzmiał jak muzyka na czekanie.
Aby wszystko działało dobrze i nie zarzynał niepotrzebnie, procesora niepotrzebnie obniżyłem rozdzielczość ekranu zdalnego jak w poniższej ilustracji.
Słowem podsumowania
Cienki klient jest sprzętem, który do użytkowania jako główny komputer nadaje się średnio, jednak zastosowań ma wiele. Niektórzy robią z niego serwer do gier lub plików. Najciekawszym zastosowaniem jest konsola do retro gier, VIA co ciekawe udostępnia sterowniki pod Windowsa 95.
A stanowisko mojego „warsztatowego komputera” wygląda tak jak na załączonym obrazku
A ile kosztowało mnie wszystko powie tabelka z Excela
Zapraszam do komentowania