Nowa Opera - okiem kobiety
Jak to wszystko się zaczęło....
Na samym początku zacznę od tego, że nieprzerwanie korzystam z Opery od 6 lat. Oczywiście sama nie wpadłabym na to, żeby jej używać. Korzystałam wcześniej z Chrome’a i uwielbianego przez tłumy IE. Na mojej drodze stanął jednak pewnego dnia maniak komputerowy i wszystkie nowinki techniczne nagle otworzyły przede mną bramę do swoich czeluści. Mój sceptycyzm jednak walczył z ciekawością, choć na próżno, bo szybko przekonałam się do Opery.Przeglądarkę ceniłam przede wszystkim za szybkość, łatwość obsługi i czytelność. Przede wszystkim jednak za KARTĘ PRYWATNĄ, której namiętnie używam, a czego oczywiście mój Luby nienawidzi do dnia dzisiejszego :)
Jestem kobietą, co jest równoznaczne z tym, że kocham spódniczki. Miło mi, gdyż jestem posiadaczką mini z wdrukowanym logo OPERA mini. Nie omieszkałam nie zabrać jej z nami na wakacje, jeśli macie wyobraźnię, a sądzę, że tak jest, jesteście w stanie wyobrazić sobie spojrzenia turystów na widniejący na niej napis. Ich miny i dezorientacja – bezcenne. Od tamtego czasu jako fanka Opery, choć może to zbyt wiele powiedziane, mój awatar wiąże się z dzisiejszym tematem, podobnie jak „zdjęcie w tle” na pewnym portalu społecznościowym.
W zeszłym roku dostałam smartfona na imieniny, wreszcie porządny upragniony nowy telefon. W związku z tym, spec od technicznych spraw zainstalował mi wszystkie potrzebne aplikacje z przeglądarką włącznie. Oczywiście nie mogłam postawić na nic innego…padło na jedyną słuszną przeglądarkę. Wówczas było tak jak w przypadku laptopa – Opera śmigała jak błyskawica. Wiadomo, czasem się zawiesiła, ale nie było to częste. Niestety w maju podkusił mnie chyba diabeł i zrobiłam aktualizację Opery Mini na wersję 14.0.1074.57768. I tu zaczęły się schody. Nagle zamiast Mini, mam… Operę. Trochę to kuriozalne, że z Mini następuje aktualizacja na pełną wersję przeglądarki…był to jednak mechanizm domyślny, nie było w tym mojej ingerencji.
...a jak się kończy...
Tu, jak w każdej historii musi nastąpić punkt kulminacyjny. Po latach oczarowania i zachwytu pracą Opery na laptopie a później na telefonie, pozytywne opinie i chęć korzystania z tej usługi zamieniła się zwyczajnie w ZŁOŚĆ. Szczerze powiedziawszy odechciało mi się korzystać z internetu w moim smartfonie.
Wady nowej wersji :
- zawieszanie się
- brak karty prywatnej
- zmiany w wyglądzie menu
- prędkość przeglądarki – przykro stwierdzić, ale jej nie ma. Działa tak wolno, że szybciej ja dotrę pieszo z Gdyni do Gdańska, niż odpali mi się jakaś strona. I nie jest to wina mojego telefonu, Chrome działa bez problemu.
Podsumowując, nie polecam aktualizacji. Boje się finalnej wersji desktopowej opartej na WebKicie. Po przygodach z wersjami Beta, jestem lekko mówiąc poirytowana i zniesmaczona, tym jak można zepsuć dobrą kilkuletnią pracę wielu ludzi. Tu stawiam pytanie do twórców – do czego dążycie? Bo jeśli mieliście zamiar ją ulepszyć, chyba przekombinowaliście. Z tego co widzę i słyszę, nie tylko ja mam takie zdanie, a pozostałe negatywne opinie odbijają się szerokim echem w coraz to większych kręgach. Przykro mi stwierdzić, ale ciągle zastanawiam się nad zmianą przeglądarki, ale szkoda byłoby mi tych 6 lat i „przenoszenia się” na inne. Tu działam już intuicyjnie.