Facebook, NK i wirtualni przyjaciele...
24.04.2012 | aktual.: 23.05.2019 22:59
Lektura newsa Facebook ma 901 milionów użytkowników oraz zawarte w nim stwierdzenie Użytkownicy Facebooka zawarli tam już 125 miliardów „przyjaźni” wywołało u mnie niemałą refleksję odnośnie trendów, które są w ostatnich latach serwowane użytkownikom globalnej sieci. Jak dzwon odbija się w mojej głowie jedno pytanie: Dokąd to wszystko zmierza? Ale może od początku...
Początek - czyli jak ja to pamiętam
Wiem, że wielu czytelników serwisu może pochwalić się zdecydowanie większym doświadczeniem życiowym - nie zaprzeczę. Aczkolwiek mogę pokusić się o stwierdzenie, że dorastać zacząłem jeszcze w czasie, gdy rozwój informatyczny nie stał jeszcze na zbyt wysokim poziomie. Komputery pokroju Commodore C64, Amigi czy nawet pierwsze PC‑ty z procesorami 286, 386 i tak dalej, w powszechnym użytku nadawały się do grania czy podstawowych zadań biurowych - edycji tekstu, wydruków i ćwiczenia DOS‑owych komend. :) Trudno w tych czasach można było mówić o kontakcie czy komunikacji netowej - w końcu czy ktoś wyobraża sobie przesyłanie zdjęć drogą mailową przy pomocy modemu 14,4 czy nawet 54kbps? Ja jakoś nie bardzo. Co zatem pozostawało? Kontakt bezpośredni z innymi ludźmi.
Wraz z rozwojem techniki i ulepszeniem urządzeń komputerowych, powoli zaczęły się rozwijać specyficzne metody komunikacji - całkowicie oparte na sieci globalnej. Zaczęło się od rozpowszechnienia skrzynek mailowych oraz komunikatorów tekstowych. Później można było już poprzez sieć toczyć rozmowy głosowe, a później nawet patrzeć na rozmówcę, korzystając z kamerek internetowych. Aczkolwiek nadal można było w formach kontaktu doszukać się bezpośredniości. Ale i to się zmieniło...
Portale społecznościowe czas zacząć
Dokładnie! To one spowodowały, że kontakt między ludźmi przyjął całkiem niematerialną, w niektórych przypadkach nawet zupełnie śmieszną postać. Początki oczywiście zapowiadały się całkiem fajne. Pamiętam jak dziś, gdy kolega z liceum - Olaf serdeczne pozdrowienia - napisał mi informację o tym, że znalazł w sieci bardzo fajny portal, który umożliwi nam odnowienie kontaktu z osobami, z którymi chodziliśmy do liceum. Tak, mowa była o naszej-klasie. Szczęście oczywiście nie trwało zbyt długo, bo nasza-klasa poszła rozwojowo dokładnie w stronę "fejsika" przekształcając się w kobyłę, która ma służyć. No właśnie - dochodzimy do meritum kwestii:
- Czemu mają służyć portale społecznościowe?
- Temu, by chwalić się swoimi samochodami, domami, osiągnięciami?
- A może temu, by chwalić się wirtualnymi znajomościami?
- By utrzymywać tablicowy kontakt z pseudo-przyjaciółmi i zapraszać ich do gier on-line?
- A może po prostu, by jakoś wypełnić czas, którego jest tak strasznie dużo, że da się nudzić?
Wiem, że może jestem w przeważającej mniejszości tak postrzegając społecznościowy szał. Ale tak pojmując relacje miedzy ludźmi, spłycamy formy kontaktu do najmniej wymagających. Dochodzi do sytuacji, gdy to fejsikowa tablica jest głównym źródłem informacji o nas samych i jedynym środkiem kontaktu z otaczającym nas światem. To na nim w komentarzach kłócimy się ze znajomymi, komentujemy wydarzenia czy nasze własne nastroje. Czasami niektórzy przez FB ludzie zakańczają swoje związki - a ja myślałem, że SMS‑owe rozstanie to szczyt próżności. Czy to troszkę nie mija się z celem? Zawsze wydawało mi się, że kontakt poprzez neta jest dodatkową metodą kontaktu, uzupełnieniem w arsenale możliwych środków. Teraz stał się dla wielu jedyną i słuszną alternatywą dla wszystkich innych form kontaktu. To tak, jakby do wykopania dziur od słupków na ogrodzenie używać koparki. Można? Ależ oczywiście, że można! Pytanie tylko po co?
A jak Wy to widzicie? Czy pojawienie się portali społecznościowych zmieniło coś w kwestach kontaktu między ludźmi?
Swoją drogą, ja tam nadal wolę spokojnie spotkać się z moimi Przyjaciółmi w pubie czy barze i pogadać przy "soczku jabłkowym". Nie ma to bowiem jak bezpośredni kontakt i rozmowa w 4 oczy. :)