Na pych i do przodu - ładowanie baterii Nikona
Nadszedł okres wakacyjno-urlopowy. Nic tylko wybrać jakiś śliczny zakątek świata, spakować najpotrzebniejsze rzeczy i śmiało ruszać na wypoczynek. Mimo że telefony komórkowe powoli wypierają te urządzenia, zapewne wiele osób weźmie ze sobą osobny aparat cyfrowy.
Producenci tychże nierzadko lubują się w praktykach znanych użytkownikom Maców, czyli zamykaniu klientów w pułapce w postaci jedynych słusznych akcesoriów. O wymienności czegokolwiek po prostu nie ma mowy, nawet jeżeli chodzi o głupie karty pamięci (dzięki, Sony!).
Naturalną rzeczą dla korporacji jest doić ludzi. Naturalną rzeczą dla ludzi jest kombinować ;)
Problem
Pewna osoba zgłosiła się do mnie (klasycznie, "bo ty lubisz technologię") z niemożliwym dla niej do przeskoczenia problemem. Jak naładować aparat cyfrowy, nie dysponując ładowarką z zestawu i nie wydając ani grosza?
Usiadłem, pomyślałem i coś zaczęło mi świtać. Na co dzień używam osobiście "małpki" Sony. Bateria w moim modelu jest większa od pokazanej mi Nikonowej, ale posiada takie same 3 styki do ładowania w podobnych odstępach od siebie.
Włożyłem więc akumulator do mojej ładowarki:
Nic. Czemu? Bo, jak pisałem przed chwilą, baterie różnią się znacząco rozmiarem. Wystarczy docisnąć:
I prąd płynie aż miło. Naturalnie trzymanie tak palcem przez dłuższe okresy czasu byłoby męczące, ale wystarczy podłożyć co kto ma pod ręką żeby dociskało. Ja użyłem breloczka:
Czemu o tym piszę?
Bo w okresie wakacyjnym można wpaść na problemy z ładowarkami i bateriami. Kombinujmy - producenci lubią prostotę i oszczędność, więc często z pozoru niepasujące akcesoria to kwestia dosłownie kilkunastu sekund. Szczególnie kiedy chodzi o tanie urządzenia z prostymi akumulatorami, a nie wypasione lustrzanki zasilane miniaturowymi reaktorami atomowymi.
Pozdrawiam wszystkich, a zwłaszcza tegorocznych współZlotowiczów :>